5 października 2012

III

3. Jesteś jak diament, a diamenty są na zawsze.





początek listopada, Londyn

Perspektywa Harry'ego.

Potrzebowałem toksycznego powietrza. Mieszanki papierosów i alkoholu. Tęskniłem za dawnym stylem życia, a bycie słabym nie wychodzi mi na dobre. Nikomu nie wychodzi. Obnażyłem swoje uczucie przed Louis'em całując go. On jednak nie wykonał żadnego kroku w stronę naszej bliskości, więc może najzwyczajniej w świecie wystarcza mu przyjaźń? Nie zamierzam się przed nim płaszczyć. Mogę mieć każdego, poza tym niezdecydowanym, pogmatwanym, cholernie cudownym Brytyjczykiem. Nalałem do niskiej szklanki odrobinę wódki. Uniosłem szkło ku górze obserwując jak alkohol lubieżnie otula każdą ze ścianek. Miałem pewność, że na przestrzeni kilku najbliższych chwil rozrzedzi moją krew i wszystko stanie się łatwiejsze. Byłem taki naiwny.

"Nie wiem co robisz, ale znajdź dla mnie moment." Jego wyczucie czasu było godne pozazdroszczenia. Uśmiechnąłem się do swojego telefonu, a zaraz potem wlałem do gardła piekącą ciecz. Poczułem jak ulatuje ze mnie wszystko co złe; każda słabość, lęk i obawa. To takie żałosne, że alkohol był jedynym źródłem mojej sił. Był esencją mojej osobowości, nieodzowną częścią charakteru, który tak długo i zawzięcie kreowałem.
Dzwonek do drzwi.

- Potrzebowałeś ciszy, wiem.. - jego dłonie drżały, a spojrzenie zdawało się być zupełnie nieobecne.
Wyglądał inaczej niż w ostatnich dniach. Jego irytująca pewność siebie umknęła gdzieś pośpiesznie, ustępując miejsca czemuś, czego jeszcze nie poznałem. Materiał jasnej koszulki ściśle przylegał do jego torsu. Klatka piersiowa falowała pod wpływem niespokojnego oddechu. Byłem pewien, że biegł.
- Ale? - uniosłem brwi, a on niepewnie wszedł do przedpokoju.
- Ja potrzebuję Ciebie.
Prychnąłem.
- Wybacz, Louis, ale nie mam ochoty na spacer, wypad do kina czy herbatę w towarzystwie kumpla. - wyjaśniłem, a zapał którym szatyn dysponował nagle przygasł.
- Więc nie bądźmy kumplami. - mruknął z wyrzutem i oparł się plecami o zamknięte drzwi.
W jego oczach nie było bólu. Wróciła jednak tak przeklęta pewność siebie. Kąciki jego ust uniosły się w subtelnym uśmiechu. Kurwa, nienawidzę gdy wszystko spływa po nim z taką łatwością.
- Okey. - wzruszyłem ramionami. Kiedy chciałem odejść, złapał mnie za rękę.
- Okey. - powtórzył ciszej i powoli przyciągnął mnie do siebie.

Byłem pewien, że sobie pójdzie. Trzaśnie drzwiami, bo uraziłem jego egocentryczne ego. On jednak odsunął na bok wszelką złość, rozczarowanie i brak kontroli. Zdominowałem go, ale tego właśnie potrzebował. Ułożył dłonie na mojej klatce piersiowej. Poczułem ciepło jego skóry, nie zamierzałem jednak nijak reagować. Uśmiechnął się, sunąc palcami w dół. Wodził wzrokiem za ruchem własnych dłoni. Po chwili zacisnął je na materiale mojej koszulki i uniósł spojrzenie na moją twarz. Nigdy dotychczas nie widziałem go tak uległego. Starał się przekazać mi każdą myśl za pośrednictwem ruchu źrenic. Jego wargi powoli się rozchyliły. Poczułem przyśpieszone bicie jego serca. W tej chwili był kimś innym. Jakby zdjął maskę, mając pewność że pokocham jego prawdziwe oblicze. Byłem pewien, że Louis nigdy nikogo przede mną nie grał. W ostatnim czasie.. tylko skrywał to, co naprawdę czuł. Zdążyłem już nawet wziąć pod uwagę, że względem mnie nie czuł po prostu niczego.

