18 lipca 2012

Rozdział XI

Rozdział 11
O niezaufaniu.


Louis
Podjechałem pod dom Liam'a tuż przed drugą. Harry siedział na małych schodkach przed drzwiami. Trzymał między nogami niedużą torbę. Wsunął papierosa między wargi i podszedł do samochodu. Nie uśmiechał się. Zaciągnął się mocno po raz ostatni i nacisnął podeszwą na tlący się wciąż na chodniku niedopałek. Wsiadł i odruchowo rzucił swój bagaż na tylne siedzenie. Milczał.
- Co tam masz? - wskazałem kciukiem przez swoje ramię, wciąż jednak przyglądając się jego twarzy. Był zamyślony, a ja zacząłem się zastanawiać czy pomysł z wyjazdem na kilka chwil aby na pewno był trafiony.
- Termos z kawą, fajki i szkicownik. - uśmiechnąłem się odruchowo, a on spojrzał na mnie z pogardą i uniósł brwi. - Co Cię tak bawi?
- Twoja kretyńska postawa. - przysunąłem się do niego delikatnie, by zgrabnym ruchem zapiąć jego pas. Byłem uczulony na punkcie bezpiecznego poruszania się samochodem. Był u mnie, musiał przestrzegać moich reguł. Gdy moje słowa do niego dotarły, uśmiechnął się tylko szeroko i wystawił łokieć przez otwarte okno.
- Lubię Cię Louis. - powiedział spokojnie, a jego subtelnie zachrypnięty głos przyprawił mnie o dreszcze. Odpaliłem silnik i ruszyłem z podjazdu, kwitując jego słowa zaledwie lekkim uniesieniem brwi. Nie pozwolę mu sprawować nad moim umysłem jakiejkolwiek władzy. Jestem szczęśliwym posiadaczem mocnego charakteru, nie pozwolę mu się stłamsić. Poza tym, byłem pewien, że mnie potrzebuje. Zupełnie tak, jak ja jego. Wszystkie jego wady, z tą przeklętą arogancją na czele, przyciągały mnie do niego jeszcze intensywniej.
Uprzedziłem go, że podróż potrwa co najmniej dwie godziny. Przyjął to bardzo spokojnie. Dużo milczał, ale byłem pewien, że włada nim podekscytowanie. Był ciekaw, dokąd go wywiozę. Ufał mi, bezpodstawnie. Mógłbym przecież zrobić mu krzywdę, oszukać go, a on mimo to siedział tuż obok mnie. Był skomplikowaną jednostką, ale chyba ów fakt imponował mi najbardziej. Nie starał się przyciągać ludzkiej uwagi. Miał w sobie coś co sprawiało, ze ludzie sami do niego lgnęli. Był swego rodzaju ewenementem. A prywatnie? Takim moim małym wyzwaniem. Miałem zamiar poznać go bardziej, niż ktokolwiek. Byłem na dobrej ku temu drodze.
Kwadrans po czwartej byliśmy już na miejscu. Zatrzymałem się na polnej dróżce, na zupełnym odludziu. Dookoła nas był tylko las i pozostałości po polach uprawnych. Naszym celem była spora łąka. Chciałem mu ją pokazać przez wzgląd na różnorodność tutejszych roślin. Byłem ciekaw, czy nadmiar kolorów przesadnie go przytłoczy. Wysiadł z samochodu, uprzednio ujmując w dłoń swoją granatową torbę. Wyjął z niej papierosy i szybko odpalił jednego. Grał niewzruszonego.
- Rozumiem, ze poza nami nie ma tu żywej duszy. - szepnął z odrobiną ironii i posłał w moją stronę czarujący uśmiech. Ostrożnie skinąłem głową i zamknąłem samochód. Trzymałem pod pachą nieduży koc, a w dłoni papierową torbę z kilkoma przekąskami. Harry zaśmiał się, widząc mój ekwipunek. - Piknik? - podszedł do mnie i lekko trącił mnie łokciem w bok.
- Będziesz błagał o powtórkę. - powiedziałem stanowczym tonem, a chłopak tylko głośniej się roześmiał. Mały ignorant. Prychnąłem pod nosem i ruszyłem przed siebie. Styles pośpiesznie zarzucił torbę na ramię. Starał się dotrzymać mi korku. Po zaledwie kilku minutach wyszliśmy na wielką łąkę, otuloną wysokimi drzewami. Położyłem koc na trawie i rozejrzałem się dookoła z uśmiechem. Słońce skryło się za gęstymi koronami drzew. Wiatr był nieprzyjemnie chłodny. Odruchowo naciągnąłem materiał swetra na swoje dłonie. Harry przykucnął przy kilku małych, granatowych kwiatuszkach.
- To bławatki. - powiedziałem cicho, a chłopak spojrzał na mnie przez ramię i skinął głową. Był zafascynowany, przez krótką chwilę widziałem to w jego oczach.
- Pozwolą się narysować? - spytał półszeptem i nagle wstał. Ujął w dłonie niewielki koc i starannie go rozłożył. Usiadł na jego brzegu, wyjął z torby szkicownik i mały, dobrze naostrzony ołówek. Nie chcąc mu przeszkadzać, przysiadłem obok i zająłem myśli czymś zupełnie moim. Kochałem to miejsce. Zapach trawy i kwiatów. Było moje, na swój sposób, choć nie raz spotkałem tutaj innych ludzi. Czułem się tutaj naprawdę sobą. Po chwili niepewnie zerknąłem przez ramię szatyna, który uparcie rozcierał opuszkiem palca wskazującego namalowaną przed sekunda linię. Kwiaty wyglądały niezwykle realnie. Miał niewątpliwy talent. Gdy tylko skończył, zamknął szkicownik i upadł plecami na miękki koc. Wieczór zbliżał się wielkimi krokami. Powietrze stało się wilgotniejsze, a mrok powoli otulał każdy napotkany na swej drodze drobiazg. Harry poczęstował mnie kawą, a ja wepchnąłem mu w usta kawałek kremówki.
