Rozdział 8
Bezpodstawne zafascynowanie.
Niall
Środa. Wróciłem do Londynu. Rozmawiałem z Lou. Pod moja nieobecność Zayn zdążył rozstać się z Perrie, a Eleanor zupełnie się odizolowała. Nie byłem pewien, co właściwie się stało. Musiałem poznać Harr'ego. Od tak, dla zasady. Musiałem dowiedzieć się, dlaczego wszyscy tak bezpodstawnie do niego lgną. Owszem, był uroczy. Miał przenikliwe spojrzenie, ładny uśmiech i te niesforne, brązowe loki, ale.. co poza tym? Jakaś nieznana siła nakazywała mi nieustannie o nim myśleć. Zupełnie zwariowałem. Usiadłem przy kuchennym stole i zagarnąłem w dłoń szklankę z wodą. Wciąż bolała mnie głowa. Mama była zaskoczona moim przyjazdem. Sądziła, że spędzę u Josh'a co najmniej tydzień. Potrzebowałem porozmawiać z Liam'em. Był moim najlepszym przyjacielem, tylko jemu powierzałem swoje myśli wiedząc, że wszystko zostanie między nami. Właściwie.. nie wiedziałem, kim jestem. Nie wiedziałem czego oczekuję od życia. Lubiłem zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Pod każdym względem. Nie ograniczałem się, byłem otwarty. Liam to tolerował. Musiał. Jego kuzyn jest gejem, dlaczego więc miałby odtrącić mnie? Chłopaka który.. nie jest do końca pewien, kogo wolałby widzieć u swego boku. Być może myślałem o Harr'ym tylko dlatego, iż miałem świadomość, że woli facetów? Może najzwyczajniej w świecie byłem ciekaw, czy jestem w stanie go zauroczyć? Musiałem odwiedzić Liam'a. Wstałem i wyszedłem z domu. Zapewne będzie zaskoczony moją wizytą, ale przecież wie doskonale, że nie zwykłem uprzedzać. Po kilku chwilach intensywnego spaceru, byłem na miejscu. Pani Alice pomachała do mnie przyjaźnie. Spędzała naprawdę dużo czasu w swoim ogrodzie. Kochała róże. Podszedłem nieco bliżej i delikatnie się uśmiechnąłem.
- Dzień dobry. Liam jest w domu? - spytałem grzecznie, splatając palce obu dłoni za swoimi placami. Kobieta spojrzała na mnie uważnie i skinęła głową.
- Tak, tak. Ogląda jakiś film z Harr'ym. - drzwi do domu były lekko uchylone, do moich uszu dotarły śmiechy obu chłopaków. Mimowolnie poszerzyłem uśmiech i wszedłem do środka. Siedzieli na kanapie. Rzucali w siebie popcornem.
- Hej, dzieciaki. - powiedziałem cicho i ułożyłem dłonie na uparciu sofy. Liam wstał i posłał mi szeroki uśmiech. Podszedł do mnie i ochoczo objął mnie ramieniem. Tęskniłem za zapachem jego perfum. Był bardzo specyficzny. Kojarzył mi się z naprawdę wieloma, przyjemnymi momentami.
- Nareszcie znalazłeś dla nas chwilę. - spojrzałem w gorącą czekoladę tęczówek szatyna, który zacisnął tylko wargi. Czyżby ktoś tu jednak za mną tęsknił? Harry wyglądał na zadowolonego. Zupełnie jak tego popołudnia w "Cakes&Shakes", gdzie widziałem go po raz pierwszy. - Znasz już mojego kuzyna, prawda? - skinąłem głową i zająłem miejsce obok Francuza, który posłał w moją stronę perfekcyjny uśmiech.
- Nie mieliśmy okazji się bliżej poznać. - szepnął spokojnie, po czym zwrócił spojrzenie w stronę ekranu. Był niebywale przystojny. Jasne tęczówki uroczo kontrastowały z brązowymi lokami. Jego kości policzkowe były wyraźnie zarysowane. Nawet sposób w jaki się uśmiechał był po prostu idealny. Dopełnieniem była ta wymięta, granatowa koszulka, którą miał na sobie. Był jak Paryż nocą, choć przecież.. nigdy tam nie byłem. Przyglądałem mu się przez dłuższą chwilę. Wychwycił to. - Powinieneś spędzić ze mną kolejny poniedziałek. - wskazał na mnie palcem i westchnął lekko.
