Rozdział 13
Złe dobrego początki.
Harry
Zerknąłem na dwie spakowane starannie torby stojące pod ścianą. Byłem gotowy do jutrzejszego powrotu do Francji. Nie wierzę, że ten czas minął tak szybko. Nie chciałem wyjeżdżać, ale pragnąłem już uściskać mamę, tak bardzo za nią tęsknię. Zayn i Liam wyprawili mi pożegnalne przyjęcie. Alice upiekła ciasto, a Louis przyniósł sałatkę z owoców. Czułem, że im na mnie zależy. Nawet Eleanor spędziła z nami kilka chwil i uroniła łzę, gdy przytulałem ją po raz ostatni. Niall sporo dziś ze mną rozmawiał. Żałuję, że nie udało nam się wcześniej spędzić ze sobą więcej czasu. Brakowało jedynie wątłej blondyneczki, której imienia Zayn nie chciał nawet słyszeć. Będę tęsknił. Za Liamem i ciocią, za tym domem, za poddaszem. Za powietrzem i tym nieustannie zachmurzonym niebem. Za El i jej słodkimi perfumami. Za Danielle, która zapowiedziała szybką wizytę we Francji. Za Zayn'em, Niall'em i za Louis'em. Ten ostatni rozstał się dziś ze mną bez większego problemu. Nie liczyłem na przesadne czułości, ale ufałem, że zobaczę w jego tęczówkach coś wyjątkowego. Niestety jedyne co tam trzymał to przesadnie dobry humor. Uchyliłem ostrożnie drewniane okno i odpaliłem papierosa. Jutro, lotnisko, punkt dziesiąta i żegnaj Wielka Brytanio. Wygląda na to, że tym razem będę tęsknił. Zaciągnąłem się mocno, a moje powieki mimowolnie opadły w dół. Wsparłem wolną dłoń na parapecie. Do moich uszu dotarła głupawa melodyjka obwieszczająca pojawienie się nowej wiadomości. Ująłem w dłoń telefon. "Curly, za pół godziny pod Twoim domem, jasne?" Ten uparciuch coś planował? Uśmiechnąłem się i wyskrobałem krótką wiadomość z potwierdzeniem. Ostatnio noc spędzona na śnie? To zupełnie nie w moim stylu, a Tomlinson doskonale o tym wiedział. Spryciarz. Zgasiłem niedopałek w popielniczce i westchnąłem spokojnie. Wygrzebałem z torby bluzę w kolorze pistacji, którą pośpiesznie nałożyłem na ramiona. Wsunąłem w kieszenie życiodajne papierosy i telefon. No dobrze, ostatni spacer.
Louis
Zbliżała się północ. Potrzebowałem pobyć z Harr'ym sam na sam. Czułem, że będę za nim tęsknił. Za jego natrętnym spojrzeniem, wiecznie nieułożoną fryzurą i zupełnie niepoważnym podejściem do życia. Nie poskąpiłbym sobie spaceru w jego towarzystwie, nawet jeśli pora nie była do tego zbyt odpowiednia. Dzisiejsze przyjęcie było pełne uśmiechu, choć każdy z nas wiedział, że tracimy mały pierwiastek naszej codzienności. Nic miało się nie zmienić, a w gruncie rzeczy zmieniało się wszystko. Harry wpłynął na każdego z nas inaczej, ale w każdym przypadku było to wpływ jak najbardziej pozytywny. Czułem, ze mnie udało się go w jakiś sposób rozgryźć. Wtedy, podczas nocy spędzonej w samochodzie i poprzedzającego ją wieczoru wiedziałem, że jest naprawdę sobą. Że potrafi od tak, wyjąć swój notes i naszkicować coś pięknego. Nie mogę uwierzyć, że w tym aroganckim gówniarzu tkwił taki talent. Założyłem swój ulubiony sweter, by już po chwili wyjść z domu. Powietrze było zimne, ale całkiem przyjemne. Po kilku minutach dotarłem pod dom Liam'a. Nie zdziwił mnie widok Harr'ego z papierosem między wargami, czekającego na mnie na schodkach. Podniósł się leniwie i podszedł do mnie.