- Chodź. - podniosłem się i spojrzałem na niego wymownie. Chłopak wstał iufnie ruszył za mną. Gdy usłyszałem, że przystanął, obejrzałem się i uniosłem brwi. - Co jest? - spytałem cicho, a Harry wskazał na małe, świecące stworzonko wirujące w powietrzu. - To świetlik. - szepnąłem spokojnie, a Styles ściągnął brwi, nadal natrętnie przyglądając się małemu robaczkowi. - Błagam, tylko mi nie mów, że nie wiedziałeś.. - kąciki moich warg drgnęły mimo woli, a chłopak uniósł na mnie swe spojrzenie.
- Wiedziałem, ale nigdy dotychczas nie widziałem. To znaczy.. zdjęcia, owszem. Czasem w filmach. - byłem pewien, że sobie ze mnie kpi, ale wyraz jego twarzy mówił coś zupełnie innego. To są właśnie wady mieszkania w wielkim mieście. Może właśnie dlatego nie czułem się nadto przywiązany do Londynu? Cieszyłem się, ze jest takie miejsce, do którego mogę uciec.
- Jesteś głupi. - skrzywiłem się nieznacznie, starając się opanować rozbawienie. Szatyn wzruszył tylko ramionami i podszedł nieco bliżej. Zerknąłem na niego i jego zmierzwione przez wiatr włosy. Ująłem jeden z niesfornych kosmyków opadających na jego czoło i odsunąłem go ku górze. - Curly. - szepnąłem z uśmiechem.
- Co? - spytał odruchowo, a ja powtórzyłem nieco głośniej. - Curly. Ładnie, prawda? - Harry zastanowił się na moment, po czym skinął głową. Zero sprzeciwów? Ruszyliśmy na powrót w stronę koca. Nie miałem ochoty wracać do domu, ale zrobiło się bardzo późno. Zgrabnie zwinęliśmy "obóz" i wróciliśmy do samochodu. Natychmiast włączyłem ogrzewanie i rozsiadłem się wygodnie za kierownicą. Styles wciąż był podekscytowany. Czułem, że jest zadowolony z wycieczki. Zawsze to jakaś odmiana od miejskiego hałasu, zwłaszcza, ze już niebawem będzie musiał wrócić do własnego. Francja nijak nie kojarzyła mi się z ciszą i spokojem.
- Zostaniemy? - jego zachrypnięty głos wprawił w drganie ciepłe powietrze. Spojrzałem uważnie na jego twarz i zmarszczyłem nos. - Możemy przespać się tutaj, a rano naszkicuję coś jeszcze. - jego prośba, a raczej pomysł.. był zupełnie absurdalny. Siedzieliśmy sami, w lesie, mając jedynie resztkę kawy i jeden, odrobinę mokry od rosy koc.
- Możemy przyjechać tutaj jutro. - wzruszyłem ramionami, a Harry odruchowo pokręcił głową na "nie". Był strasznym uparciuchem. Nie sądziłem, że nie będzie chciał wrócić do domu. Uśmiechnąłem się do swoich myśli.
- Po co marnować paliwo, skoro możemy poczekać do wschodu słońca? Nie bądź dzieciakiem, Louis. - stęknął zabawnie, po czym przeniósł się na tylne siedzenie. - Chodź, napijemy się kawy. - zaśmiałem się i już po chwili siedziałem tuż obok niego. Był wariatem, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Był osobą, która nie myślała o poprawności. Robił co chciał i kiedy tego chciał. Niczym się nie ograniczał. Imponował mi, z chwili na chwilę coraz bardziej. Czułem, że jest wyjątkowy. Szczególnie wtedy, gdy był naprawdę sobą. Miałem prawo myśleć, że właśnie przede mną nikogo nie udawał? Po upływie kilkunastu minut, samochód wypełnił się gęstym mrokiem. Okryłem na obu kocem, ale na nic się to zdało. Obaj drżeliśmy z nadmiaru zimna, zaopatrzeni jedynie w zwiewne swetry. Harry zamiast rozpaczać, śmiał się najlepsze gdy tykałem jego przedramię chłodnymi palcami. - Po prostu zaśnij, to nie takie trudne. - szepnął tuż obok mojego ucha i ostrożnie przysunął się nieco bliżej. Oparłem policzek o jego ramię i przymknąłem powieki. Zapach jego perfum zawładnął moimi zmysłami. Było mi z tym dobrze, nie czułem skrępowania.
- Curly? - mruknąłem cicho, a chłopak oderwał głowę od oparcia i spojrzał na mnie. - To był głupi pomysł. - chłopak zaśmiał się automatycznie i na powrót oparł kark o ciepłe siedzenie. Byłem przesadnym realistą, nawet przy nim.
- Więc dlaczego nie siedzisz teraz za cholerną kierownica i nie wieziesz nas do domu? - i ja się roześmiałem, słysząc z jaką wyższością wypowiedział te słowa. Miał rację. Zaufałem mu. Zupełnie tak, jak on ufał mi, gdy pozwolił się tu przywieźć. Czyż to nie zabawne? Oboje ślepo sobie ufaliśmy, nie mając ku temu żadnych podstaw.