- Poniedziałek? - spytałem podejrzliwie, zerkając to na Liam'a, to na Harr'ego. Nie byłem do końca pewien, czy warto czekać, skoro możemy wyjść gdzieś razem chociażby.. zaraz. Władała mną niecierpliwość?
- Lody miętowe, Niall. Harry raczy nimi podniebienie w każdy poniedziałek. Pierwszy spędził w towarzystwie Eleanor, a dwa dni temu to ja byłem jego towarzyszem. - zielonooki skinął głową i wepchnął do ust garść popcornu.
- Dobrze. Chętnie. - wzruszyłem ramionami i subtelnie uniosłem kąciki warg ku górze. Dziwny rytuał, ale czego innego mogłem się spodziewać?
Louis
Eleanor nie odbierała moich telefonów. Złożę jej wizytę pełną wyrzutów, ale jeszcze nie dziś. Byłem bardziej zły, a niźli zmartwiony. Postanowiłem, że odwiedzę Liam'a. Byłem najzwyczajniej w świecie ciekaw, jak radzi sobie ze swoim nieokrzesanym kuzynem. W pośpiechu okryłem tors pasiastym swetrem, którego rękawy podwinąłem aż do łokci i pośpiesznie wybiegłem z domu. Na zewnątrz padał subtelny deszcz, nie chciałem o nim myśleć. Po kilku minutach dobiegłem do celu. Zapukałem do drzwi. Ufnie oparłem się o nie dłonią, łapczywie zagarniając do płuc kolejne dawki powietrza. Nie zauważyłem nawet, kiedy drzwi powoli się uchyliły. O mało co nie upadłem.
- Cześć, Lou. - Li przywitał mnie czułym uśmiechem i skinął lekko dłonią, zapraszają mnie do środka. - Jeszcze kilka chwil i będziemy mieć komplet. - skrzywiłem się, bo dotarło do mnie, że nie tylko ja postanowiłem spędzić tutaj wieczór. Zajrzałem do salonu. Tuż obok Harr'ego siedział wątły blondyn. Ucieszyłem się na jego widok.
- Niall, ej, tęskniłem. - podszedłem do niego i delikatnie go przytuliłem. On poklepał przyjacielsko moje ramie i usiadł na poprzednim miejscu. Zerknąłem w stronę szatyna, który zachłannie upychał w policzkach popcorn. Wyglądał jak chomik. Mały, z dobrym humorem.
- Witaj, Harry Styles, wielki artysto i pijaku. - szatyn zwrócił ku mnie swe spojrzenie i ściągnął brwi. Liam zaśmiał się donośnie. Ja sam nie mogłem powstrzymać rozbawienia. - Jest lepiej?
- Witaj, Louis Tomlinson, wstrętny zbawco potępionych dusz. - ironia w jego głosie przyprawiła mnie o dreszcze. Podstępny dzieciuch.
- Jest o niebo lepiej. - szepnął Liam, a ja szeroko się uśmiechnąłem i zająłem miejsce tuż obok blondyna. Czułem, że się dogadują. Czułem, ze wszystko zmierza w dobrym kierunku, a nasz gość czuje się tutaj coraz swobodniej.
- Co oglądacie? - zerknąłem na ekran i zmarszczyłem nos. Wyglądało mi to na.. mało zabawną komedię. Harry zacisnął wargi, a Niall wzruszył tylko ramionami. No tak, deszczowe wieczory w Londynie spędza się na bliżej nieokreślonych zajęciach. Spojrzałem na nich z wyrzutem. - Może gdzieś wyjdziemy?
- Macie tu jakiś interesujący klub dla gejów? - szatyn spojrzał na mnie z zaciekawieniem. Wlepiłem w niego zaskoczone spojrzenie. Jego bezpośredniość odrobinę zbiła mnie z tropu. Zupełnie jak wtedy, gdy pokazał mi fotografię przedstawiającą jego, wraz z byłym chłopakiem.