- Już się stęskniłeś. - szepnął z wyższością, a na jego wargach pojawił się ten specyficzny uśmiech. Nie znosiłem go, ale równie mocno go uwielbiałem.
- Skądże. Potrzebowałem się przewietrzyć, a tak się składa, że wszyscy poza Tobą już śpią. - wzruszyłem ramionami, a chłopak skinął głową i zaciągnął się dymem. Nie byłem dobry w kłamaniu.
- Dokąd idziemy?
- Proponowałbym.. przed siebie. - uśmiechnąłem się lekko, a Styles od razu przystał na moją propozycję. Wsunął dłonie do kieszeni swojej bluzy i cicho westchnął. Był przygnębiony, czyżby nie chciał opuszczać Londynu? - Nie gniewasz się, że Cię wyciągnąłem?
- Ani trochę. - pokręcił szybko głową, po czym spojrzał na mnie. - To miłe. Nie zamierzałem się kłaść.
- Jestem ciekaw Twoich wspomnień. To znaczy.. o czym będziesz myślał, gdy wrócisz do Paryża? - zagryzłem delikatnie dolną wargę, zerkając co kilka chwil na profil jego twarzy. Czułem, ze odnalazłem w nim przyjaciela. Czułem, że w jakimś sensie jest moją bratnią duszą. Tak; częścią mnie. Z tą różnicą, że ja nie lubiłem lodów miętowych.
- Ja i Liam odrobinę się do siebie zbliżyliśmy. Ciocia chyba.. bardziej mnie polubiła. - skinął głowa na potwierdzenie swoich słów, a ja odruchowo jęknąłem. Szatyn spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
- Ona Cię kocha, idioto. - Harry parsknął śmiechem na moje słowa i aż zgiął się wpół. Przystanąłem i lekko kopnąłem go w kostkę. Syknął. - To Twoja rodzina.
- To nie oznacza, ze muszą mnie kochać, Louis. - nabrałem powietrza w policzki i teatralnie je wypuściłem. - Jestem trudny. - zmarszczył nos, a ja zaśmiałem się cicho. - Poza tym będę tęsknił za Eleanor i jej uśmiechem. Mam nadzieję, że należycie się nią zaopiekujesz.
- Oczywiście. - skinąłem głową i dotknąłem odruchowo jego ramienia. To był nasz ostatni wspólny wieczór na.. jakiś czas. Jeszcze do mnie nie dotarło, ze jutro wszystko się skończy. To przykre, że ludzie z którymi łatwo łapiemy kontakt, mieszkają tak daleko.
- Poznałem wielu wspaniałych ludzi, w tym Ciebie. Będę tęsknił, przede wszystkim. I na pewno nie zapomnę naszej nocy w samochodzie. - zaśmiałem się widząc, jak Harry powoli unosi kąciki ust. Faktycznie, ta noc, ten wieczór.. te kilka chwil które spędziliśmy sami sporo zmieniło. No i potem nasze niespodziewane spotkanie w klubie. Cieszę się, że to wszystko tak się potoczyło.
Zauważyłem, ze jesteśmy w jakiejś nieprzyjemnej uliczce. Rozejrzałem się odruchowo nie wiedząc, jak się tutaj znaleźliśmy. Rozmowa z szatynem pochłonęła całą moją uwagę. Chłopak widząc, ze okolica mi się nie podoba, ujął moją dłoń i pociągnął mnie za sobą.