- Kochasz mnie. - wyszeptał z brakiem jakiejkolwiek wyższości i dotknął dłonią mojego policzka. Imponował mi, choć wystawiał moją cierpliwość na wielką próbę.
- Skąd ta pewność? - spytałem ochrypłym głosem, a on z uśmiechem pokręcił głową.
- Wiem to. Nawet teraz patrzysz na mnie jak tamtego wieczoru.
- Louis, nie baw się mną. - zacisnąłem wargi i zsunąłem jego dłoń z mojej twarzy. Miał nade mną kontrolę. Nie potrzebowałem tego. Bałem się tego.
- Nie, Curly.. - szepnął błagalnie. - ..to nie tak.
Utonąłem w jego lazurowych tęczówkach jak w ukochanym oceanie. Nic nie miało znaczenia.
- Obaj tego potrzebowaliśmy, wiesz? Przeszkód, odrobiny czasu. Nie jesteś prosty. - pokręcił głową. - Nie zamierzałem Ci niczego ułatwiać.
- Teraz to robisz. - zauważyłem słusznie, a Lou odruchowo poszerzył uśmiech.
- Bo już dłużej nie mogę trzymać Cię na dystans.

Był cholernym manipulatorem. To niezwykłe, że nie zauważyłem tego wcześniej. Gdy go poznałem był tak przesadnie ludzki. Teraz pokazał mi część siebie, której nie znałem. Pokazał mi, że potrafi uczynić wszystko bardziej wartościowym. Każda spędzona z nim chwila, każda noc, każde jego spojrzenie  i uśmiech przeznaczony tylko dla mnie; to wszystko prowadziło do tego. Moglibyśmy się wzbraniać przed odruchami serca. Mógłbym wyjechać i nie pisać. Ryzykiem w tym przypadku jest chęć zakosztowania czegoś ponad przyjaźń, a ja.. lubię ryzyko. Nawet jeśli wszystko ma upaść jak zamek z piasku i nie pozostawić po sobie nawet błahego wspomnienia.


Poszerzać horyzonty. Żadnych granic. Nigdy.


Jego dłoń na powrót spoczęła na moim policzku. Moje powieki opadły w dół, gdy ciepło jakim dysponowała jego skóra poraziło moje komórki. Wiedziałem jednak, że jesteśmy naprawdę blisko, czułem na swoich ustach jego przepełniony uczuciem oddech.. To wszystko było jak sen. Musiałem wyzbyć się siebie, stać się tym, kim byłem, odkopać z przeszłości dawnego mnie. A Louis? On pokazał mi, że jest w stanie narazić przyjaźń, że nie boi się stawiać kroków na przód. Nasze wargi dzieli zaledwie jeden, przeklęty centymetr. Czułem jego smak, wspomnienie naszego pierwszego pocałunku było teraz niebywale realne. Jakbym cofnął się w czasie, tyle, że teraz Louis trzymał w dłoniach inicjatywę. Byłem pewien, ze tego nie spieprzy. Ostrożnie dotknął ustami moich. Nasze wargi zaledwie się o siebie otarły.
- Kocham Cię. - wyszeptał drżącym głosem. - Jesteś..
- Shh. - uśmiechnąłem się lekko i pocałowałem go. Po prostu.
Nacisnąłem na jego usta z brakiem jakiejkolwiek siły. Wszystko zdawało się być przesadnie delikatne i czułe. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. On chciał mnie takiego jakim byłem. Chciał mnie takiego, jakim ja nie chciałem być. Czy to nie dziwne, że wolałem obnażyć mu siebie, niż być dupkiem i wciąż tkwić w przyjaźni z kimś tak wyjątkowym? To wszystko przestało nam po prostu wystarczać. Tylko my mogliśmy postawić krok do przodu. Razem. Czyste szaleństwo. Poczułem się, jakby ktoś podarował mi coś czego pragnąłem od bardzo dawna i choć jesteśmy tylko ludźmi, czułem w powietrzu wyjątkowość. Jakbym stawiał nas ponad, ale czy to miało znaczenie? Gdy musnął moje wargi po raz ostatni, odsunął się i ułożył dłoń na klamce.
- Zaczekaj. - szepnąłem, uprzednio wplatając palce w jego wolną dłoń.
- Wieczorem, Harry. Będę wieczorem.