- Ale wiesz, że raczej.. żaden z nas nie zechce Ci towarzyszyć. - wyjaśniłem mu, a on subtelnie się uśmiechnął.
- Wiem. Właśnie dlatego spytałem. - wyższość na jego twarzy przyprawiła mnie o uśmiech, a Liam zdzielił go wielką, puchatą poduszką, na co Styles tylko cicho jęknął.
- Pytałem poważnie. Nie macie ochoty na wyjście? - zanim którykolwiek z nich zdołał mi odpowiedzieć, do moich uszu dotarło pukanie do drzwi. Payne zaśmiał się odruchowo. Przez chwilę obawiałem się, ze to El. Nie wiedziałabym, jak się przy niej zachować. Unikała mnie. Odetchnąłem dyskretnie, gdy głos Zayn'a wprawił powietrze w delikatnie drganie.
- Męski wieczór? - brunet spojrzał na nas i odruchowo się uśmiechnął. To zabawne, ze wszyscy mieli ochotę spędzić czas właśnie tutaj. Zacząłem się obawiać, że Harry przyciąga do siebie ludzi nazbyt przesadnie.
- Teraz już zdecydowanie tak. - Francuz spojrzał w jego stronę, a Zayn poszerzył uśmiech. Po chwili podszedł do niego i zagarnął go w swoje objęcia. Zaraz, coś mnie ominęło? Malik nie darzył szatyna zbyt wielką sympatią, a teraz przytula go z tak wielką ochotą?
- Jesteśmy w komplecie. - Liam wciąż nie mógł uwierzyć, że cała nasza piątka zebrała się u niego bez jakiegokolwiek planowania. Swoja drogą, ten fakt był odrobinę dziwny. - Co pijemy? - Harry aż wzdrygnął się na to pytanie.
- To czas na.. - szepnął z uśmiechem i wstał. Payne wiedząc zapewne o co chodzi, pokręcił tylko głową.
- Zostaw Grey Goose na swój wyjazd. Znajdę coś godnego uwagi. - uniósł ku górze palce wskazujący i skierował swe kroki w stronę kuchni. Zerknąłem na Harr'ego, który na powrót zajął miejsce na sofie.
- Właściwie.. kiedy wyjeżdżasz? - spytałem półszeptem, a oczy pozostałych zwróciły się w stronę wątłego chłopaka. Styles zamyślił się na krótką chwilę.
- Cóż, za trzy tygodnie. Chyba ze Liam zechce wykopać mnie wcześniej.
Było lekko. Nie czułem skrępowania, nikt go nie czuł. Chyba każdy z nas cieszył się z zaistniałej sytuacji. Cieszył się, że jesteśmy tu wszyscy i bez względu na pogodę chociażby, możemy po prostu porozmawiać, przy odrobinie alkoholu. Liam zaserwował nam słodkawe drinki. Harry nie był zadowolony, gustował w nieco mocniejszych specyfikach, ale zgodził się na to ( jak sam nazwał ) "spokojniejsze doświadczenie". Na moment zapomniałem o tym, co powoli zabija mnie od wewnątrz. O wszystkich troskach, zmartwieniach. Zresztą, nie tylko ja. Zayn uśmiechał się co kilka chwil. Potrzebował nas. Potrzebował czuć, że będziemy go wspierać bez względu na to co się wydarzy. Na tym właśnie polegała przyjaźń. Nasza przyjaźń. Kochałem tych ludzi. Byliśmy rodziną, w pewnym sensie. Cieszyłem się, że Harry stawał się jej nowym członkiem. Cieszyłem się, że nie spędza wieczorów w swoim pokoju, że nie oddycha powietrze pełnym dymu, że nie wlewa w siebie alkoholu. Cieszyłem się, że jest z nami. Że się uśmiecha. Chyba zbyt często władała mną potrzeba uszczęśliwiania innych. Pragnąłem by Harry zapamiętał nas jak najlepiej. Po kilku drinkach odbyła się dość zabawna sesja zdjęciowa. Pani Alice okazała się niezłym fotografem.