Nad ranem obudziło mnie wschodzące słońce, którego promienie oparły się na przedniej szybie. Westchnąłem ciężko czując dotkliwy ból w okolicy pleców. No tak, zdarzało mi się sypiać lepiej. Zerknąłem na zegarek, dochodziła siódma. Harry wciąż spał, uparcie wtulając policzek w skrawek ciemnego koca. Ostrożnie otworzyłem tylne drzwi, by wydostać się z samochodu i odetchnąć świeżym powietrzem. Uśmiechnąłem się słysząc jak Styles mruczy coś po francusku. Nie byłem pewien, ale to było chyba jakieś przekleństwo. Wyszedł z samochodu, uprzednio ujmując w dłoń papierosy. Poranek był naprawdę piękny. Subtelna rosa tuliła wysoką trawę, a małe, żółte kwiatki niezdarnie uśmiechały się do pierwszych tego dnia, słonecznych promieni. Harry odetchnął z ulgą, gdy do jego płuc dotarła ukochana nikotyna.
- Jak się spało? - spytałem retorycznie patrząc, jak przeczesuje palcami swoje gęste włosy. Skrzywił się jedynie i oparł plecami o samochód. - No tak. - roześmiałem się i ziewnąłem przeciągle.
- Żałujesz? - spytał cicho, uparcie wlepiając we mnie swoje zielone tęczówki. Miał wyrzuty sumienia? Cóż.. marznięcie w jego towarzystwie okazało się całkiem przyjemne.
- Niekoniecznie. Gdybym tylko wiedział że aż tak Ci się spodoba, zabrałbym kanapki. - szatyn uśmiechnął się szeroko i po raz ostatni zaciągnął dymem.
- Nie miałeś prawa tego wiedzieć. Poza tym.. to co spontaniczne, zawsze jest dobre. - wierzyłem jego słowom. Priorytetem okazało się dla mnie jego samopoczucie. Jeśli on cieszył się tym porankiem, dlaczego ja miałbym narzekać? - Doceniam to, co dla mnie robisz. Nawet, jeśli działasz kierowany powinnością.
- Słucham? - uniosłem brwi i uważnie przyjrzałem się jego twarzy. - Sugerujesz, że zrobiłem to tylko dlatego, ze Liam jest moim przyjacielem? Nie prosił o zapewnienie Ci rozrywki, inicjatywa była tylko moja.
- Wiem, Louis. - pokręcił głową z uśmiechem, a ja unormowałem odrobinę swój oddech, który przed sekundą nieznacznie przyśpieszył. - Miałem ochotę zobaczyć Twoje poirytowanie. Dzięki.