Perspektywa Zayn'a.

Nie wiedziałem dlaczego obiecałem Eleanor ten wspólny wypad. Zupełnie nie miałem na niego ochoty. Ona i Louis znowu zechcą mnie umoralniać, jakbym tego potrzebował. Traktowali mnie jak małego chłopca, który nie wiedział co robi ze swoim życie. Wiedziałem, doskonale. Popołudnie w towarzystwie dwójki przyjaciół zwiastowało mękę, to smutne. Na przestrzeni kilku tygodni stali mi się zupełnie zbędni. Ludzie stali się zbędni. Może dlatego, że mogłem liczyć tylko na siebie? Nikt nie był w stanie wejść do mojej głowy i pomóc choć w najmniejszym stopniu. Nie, żebym tego chciał, a jednak myśl, że to niemożliwe sprawiała mi ból. Jestem chyba bardziej pogmatwany, niż mi się wydawało.

Wyszedłem z domu, uprzednio wsuwając na ramiona ulubioną, czarną bluzę z kapturem. Lou i El czekali już na mnie. Odniosłem wrażenie, że włada nimi przesadne podekscytowanie. Przywitałem się z szatynem delikatnym uściskiem dłoni, a Els już po chwili wpadła w moje ramiona. Uśmiechnąłem się odruchowo, przez chwilę przytrzymując ją przy sobie. Lubiłem jej optymizm. Czasem bywał zaraźliwy.
- No powiedz mu. - Calder szturchnęła Lou w bok, a on tylko zerknął na swoje buty. Uniosłem brwi.
- Ja i Harry.. - zaczął, a ja lekko poszerzyłem swój uśmiech. No tak, to było do przewidzenia.
- Nareszcie. - stęknąłem, a szatyn rzucił w moją stronę pogardliwe spojrzenie. - No tak, obaj jesteście.. wiesz. Nic nie stało na przeszkodzie. - dodałem.
- Milcz, Malik. - syknął Lou, a ja zaśmiałem się donośnie.
- Dokąd idziemy? - wtrąciła cicho szatynka, ufnie łapiąc mnie pod ramię.
Zapach jej perfum machinalnie unosił kąciki moich ust. Była powiewem czegoś nienagannego i niebywale pięknego. Była jak dobra wiadomość albo długo wyczekiwany prezent. Sam nie wiem, czułem się przy niej szczęśliwy, choć nadto o niej nie myślałem. Przez moje życie przewinęło się w ostatnim czasie wiele dziewczyn. Nie przywiązywałem do tych znajomości zbyt wielkiej wagi.
- Nasza ulubiona knajpka w centrum. - zaproponował Tomlinson, po czym zerknął w moją stronę. Ten cwaniacki uśmiech przyklejony do jego warg nie zwiastował niczego dobrego. - Widziałem Cię przedwczoraj z taką rudą..
- Nie pamiętam imienia. - wzruszyłem ramionami na wspomnienie o jednej z moich ostatnich towarzyszek.
- Emm.. okey. - Lou skrzywił się nieznacznie. - A wczoraj z blondynką.
- Kuzynka Perrie.
- Co? - oburzyła się El. - One są dla siebie jak siostry, Zayn.
- Wiem - spojrzałem na nią surowo.