- Boisz się? - spytał cicho, a ja odetchnąłem tylko z ulgą, gdy wyszliśmy na chodnik tuż obok kilku małych sklepików. - Wystarczy odrobina ciemności i Louis Tomlinson drży ze strachu. - puściłem jego dłoń i przystanąłem na moment. Wsparłem dłonie na biodrach, starając się o groźną minę. Harry tylko chichotał głupawo, oddalając się ode mnie coraz bardziej. Nagle zerknąłem przez swoje ramię, słysząc kroki. Właściwie.. ktoś biegł w moją stronę. Po chwili zauważyłem twarz wysokiego, tęgiego mężczyzny, który z wielką łatwością przycisnął mnie do ceglastego muru. Odsunął się jednak, by przeszukać moje kieszenie. Dostrzegłem, ze trzyma w prawej dłoni nóż. Nie byłem zaopatrzony w nic, poza telefonem, który facet szybko wydobył z mojej płytkiej kieszeni. Był wściekły, liczył zapewne na większy łup. Wszystko działo się szybko, a ja nadal trwałem w osłupieniu. Byłem przerażony. Widziałem, jak facet unosi łokieć ku górze by z większą siłą uderzyć we mnie ostrym narzędziem. Niestety, nie miałem sił, by się ruszyć. Nigdy dotychczas nie czułem się tak bardzo bezradny. Poczułem tylko jak ktoś z wielką siłą odpycha mnie na bok. Naparłem całym ciałem na wątłą szybę jednego ze sklepików. Pod moim ciężarem rozprysnęła się na drobniuteńkie kawałeczki, a ja uderzyłem plecami o kafelkową posadzkę sklepu. Do moich uszu dotarł piskliwy dźwięk alarmu. Ostatkiem sił wsparłem się na łokciach i to co zobaczyłem, odebrało mi małą dawkę powietrza, którą wciąż trzymałem w płucach. Harry opierał się plecami o mur, do którego ja jeszcze przed sekundą byłem natarczywie przyciskany. W jego klatce piersiowej tkwił nóż, a oprawca uśmiechał się lekko rozkoszując widokiem bólu. Kolana Francuza powoli rozjeżdżały się na boki. W tym momencie facet wyjął ostrze i wbił go z ogromną siłą po raz drugi. W moim gardle ugrzązł niemy krzyk. Słyszałem nadjeżdżającą policję. Nikogo poza nami tu nie było. Podniosłem się nie zważając na poranione ręce, plecy i twarz. Na trzęsących się kończynach doczołgałem się do Harr'ego, który krztusił się własną krwią. Uniosłem jego głowę brudząc jego jasne policzki czerwoną mazią. Jego jasne tęczówki powoli zachodziły gęstą mgłą. Nie widziałem niczego poza jego twarzą. Niczego, poza bladymi, drżącymi wargami i powiekami powoli opadającymi w dół.
- Curly.. - szepnąłem, przysuwając jego twarz bliżej swojej. - Słyszysz?! Będzie dobrze, spójrz na mnie, spójrz na mnie do cholery! - zacisnąłem palce na jego policzkach, jakby to miało pomóc. Władał mną gniew, on nie mógł odejść, nie tutaj, nie tak. - Błagam.. - mój głos drżał, zupełnie tak jak dłonie. Szarpnąłem jego ciałem po raz ostatni. Sekundę później dwóch sanitariuszy odciągnęło mnie od niego. Oparłem się plecami o mur i zacząłem płakać. Dopiero teraz łzy gęstym potokiem okalały moje policzki, mieszając się z krwią. Uciekłem stamtąd. Nie pozwolili mi z nim pojechać, bo byłem tylko jego przyjacielem. Wróciłem do domu, nie wiem jak. Moje plecy były dotkliwie pokaleczone. Skąd wiec miałem siłę by wrócić? Wszedłem do łazienki, ignorując krzyczącą mamę. Zmieniłem sweter. Wyjąłem z przedramienia spory kawałek szkła. Delikatnie umoczyłem jego koniec w wodzie patrząc, jak cienka, czerwona niteczka ciągnie się leniwie za przeźroczystym ostrzem.
Harry Styles tej nocy uratował moje życie.
Życie, które bez niego nie miało najmniejszego sensu.