8 komentarzy:

  1. Anonimowy12:38 AM

    JEST. <3 Cieszę się , że Harry i Louis nareszcie spędzają czas sami. Tak w ogóle to cudownie , że dodajesz rozdziały codziennie. Kocham Twojego bloga , jest specyficzny i dlatego tak mnie do Niego ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej joł madafaka! Siema, elo, trzy-dwa-zero zapraszamy na PIERWSZY(i prawdopodobnie ostatni) One-Shoot w wykonaniu Teamu Fetish&Souris. Gdzie? U NAS! http://ff-1d.blogspot.com/
    I, hej, nie wjeżdżaj do nas na wstecznym :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejuuu. I jak zawsze genialny rozdział !,przepraszam, ale to chyba przez tą godzinę, ze skomentuje to krótko. Strasznie spodobał mi się spontaniczny Harry uparcie dążący do spełnienia swoich ynn zachcianek ? Teraz nawet nie potrafię wymyślić inne określenie. : D aszz, never mind.. Łoszkutfamać - w innych blogach byłoby ze rzucili by się na siebie i coś , w sensie COŚ działoby się na tyłach samochodu. Jednak na szczęście tutaj jest tak .. realnie . Naprawdę ^.^ no bo jeszcze nie ma Larrego, ani nawet żaden z nich sam przed sobą nie przyznał się, ze się zakochał w chłopaku. Znaczy Harry - jest gejem. Lou- nie, chyba, jeszcze.. Yww, przez Ciebie ja MYŚLĘ ! ja się zastanawiam co będzie dalej i strasznie wciągnęła mnie ta historia. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Kiedy czytam ich rozmowy, mam ochotę zrzucić się z mostu bo nigdy nie dorównam takiemu jakby poziomowi. Znów nie potrafię znaleźć odpowiedniego słowa. Nie przedłużając swoją bezsensowną wypowiedz z której wyszło jedno wielkie 'WTF ?!' chciałam powiedzieć, że dogłębnie zaciekawił mnie ten blog. Harry jest strasznie tajemniczy, nie potrafię go rozgryźć. To do napisania :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej, więc, szczerze mówiąc, czuję się jak kompletny debil. Tak, debil. Jest trzecia, właściwie muszę wstawać za trzy godziny, a siedzę przed komputerem jak człowiek bez życia (w końcu nim jestem) i czytam nowy rozdział. Tak, spojrzałam, nowy rozdział, ucieszyłam się jak dziecko, szybko znalazłam fajki, zapaliłam jedną i zaczęłam czytać. I przeraża mnie fakt, że chyba będzie tak codziennie (conocnie? :o).
    Wow, rozdział... właściwie lepszy być nie mógł. Jej, między Harrym a Lou jest coś takiego, czego nie potrafię określić czy opisać, ale po prostu... oj, nie wiem. Godzina trzecia nie jest najlepszą porą na dobieranie słów, wiesz?
    Uwielbiam... postać Harry'ego. Chwilami zastanawiam się, czy po prostu ją wykreowałaś, czy również taka jesteś. Najchętniej weszłabym głęboko w Twój umysł i nigdy z niego nie wychodziła. Bo sposób, w jaki opisujesz wszystkie jego zachowania czy uczucia jest tak realistyczny, że trudno mi uwierzyć, że nie przekłada się to na Twoje życie (z twojego życia?).
    I muszę przyznać, że chwilami chciałabym być taka jak on. W końcu od zawsze twierdzę, że spontaniczne decyzje są najlepsze. No dobrze, przynajmniej zazwyczaj.
    Naprawdę nie mam pojęcia, co mogłabym więcej tu napisać. Chyba muszę iść już spać. Myślę, że po prostu to zostawię tak, jak jest.