Spacer zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Sporo milczeliśmy, ale mnie osobiście wcale to nie przeszkadzało. Wiedziałem, że Eleanor potępia moje zachowanie. Skoro zamknąłem rozdział życia, które wiodłem z Perrie, nie powinienem do tego wracać. Owszem, to racjonalny pogląd na sprawę. Cóż jednak mogłem zrobić? Julie jest piękna. O wiele bardziej naturalna i otwarta. Zgodziła się na spotkanie, nie zmuszałem jej. Poza tym potraktowałem ją inaczej i liczę na kilka kolejnych chwil w jej towarzystwie. Pytanie tylko, czy robię to bo naprawdę jest w moim mniemaniu kimś interesującym, czy chcę tylko dopiec Edwards? Obie opcje niosły powodzenie dla mnie, więc może warto byłoby je jakoś sprytnie połączyć.


Liście klonu o tej porze roku kradły kolor Twoim tęczówkom.


Louis zostawił nas samych kwadrans przed ósmą. Twierdził, ze musi biec do Harry'ego. Teraz będą nierozłączni? Co ja gadam, zawsze byli. Chciałem odprowadzić Els pod sam dom. Być może przesadnie się o nią martwiłem, ale zawsze była niezwykle krucha. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało. Zmarzła odrobinę, nic dziwnego, ten cienki sweterek nie nadawał się na taki wieczór. Narzuciłem na jej ramiona materiał swojej bluzy. Podziękowała skinieniem głowy.

- Obiecasz mi coś? - spytała półszeptem, patrząc przed siebie.
Można by odnieść wrażenie, że choć do mnie mówiła, myślami była w zupełnie innym miejscu.
- Yup. Co tylko zechcesz.
- Jeśli ją lubisz, wiesz, Julie.. to dobrze. Jeśli jednak chcesz się nią zabawić by zranić Perrie..
- Els. - przerwałem jej. - Za kogo Ty mnie właściwie masz?
Przystanęła na moment.
- Ja? To Ty kreujesz siebie na wielkiego dupka. - posłała w moją stronę ironiczny uśmiech, po czym jeszcze szczelniej otuliła się bluzą.
- Sprawianie bólu Edwards niczego nie zmieni. Moje rany już się zabliźniły. To, jak traktuję kobiety to mój interes. Nigdy żadnej do niczego nie zmusiłem i nigdy nie obiecałem, że zadzwonię. Jasne? - wyjaśniłem, a szatynka mruknęła coś pod nosem.
- Jesteś wspaniałym facetem, Zayn. Nie schowasz tego pod kilkudniowym zarostem, nieustannym trzymaniem szluga między wargami i spędzaniem każdej nocy z inną dziewczyną.
Ruszyła powoli wzdłuż chodnika, a ja za nią.
- Ja Cię znam. - dodała po chwili, uśmiechając się przy tym tryumfalnie. - I wiem też, że kochałeś blondynkę. To, że coś się skończyło nie oznacza, że nie warto rozpoczynać czegoś nowego.


Perspektywa Louis'a.


Nocne powietrze pachniało tęsknotą. Chciałem tylko.. przy nim być. Słyszeć jak oddycha i mieć pewność, że jest szczęśliwy. Wszystko inne nagle stało się tak dotkliwe błahe. Nie miało znaczenia. Czułem się za niego w pewnym sensie odpowiedzialny, zapewne z wzajemnością. Ta subtelna, dzieląca nas różnica wieku nigdy nie była dostrzegalna. Harry jest niezwykle dojrzały. Nawet ja czasem zapominam, że jest gówniarzem.