Eleanor
Nie mogłam zasnąć. Deszcz natrętnie wybijał na szybie nieznaną mi melodię. Moje myśli krążyły wokół tego, jak fatalnie się czułam. Schudłam kilka kilogramów. Nie zauważyłam jednak żadnych godnych uwagi zmian. Wyglądałam tak samo, jak kilkanaście dni temu. Czyżby cała ta kuracja poszła na marne? Mama wmawiała mi, że wyglądam źle, że powinnam więcej jeść. Powinnam chyba.. jeść cokolwiek. Głód męczył mnie niemiłosiernie, szczególnie w chwilach takich jak ta, kiedy moje ciało zupełnie ze mną nie współpracowało. Powinnam już zasnąć. Chciałam już odpłynąć. Za tydzień kolejna sesja. Kolejne rozczarowanie? Jeśli tak, będę na siebie bardzo zła. Staram się, naprawdę się staram. Ćwiczę intensywnie. Koleżanka poleciła mi masę tabletek, które rzekomo miały mi pomóc. Najczęściej przygody z nimi kończyły się w toalecie. Mój organizm powoli odrzucał wszystko. I to zdawało się być.. dobrą rzeczą. Subtelny pozytyw, tuż przez snem.
Boziu.. aż płakać mi się zachciało na to, że Harry wyjeżdża za trzy tygodnie, nie wiem czemu. w każdym razie rozdział jak zwykle cudownie mi się czytało. kocham tę historię. straszliwie, ale to straszliwie brakowało mi Harrego, ale to z przyzwyczajenia. jestem ciekawa co z Niallerem kochanym, wydaje się być taki zagubiony, mam nadzieję, że po rozmowie z Li, jeżeli takowa się odbędzie, polepszy się jego samopoczucie i coś się rozwiąże, bo to świeża sprawa.
OdpowiedzUsuńco do Lou.. cholera.. próbuje już dostrzegać 'czegoś' w jego wypowiedziach i myślach odnośnie Harrego, ale jeszcze za wcześnie, a tak strasznie nie mogę się doczekać:( ale z drugiej strony, tak jak Ci mówiłam, że w tym opowiadaniu polubiłam bardzo Eleanor i jest mi jej ogromnie żal, nie wiem jak Ona sobie poradzi, naprawdę. niech Lou wreszcie ruszy dupę i się Nią zainteresuje, choć to wbrew mojemu marzeniu.. ech, widzisz co Ty ze mną robisz? ;)
O kurcze El co Ty z sobą robisz ?! Zbliża się burza więc moja opinia nie będzie długa. Świetny rozdział ! Tak troszeczkę no brakuje mi tutaj WSZYSTKIEGO CO ZWIĄZANE Z NASZYM HARRYM. mało miłości pisz dalej ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Czekam na kolejny i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://brevis-vita.blogspot.com
Ten rozdział jest fantastyczny.. Jest dużo blgów o Larry'm jednak ten Twój jest jedyny w swoim rozdzaju... Po prostu WYJĄTKOWY. Niewiem ile razy Ci to powtarzałam i ile razy Ci to jeszcze powiem, ale uwielbiam to opowiadanie.. Uzależniłam się od niego. Co do rozdziału.. Mam nadzieję, że Harry zostanie dłużej niż tylko te trzy tygodnie.:) Czekam na następny. Zaglądnij też na mojego bloga becausetruelovecannothide.blogspot.com - opowiadanie o Larry'm. ~ Anka.x.D.
OdpowiedzUsuńLubię wchodzić na tego bloga nie ze względu na to, że codziennie pojawia się tutaj nowy rozdział, ale bardziej dlatego, że zawsze czeka mnie spotkanie z moimi ulubionymi bohaterami. Takie bezpodstawne zafascynowanie po ciężkim dniu.
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział, miałam przed oczami Harry'ego
mówiącego, że wyjeżdża już za 3 tygodnie, może wcześniej.
Mimowolnie w moich oczach pojawiły się łzy. Dlaczego to musi skończyć się tak szybko?
Zabarykadowana wysnutymi marzeniami, trwam w oczekiwaniu na kolejne, jeszcze piękniejsze słowa Miętowego Poniedziałku.... ♥