    Oczywiście chciałam Ci podziękować za to, że odpowiedziałaś na mój poprzedni komentarz. Żałuj, że nie widziałaś mojej miny, kiedy ją czytałam. Z każdym słowem, które piszesz, utwierdzasz mnie w przekonaniu, że jesteś niesamowita, wiesz?
    Więc na koniec, trochę Cię kopiując:
    Dziękuję, że jesteś. Dziękuję, że piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze super, podoba mi się i kolejny plus za to że tak szybciutko się pojawił! a już się bałam że będę musiała trochę poczekac.
    Nie mam dzisiaj weny, także przepraszam że tak króciutko, ale rozdział jest genialny, podoba mi się : *

    OdpowiedzUsuń
  6. Słoodkie. Cieszę się, że Lou dał się namówić Hazzie i zostali na tej łące. To takie urocze. A kiedy Harry zobaczył tego świetlika to wydawało mi się, że trochę się go bał. Słodziak. Czekam na następny.;3 [becausetruelovecannothide.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy11:38 PM

    cudowne jak zawsze ciesze się na taki obrót sprawy :D naprawde oraz ciesze się na kolejny cudowny "listek" do kolekcji :D

    OdpowiedzUsuń
  8. mam nadzieję, że tym razem komentarz się doda..
    Boże, nie wiem co napisać. Styles i Loueh - razem, w jednym aucie, policzek Lou oparty o ramię drugiego chłopaka. żyć nie umierać.
    przy ostatnich słowach Harrego mój uśmiech rozbił się po mojej całej duszy, aż zrobiło mi się ciepło na sercu. wspominałam już kocham Hazze? a w tym opowiadaniu jest taki wręcz.. wyrafinowany, a jego taka lekka arogancja dodaje mu takiego uroku, że jestem w Nim bezsprzecznie zakochana, ale oddaje Go Louisowi. wierzę, że Oni już mają się ku sobie, a Lou.. zastanawia mnie Lou.. co On czuje.
    ten rozdział podobał mi się zdecydowanie ze względu na opis, opis otoczenia, sytuacji i myśli niebieskookiego chłopaka. kocham te słowa, wszystkie, ubóstwiam.

    OdpowiedzUsuń