- El z Tobą nie wróciła? - spytał czule i zamknął za mną drzwi. Położyłem sweter na blacie komody.
- Znającą ją, zechce wyperswadować coś brunetowi. - skrzywiłem się.
- A Ty?
- Ja tęskniłem. - szepnąłem spokojnie, a szatyn tylko westchnął.
Był nad wyraz spokojny. Ucichł nagle, wyplenił arogancję?
- Zrobiłem herbatę. - dopowiedział po chwili, po czym ujął moją dłoń i delikatnie pociągnął mnie za sobą do swojego pokoju. Był podekscytowany, ale to uczucie zdawało się go przytłaczać.
- Hey, coś nie gra? - spytałem z troską, gdy usiadł na łóżku.
Odsunął z czoła gesty, czekoladowy lok i uśmiechnął się delikatnie.
- Nie znasz mnie takiego, Lou. Nie wiesz jaki jestem, kiedy się angażuję.
- Cichy? - zająłem miejsce obok niego.
- Normalny. - szepnął zachrypniętym głosem i otulił spojrzeniem moją twarz.
- Harry Styles normalny? No way. - na moje wargi wkradł się ciepły uśmiech. Curly tylko pokręcił głową, by po chwili wtulić policzek w moje ramię.

Był inny. Dla mnie, dla siebie przede wszystkim. Czuł się z tym.. nijak. Musiał przywyknąć. Czytałem z jego oczu jak z otwartej księgi. Nagle nie miał przede mną tajemnic. Ja sam postanowiłem otulić go niewyobrażalną dozą troski. Znam go jednak. Ponad to wiem, że żaden człowiek nie potrafi się zmienić aż tak bardzo. Tęskniłbym za dawnym Harry'm. Za jego arogancją, szczeniackimi odzywkami i pochopnymi decyzjami. Takiego go pokochałem. Nigdy nie wymagałabym, by cokolwiek w sobie zmieniał.



***


Dobry wieczór, kochani x
Ostatni rozdział chyba nie przypadł Wam do gustu. Miałam nadzieję, że ten będzie lepszy, ale nie jestem z niego zadowolona. Nie mam ostatnio nastroju do pisania, wybaczcie.
Poza tym chciałam poruszyć pewną kwestię. Ktoś ostatnio spytał, czy byłaby możliwość spotkania się ze mną. Pewnie, że tak ;) Jeśli ktoś jest z Krakowa lub okolic, chętnie zaproszę go na kawę albo spacer. Jestem otwarta. Więc.. jeśli kogoś najdzie ochota, znacie mój numer gg.
Pozdrawiam Was ciepło i dziękuję.

18 komentarzy:

  1. Jeśli mam być szczera, to cholernie nie podoba mi się zachowanie Zayna. Wkurza mnie. Rozumiem, że wciąż gdzieś w środku cierpi, ale rani Eleanor. Boże, staję po jej stronie, co się ze mną dzieje? Ale nieważne. Malik powinien mieć trochę szacunku, ze względu na nią. Co do Harry'ego. Uległ. Myślałam, że jest masochistą, przez ten kontakt z Lou, ale okazał się być uległą jednostką, która potrzebuje go do oddychania. Cieszę się, że Louis postawił w pewien sposób na swoim. Rozdział jest świetny, jak zwykle słowa łączą się w harmonijną całość. Wiesz, że uwielbiam to, co piszesz i jestem Twoją wierną fanką. Zrób coś tylko z Malikiem, bo go zabiję!
    A co do spotkania... Studiuję w Krakowie ^^ wyczuwam oddawanie Ci pokłonów na Rynku, gdy Cię spotkam. Pozdrawiam! xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że Harry Louis są razem. Nareszcie. ;) Widać, że Harry bardzo angażuje się w ten związek.. Lou z resztą też. To takie wspaniałe, że Lou w końcu odważył się zrobić następny krok.. <3 Naprawdę cieszę się z ich szczęścia. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. - Co do Zayna. Już nie wiem, co mam o tym wszystkim, o tym Jego postępowaniu sądzić. Współczuję Eleanor, która tak bardzo stara się mu pomóc. Mam nadzieją, że się jej to uda. Tylko niech Malik nie robi tego, przed czym ostrzegała Go Els. Błagam, niech nie krzywdzi tej kuzynki Perrie, oraz nie zrobi czegoś co mogłoby krórąś z nich zranić. - Bardzo się cieszę, że dodałaś już ten fantastyczny rozdział <3 I nie mów, że wyszedł Ci źle, bo to nie jest prawda. Rozdział był.. Jej.. Nie mogę znaleźć słów, aby go opisać.. Był po prostu genialny.. Czekam niecierpliwie na kolejny. Dodaj szybko! Xx życzę weny <3 @Larry1DLove [Zapraszam do mnie na becausetruelovecannothide.blogspot.com -Larry, Niam]