***
I tak oto dobrnęliśmy do końca pierwszego sezonu. Trzynaście rozdziałów, no cóż, to nie było zamierzone ;) Mam nadzieję, że nie przeraziłam Was zbytnio kumulacją wydarzeń i samym zakończeniem. Jestem otwarta na Wasze opinie. Wieczorem lub po północy ( co by tradycji nie zniszczyć ) wstawię tutaj krótki filmik z zapowiedzią drugiego sezonu. Dam Wam odrobinę od siebie odetchnąć, bo szczerze powiedziawszy nie wiem, kiedy zacznę pisać drugi sezon. Mam jednak nadzieję, że będziecie czekać i nadal tak cudownie mnie wspierać. Jeśli ktoś chce być poinformowany o pojawieniu się pierwszego rozdziału sezonu numer dwa, zapraszam, z boku jest mój numer gg ;) Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszych czytelników :) xx
Skrzywdziłaś mnie. O mój bosh, jakżeś mnie skrzywdziła tym rozdziałem. Czytam to i czytam i nie mogę uwierzyć, żeś tak skrzywdziła loczka. Przecież on był grzecznym chłopcem, przecież się nie buntował - no dobra, palił, to niemiłe ale żeby go od razu traktować nożem? Mam nadzieję, że go ożywisz, moja panno! I że nie pozwolisz mu umrzeć, bo jeśli pozwolisz mu umrzeć to uznam, że ci się w dupie poprzewracało.
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, uwielbiam twój styl. Piszesz takim delikatnym, subtelnym językiem, pozbawionym tych wszystkich wulgaryzmów i takich potocznych słów, których pełno nam na codzień. Naprawdę, jestem zachwycona sposobem w jaki ty składasz zdania, jak sprawiasz, że tych kilka słów staje się spójną całością. I wiesz co? Czekam na ten drugi sezon z niecierpliwością, mam nadzieję, że będzie nawet lepszy niż ten obecny. Jesteś jedną z najlepszych dziewczyn, które piszą Larry - gratuluję :)
Cóż, to trochę przykre. Dopiero zaczynałaś, a tu już koniec pierwszego sezonu. Swoją drogą, ile sezonów planujesz? Jeśli gdzieś o tym wspomniałaś, a ja to pominęłam, to najmocniej przepraszam.
OdpowiedzUsuńNie musisz mi wierzyć, ale od 22 powstrzymuję się wszystkimi możliwymi sposobami od zaśnięcia. Tylko po to, by nie czekać z czytaniem nowego rozdziału do jutrzejszego poranka.
Hmm, więc... to, co zrobił Harry było takie.. odważne? (Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że powinnam pisać komentarze po przynajmniej ośmiu godzinach snu, przepraszam) Jeszcze niedawno był doskonałym przykładem neutralnie do wszystkiego nastawionego dupka. A uratował Louisowi życie. To coś znaczy, prawda?
Szczerze mówiąc, to od początki nie wierzyłam, że Harry mógłby tak po prostu wyjechać z powrotem do Francji.
Myślę, że zaraz zasnę na klawiaturze, więc...
Czekam na zapowiedź drugiego sezonu. I mam nadzieję, że będzie tak świetna, jak poprzednia.
Bo, szczerze mówiąc, zdobyłaś moje serce piosenką Oasis (moją ulubioną, swoją drogą) w pierwszej. Tak, zdecydowanie od tego się wszystko zaczęło ;)
I jeszcze takie pytanie: jest konkretny powód, przez który dodajesz rozdziały o tej porze?
Dziękuję, wielbię, x
Nie wspominałam o ilości sezonów, myślę, że to zależy również od tego, ilu będę mieć czytelników. Od razu zaznaczę, ze sezon drugi będzie miał więcej rozdziałów, ale nie będę ich dodawała codziennie (chyba, kto mnie tam wie). Odnośnie zapowiedzi drugiego sezonu.. nie nastawiałabym się coś spektakularnego, bo to tylko krótki filmik, efekt nudy. Jeśli chodzi o porę dodawania.. cóż, sama nie wiem. Nie ma konkretnego powodu.
UsuńTo ja dziękuję.
Jezus nie błagam.. nie dość, że właśnie przeczytałam epilog, w którym Lou zmarł (na innym blogu) to tutaj Harry zostaje ranny..
OdpowiedzUsuńNie mam sił na długo komentarz, musisz mi wybaczyć..
Rozdział świetny, poza tym strasznym szczególe .. Ale dzięki temu zostanie na dłużej w Londynie..
w każdym razie : pięknie piszesz. Nie mogę się doczekać kolejnej serii. :3
Co? Ale, że co...? ŻE CO?! Kurde, okruchu. Ej, to było mocne. Bardzo. Boże jestem w szoku. Curly został zraniony. Ała. Dwa razy nożem w żebra? Akurat teraz gdy spacerował uroczo z Lou?! Chill S. Wiem, że będzie dobrze - to w końcu jest pierwszy sezon. W każdym razie zakończenie jak najbardziej na plus. Jest tak efektowne i mocne, że o Boże. Nie będę cie zabijać. Rozmyśliłam się. Teraz będę czekać na drugi sezon jak poprana, wiesz? Ale... Hazziątko, poor Hazz. To teraz on 'przedłuża' swój pobyt w UK. Jak słodzio. Nialler i LouLou będą go odwiedzać. Uroczo.
OdpowiedzUsuńczekam na 2 sezon, kocham cię i weny xx
zabiłaś mnie. nie chcę więcej pisać. nadal moje oczy są mokre i pewnie jestem cała umaziana, ale to nie ważne. Harreh.. to boli, ale to dobrze. już tęsknie za każdym Twoim słowem, za specyficznym Harrym, za Lou, wesołym, odnajdującym się w Hazzie, za Els, za Nią bardzo będę tęsknić, i za Zaynam i Perrie - mam ogromną nadzieję, że Oni jednak będą razem. Niall.. za Nim również, choć tak naprawdę dużo o Nim nie wiemy i za Li z Daniell, który jest jak zwykle ukochany i uroczy. i oczywiście za Tobą, za Tobą i Twoim pięknym pisaniem. dziękuje.
OdpowiedzUsuńJa byłam święcie przekonana, że się pocałują, będzie tak romantycznie i wgl a tutaj napad *.* Myślałam że mi oczy wylecą, serio xD
OdpowiedzUsuńSmutno, mam dalej łzy w oczach... No i pięknie to opisałaś tylko szkoda że tak króciutko. <3
Już nie mogę doczekac się kolejnego sezonu :3
Harreh, mój mały, biedny francuski przyjacielu.
OdpowiedzUsuńUratowałeś życie Lou, czemu tylko sam poniosłeś klęskę?
Wiesz, czuję się cholernie źle. Źle mi z faktem, że życie, w którym nie byłoby Harry'ego nie ma najmniejszego sensu dla Louisa. Zastanawiam się dlaczego nic nie zrobił, nie przyznał się, nie powiedział... Zdziwił się, gdy zobaczył zdjęcie Haza z jego byłym chłopakiem. Ja rozumiem, że jesteś skomplikowana, a Haz trudny, ale dlaczego kończysz już pierwszy sezon. Gdybym miała patrzeć na zwiastun - który chyba zwiastuje całe opowiadanie - to musiałabym powiedzieć, że nie zamieściłaś w nim tego wszystkiego, co zdążyłam zauważyć. Trudno, może o to chodziło. W każdym bądź razie...
Zabarykadowana wysnutymi marzeniami, trwam w oczekiwaniu na kolejne, jeszcze piękniejsze słowa Miętowego Poniedziałku.... ♥
Twoje opowiadanie jest świetne, jak czytam rozdziały, to muszę na głos, bo moja przyjaciółka się wciągnęła, a jak to ona twierdzi 'lubi słuchać jak ktoś czyta', a dla mnie jest po prostu leniwa :P W wolnej chwili zapraszam na mojego nowego bloga: bythewayimwearingthesmileyougaveme.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBrak mi słów... to całe wydarzenie, aż mi łzy zaczęły napływać do oczu, kiedy Harry dostał dwa ciosy nożem. Pięknie zakończyłaś: "Harry Styles tej nocy uratował moje życie.
OdpowiedzUsuńŻycie, które bez niego nie miało najmniejszego sensu." Już nie mogę się doczekać 2 sezonu, tych wszystkich emocji. Podziwiam Cię, że tak szybko uporałaś się z 13 rozdziałami. Czytam od samego początku i nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Pozdrawiam i życzę wytrwałości w dalszym pisaniu. / Roksana.
Uwielbiam cię .. Bardzo mało jest takich opowiadań w których byłaby oryginalność i miło je się czytało. Twoje właśnie takie jest, gratulacje.A do tego jest takie jakby magiczne .. Co do rozdziału to jak każdy świetny. Szkoda mi Hazzy, choć wreszcie pokazał jaki jest naprawdę. Louis miał rację, że Harry jest przy nim sobą, skoro Hazz tak się zachował. Martwią mnie trochę te dwa ciosy w klatkę piersiową .. Ale przecież przyjechała od razu karetka i wgl. czyli będzie dobrze .. prawda ? Mam nadzieję, że tak. Czekam z niecierpliwośćią na filmik zapowiadający sezon II jak i sam sezon. Dziękuję, że piszesz coś tak wspaniałego.
OdpowiedzUsuń~ Noelle xx
To jest super . Nie wiem czy ci to już mówiłam , chyba nie . Masz wielki talent a to jest jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam . Nie mogę się już doczekać drugiego sezonu , pisz go jak najszybciej , please . Ciekawe co to będzie z Harry'm . Pewnie będzie żył , skoro ma być drugi sezon . Przynajmniej ja mam taka nadzieje bo jakby on umarł to ja umieram razem z nim . Nie no , żartuje . Ale serio , on Musi żyć . Inaczej Lou się przecież załamie . Dobra , już nic nie pisze . Ale proszę tylko , nie każ nam długo czekać bo my nie wytrzymamy bez tego opowiadania (: xx
OdpowiedzUsuńJak mogłaś to zrobić.?! Teraz jestem załamana dlatego, że nastąpił tak przykry koniec...a jednoczeście ciekawa co będzie dalej. Czekam na zwiastun.;3 P.S. Nowy rodział na becausetruelovecannothide.blogspot.com . xx serdecznie zapraszam.
OdpowiedzUsuńjakto koniec? tak tak oczywiście będziemy czekać a jakże by inaczej przecież kochamy te twoje zacne "wypociny" mam nadzieje że sszybko dodasz następny boprzyznam że mam szklanki w oczach :(
OdpowiedzUsuńMiętowa
Poświęciłam dwie godziny na przeczytanie tego wszystkiego i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że to najlepsze dwie godziny mojego internetowego życia. Cały sezon jest jednym słowem delikatny. Mimo kłótni Perrie z Zayn'em, mimo czasem aroganckiego zachowania Harry'ego to było po prostu subtelne? Najbardziej szkoda mi Niall'a, bo czuję, że mógłby poczuć coś do Harry'ego i w końcu przekonać się, że miłość nie jest zła. Był wyjątkowo.. ujmujący i rzadko, bo rzadko, ale w tym opowiadaniu to on był według mnie najlepszą męską postacią. Els, jest niesamowita, a to, że Louis okazał się gejem zbiło mnie z tropu. Poczułam się jak idiotka, naprawdę - można było się tego domyślić. Czekam na kolejny sezon i przepraszam, za żałosny komentarz, niestety nie jestem w tym najlepsza. Ps. tak, płakałam, ale nie wiem czy jest się czym chwalić. ;<
OdpowiedzUsuńzatkalo mnie. jedyne co jestem w stanie powiedziec, to to, ze to bylo cholernie piekne. kurwa. weny. x
OdpowiedzUsuń