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś niesamowita.
    Boli mnie zachowanie Zayna to jak rani tych wszystkich ludzi, bliskich mu ludzi. Rozumiem tęsknotę, ból, rany wewnętrzne, ale takim zachowaniem wiele nie zdziała. Tylko oddala się od przyjaciół i strasznie rani El. Ona chce mu pomóc, ale Malik tę pomoc odrzuca.
    Harry dał się zbliżyć Louisowi. Między nimi od początku narodziła się niewyobrażalna więź, którą odkrywali z dnia na dzień.
    Pierwszy raz komentuję Twojego bloga ponieważ czytam go od niecałego tygodnia. Nadrabiałam poprzednie rozdziały. I jestem pod wielkim wrażeniem Twojego talentu. Tego jak piszesz, jak przelewasz słowa na to opowiadanie. Wkładasz w to całe swoje serce. Chciałabym kiedyś pisać tak jak ty.
    Co do spotkania chętnie bym Cię poznała ale niestety Kraków to za daleko. A chciała bym Cię zapytać jeszcze ile masz lat?
    http://pechowe-szczescie-czy-szczesliwy-pech.blogspot.com/ zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  4. oooj to opowiadanie jest przecudowne a fakt że Hazza się zaangarzował jest przecudowne choć mam wrażenie że będzie za spokojny ale mam wrażenie że go jakoś odpicujesz hahahha :D mówił ci ktoś kiedyś że masz bardzo niską samoocene ? jeśli nie to mówie ci to JA :D hahah rozdział jest nadzwyczaj cudowny i przeuroczy co uwielbiam tak sądze że teraz będzie full romantic Larry omomomommm czekam na to od dawna :D

    PS. ja jestem z pod Krk :D

    Hope

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy1:31 AM

    ja jestem z okolic krk ; ] więc dołączam się do spacerku ; p a rozdział jak zawsze cudowny! i przynajmniej nie robisz takich długaśnych przerw ze zdąży sie zapomniec co to za opowiadanie do nastepnego rozdziału xd i ja chce więcej larrregooooooooo xd i zayeanor

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno nie komentowałam, sama nie wiem czemu. Po prostu.
    Malik. Kocham go, bo w pewien sposób jest taki jak ja kiedyś. Robię jedynie za damską wersję. Tak jak byś przestawiała po kolei etapy mojego życia. Krucha jak Eleanor. Wredna i zimna jak Zayn. Bojaźliwa i zraniona jak Harry. Pewna swojego jak Lou.
    Lubię jak kreujesz każdego po kolei. Chciałabym umieć tak pięknie wszystko opisać.
    Weny x

    OdpowiedzUsuń
  7. Co ty .! Tamten rozdział był boski , tak samo jak ten .!
    Haha . Zaynowi zaczyna zależeć na Eleanor ale nie chce się to tego przyznać .
    Uwielbiam Twój styl pisania .!
    Jesteś świetna .!
    ;)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Chłopcy moi, nareszcie. Czuję się dumna, jak matka ze swojego dziecka. Tak długo na to czekałam.
    A zachowanie Zayna naprawdę mnie niepokoi. Chciałabym, żeby Els przemówiła mu do rozsądku. żeby zburzył ten mur, który wokół siebie zbudował i zrozumiał, że są ludzie, którym można ufać. A gdyby jeszcze między nim a El zaszło coś więcej... to byłoby spełnieniem moich marzeń.

    Będę z wielką niecierpliwością czekać na nowy, pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy11:29 AM

    Wspaniałe... Xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, że dopiero teraz, ale jestem tak strasznie beznadziejna w dodawaniu komentarzy, że wręcz powinno istnieć prawo, które by mi tego zakazywało. Ale pewnie jestem po prostu zbyt leniwa i jakoś nieprzekonana do tego, że kogoś może interesować moje zdanie. Ale postaram się to naprawić...
    Uwielbiam twoje opowiadanie. Już odnośnie samego pomysłu mogłabym piać peany na twoją cześć. Wszystko jest takie dopracowane, opisane z takim wyczuciem, że gdy zaczynam czytać stworzone przez ciebie słowa przenoszę się w ten świat i mam wrażenie, że jestem po prostu jedna z nich. Kolejną przyjaciółką z paczki, która po prostu ma najmniej kwestii, ale potrafi obserwować... Cała ja ;)
    Powinnam cię ozłocić za sposób w jaki opisałaś uczucie rodzące się między chłopakami. Lepiej się chyba nie dało tego zrobić... Mam tylko nadzieję, że dalej będziesz tworzyć równie cudowne rozdziały.
    Jako wieczna romantyczka, która ponad życie kocha szczęśliwe zakończenia, marzę o tym byś jakoś "przywaliła" Zaynowi na tyle mocno, by w końcu zrozumiał... By w końcu otworzył oczy i ujrzał tą delikatną, drobną dziewczynę, która trwa przy nim niezależnie od wszystkiego. Tak bardzo chciałabym, by oboje byli szczęśliwi... Ale to ja. Zawsze wszystkich chciałabym widzieć w objęciach miłości. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnych rozdziałów i w tej chwili żałuję tylko jednego... że mam tak daleko do tego Krakowa, ale może kiedyś wpadnę do Polski i uda mi się spotkać dziewczynę, której słowa chwyciły mnie za serce... Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    @KateStylees

    PS A gdybyś miała kiedyś chwilkę, by zajrzeć do mnie i zostawić swoją opinię i może jakieś rady, to byłabym bardzo szczęśliwa.

    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  11. siema! :D
    na początek zacznę od tego, że Twoje opowiadanie czytam już od jakiegoś czasu, jednak do tej pory jakoś nie chciało mi się skomentować - tak wiem, szczerość to podstawa. jednak od dnia (czyli wczoraj), kiedy postanowiłam sobie założyć konto na blogerze, postanowiłam, że teraz będę komentować wszystkie opowiadania, które czytam xD

    to opowiadanie od samego początku ma w sobie coś magicznego. piszesz niesamowicie lekko, sprawnie łącząc ze sobą kolejne słowa, tym samym zamieniając je w piękne zdania ;) chciałabym mieć przynajmniej 0,001% Twojego talentu!

    nie będę komentować poprzednich sezonów, więc może zacznę od tego, co? rozumiem, że Zayn przechodzi przez naprawdę dupne chwile, ale moim zdaniem powinien się ogarnąć i zauważyć, że obok siebie ma naprawdę oddanych przyjaciół, szczególnie Eleonore, której ewidentnie na nim zależy. możliwe nawet, że prócz przyjaźni czuje do niego coś znacznie więcej? ;> to niestety wiesz tylko Ty sama. Harry & Louis są tacy słodcy, że pozostaje mi tylko życzyć im szczęścia, by żadna nie pożądana kłoda nie wpadła im pod nogi. po tym wszystkim zasługują na szczęście! trochę w tym wszystkim brakuje mi Liama, który z tego co dowiedzieliśmy się w ostatnich rozdziałach drugiego sezonu, ma zostać ojcem, oraz Nialla ^^

    co mi zostaje? chyba tylko życzyć Ci dużo weny, czasu i sił na pisanie kolejnych rozdziałów. :D

    Pozdrawiam, matrioszkaa ^^

    chocolattesmile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. LAAAAAAAAAARY <3
    jestem szaleńczo zakochana w tej dwójce.. tak pewny krok ze strony Lou, który wydawał mi się tak przytłamszony postawą aroganckiego Harrego.
    o pisaniu nie wiem nic, jednak Twoje opisy są tak cudne, że jestem w stanie wyborazić sobie każdy drobny szczegół, poczuć zapach, nawet smak.
    powtarzam to chyba po raz setny wielbię tooooo <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam taki mętlik w głowię, ten komentarz będzie prawdopodobnie bez sensu.
    Czytam Minty Monday od początku jednak nigdy nie zdobyłam się na dodanie komentarza.. z góry przepraszam ale po prostu nie mogłam obrać tego co czuję w sensowne zdania. No aż do teraz. Piszesz po prostu wspaniale. Naprawdę nie wiem co mogłabym jeszcze dodać.. Codziennie czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, czytam go z zapartym tchem, rozkoszuje się tym co napisałaś a potem przez kolejne dni zastanawiam się co będzie dalej i snuje różne przypuszczenia.
    Pisałam przecież, że ten komentarz będzie bez sensu :)
    No to w sumie chyba tyle.. Czekam na kolejny rozdział.

    @weronika1993

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy8:58 PM


    jest super jak zwykle :) pisz szybciutko następny !!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Bóg chyba pożałował mi jakiegokolwiek talentu i wszystko dał Tobie, ale chyba Ci wybaczę, bo za każdym razem, gdy czytam twoje opowiadanie, mimowolnie się uśmiecham <3 Uwielbiam to, w jaki sposób opisujesz relację między Harrym a Louisem i pewnie już o tym pisałam, ale będę się powtarzać aż do usranej śmierci. Wszystko jest takie ludzkie i naturalne, a nie przesadnie przesłodzone. Kiedy czytam, ich uczucia są dla mnie prawie namacalne, Boże, to niesamowite co potrafisz zrobić. Eh, teraz to ja słodzę, no ale cóż, chyba przeżyjesz, prawda? :D Życzę weny i czekam na następny rozdział! xx

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak ja tu trafiłam i czemu dopiero teraz? Nie spotkałam lepszego opowiadania *.* Na pewno nie pod względem stylu, który oh... brakuje mi słów. Mmmm... Larry #jaram się. Wszystko tak cuuudownie opisujesz...relacje, dialogi. Można zakochać się w blogu? Własnie to zrobiłam xd. Szkoda mi tu spamować, ale informuj mnie o nowych notkach *.*

    OdpowiedzUsuń
  17. Proszę, proszę oto długo wyczekiwany Larry, i nawet lepiej wyobrazić sobie nie mogłam, wyznania ich miłości niż Ty nam to przedstawiłaś. Harry otwiera się przed Louisem, co bardzo mnie cieszy, to znaczy, że musi być dla niego bardzo wyjątkową osobą której może zaufać. Co do Zayna, jego postawa jest godna prawdziwego dupka, jak to opisujesz. Ach, nich ten chłopak weźmie się za siebie, przecież nie może wciąż tak żyć, chować urazy do Perrie... Jestem ciekawa, co z naszym Niallem. Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam serdecznie xx
    http://whisper-whispering-whispers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. kocham wykreowane przez Ciebie postaci. jakkolwiek by one się zachowywały, kimkolwiek by one były i tak je uwielbiam. każdy bohater ma swój stały, unikatowy i paradoksalnie idealny charakter, styl bycia, to coś, co powoduje, że mam nieodparte wrażenie "prawdziwości" każdej jednostki.
    Louis i Harry - kocham tę dwójkę. łączy ich coś fascynującego i nie chodzi tu nawet o miłość, ale zażyłość między nimi, specjalną więź, która ponosi za sobą idealność ich znajomości. kocham to, że mało u nich stricte pożądania, a jest dużo platonizmu. ich przyjaźń nie opiera się na pieprzeniu kolokwialnie ujmując rzecz, a na wzajemnym poznawaniu, zdobywaniu. to jest w tym najlepsze.
    a Harry'ego kocham. taka tam nowinka.
    4 rano, ale nic mi po spaniu. lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń