26 października 2012

VI

6. Czuję jakbym tęsknił za tobą przez cały ten czas, kiedy nie znałem twojego imienia.




listopad, Dublin

Perspektywa Niall'a.

Klub był gorący i nie chodziło o temperaturę pachnącego alkoholem powietrza. Czułem się swobodnie wśród tłumu wijącego się na parkiecie. Głośna muzyka tłumiła myśli. Zamierzałem odprężyć się tu tak bardzo, jak tylko było to możliwe. Podszedłem do baru i zamówiłem mocnego drinka. Weekend u stryja był dobrym pomysłem. Powrót do Irlandii napełnił mnie pozytywną energią. Po prostu, bez zbędnych konkretów. Chyba nawet powietrze smakowało tutaj inaczej. Może powinienem pomyśleć o przeprowadzce na stałe właśnie teraz, kiedy Liam stawia pierwsze wielkie kroki w stronę dorosłości? Nie jestem mu już potrzebny. Poproszę Harry'ego, by nauczył mnie myśleć tak, jak robi to idealny egoista. Francuz bez wątpienia jest w tym mistrzem. Przynajmniej był.

Wlałem w gardło piekący płyn. Poczułem jak mięśnie powoli się rozluźniają, a rozszalały dotychczas umysł zmienia się w gładką taflę. Czułem błogość. Brakowało mi tylko.. no właśnie, jej. Wysoka, szczupła dziewczyna zajęła miejsce tuż obok mnie na krześle przy barowym blacie. Wsparła łokcie na jego gładkiej powierzchni i westchnęła spokojnie. Długie, mlecznoczekoladowe włosy opadały kaskadą na jej plecy. Dopasowana czarna sukienka uwydatniała idealne ciało i odkrywała wątłe uda. Była piękna. Zapach jej perfum był ostry. Zakręciło mi się w głowie. Gdy na mnie spojrzała, mimowolnie utonąłem w jej tęczówkach. Zamówiła wódkę z sokiem i gdy tylko ujęła w dłoń niską szklankę, obróciła się na krześle w moją stronę. Byłem pewien, że przez przesadnie głośną muzykę nie usłyszę ani słowa. Szatynka zdawała się czytać w moich myślach. Ujęła między palce wolnej dłoni skrawek materiału mojej koszulki i stanowczym ruchem pociągnęła mnie w stronę wyjścia na taras. To było godne podziwu.


Cenił zdecydowane ruchy; odważne poglądy i brak kontroli.


- Co uroczy, grzeczny blondasek robi w takim klubie dwie godziny przed wschodem słońca? - jej głos brzmiał jak piosenka, którą kiedyś sobie ukochałem.
Oparła się o metalową barierkę i delikatnie uśmiechnęła. Emanowała czystą delikatnością, a jej charakter pragnął nad wszystkim dominować. Cóż za połączenie.
- Pije. - uniosłem ku górze szkło z drinkiem. - Odpoczywam.
- W zatłoczonym miejscu przy głośniej muzyce? - uniosła brwi.
- Otóż to. - odparłem pewnie.
- Ali. - wysunęła dłoń w moją stronę. Uścisnąłem ją lekko.
- Niall. Niezwykle mi..
- Miło. Tak, wiem. - dokończyła za mnie i umoczyła wargi w alkoholu.
- Dlaczego ja? - spytałem, a kąciki moich warg uniosły się powoli.
- Potrzebujesz mnie. - szepnęła, po czym spojrzała na panoramę miasta. Niebo jaśniało nieśmiało.
- Ach, tak?
- Ktoś Cię zmienia. Nie jesteś sobą, Niall. Co, jeśli obiecam Ci coś niezwykłego? Zaufasz mi ślepo? - doszukałem się w wyrazie jej twarzy nieprzyzwoitej dawki wiary we własne możliwości.
- Tak. - skinąłem głową. - Nie mam nic do stracenia.
- Możesz jedynie sporo zyskać.

Promienie słońca były tego poranka wyjątkowo natrętne. Przebijały się przez zasłonięte zasłony. Przetarłem powieki wnętrzem dłoni i ziewnąłem odruchowo. Zegarek stojący na szafce obok łóżka wskazywał kilka minut po ósmej. Pokój hotelowy i ona leżąca obok mnie, w mojej koszulce z kilkoma smugami po tuszu do rzęs na policzku. Niedbale ułożona na jej ciele kołdra odgrywała karmelową skórę. Nie byłem do końca pewien jak długo jej się przyglądałem. Wiedziałem tylko, że kilka chwil po tym jak ją poznałem, wylądowaliśmy w hotelu. Nic się nie wydarzyło, my.. po prostu dobrze się bawiliśmy. Sądziłem, że chce tylko się ze mną przespać. Gdy jednak słuchałem jej słów, jej melodyjnego śmiechu, a nawet jej ciszy.. zapominałem o tym.

- Masz oczy jak ocean. - szepnęła czule, przyglądając się badawczo mojej twarzy. 
Odsunęła z czoła kosmyk kasztanowych włosów i uśmiechnęła się nienagannie. Jej oddech pachniał alkoholem. Uznałem to za urocze, nie wiedzieć czemu. Ja i ona; dwójka nieznajomych, która zdecydowała się na poranek w jednym z tanich hoteli.
- Słyszałem to setki razy. Nie stać Cię na więcej? - zagarnąłem zębami górą dolną, a jej brwi uniosły się z odrobiną poirytowania. 
- Letnie niebo w południe, niezapominajki, lody borówkowe, ten napój, który dodają do drinków..
Roześmiałem się.
- Nieźle. - skinąłem głową z podziwem. - Twoje są jak..
- Ten sufit? - uniosła palce ku górze, wskazując na poszarzałą powierzchnię. 
- Nie. - pokręciłem głową. - Raczej jak mgła.

Wspomnienie naszej rozmowy sprzed zaśnięcia było niezywkle przyjemne. Była płynna. Czułem jakbym znał ją od zawsze i spotkał po długiej rozłące. Gdy uchyliła powieki, odwróciłem wzrok. Zaśmiała się cicho i bez skrępowania wtuliła w mój tors. Spędziłem noc u boku dziewczyny która sprawiła, że jej umysł, sposób w jaki układa wargi, dołeczki w jej policzkach.. że to wszystko odciągnęło moją uwagę od potrzeby posiadania jej ciała. No proszę, Niall Horan spędził noc z nieznajomą na rozmowie. To nowość. Całkiem przyjemna.


Londyn

Perspektywa Zayn'a.

Spacer po niezbędne do przeżycia składniki, czyli fajki i alkohol dał mi możliwość do natknięcia się na Danielle. Kroczyła dzielnie, ściskając w dłoniach zieloną kopertówkę. Uśmiechnąłem się na jej widok, a gdy tylko podeszła, delikatnie ją uściskałem. Wyglądała kwitnąco. Nareszcie jej oczy nie były podkrążone, a policzki emanowały zdrowym kolorem. Jak to dobrze widzieć ją taką. Podczas ostatniej kolacji u Liam'a naszła mnie myśl, ze ta ciąża ją niszczy. Jest jednak niebywale szczęśliwa. Trudno się dziwić.
- Cześć, słoneczka. - ostrożnie ułożyłem dłoń na jej brzuchu i czule go pogładziłem.
- Witaj. Dokąd to? - spytała spokojnie, otulając mnie ciekawskim spojrzeniem.
- Zakupy. - mruknąłem. - A Wy?
- Comiesięczne spotkanie z lekarzem. - westchnęła. - Chcemy mieć wszystko pod kontrolą.
Skinąłem głową.
- Natknąłeś się już na Perrie? - spytała niepewnie i zacisnęła wargi.
- Nie rozumiem.. - ściągnąłem brwi.
- Nie było jej trzy tygodnie. Wróciła, podobno odmieniona.
- Wybacz, ale nie wychwyciłem jej zniknięcia. - zaśmiałem się. Szatynka tylko lekko się uśmiechnęła.

Powinienem był to zauważyć? Miałem gdzieś co i z kim robi. Owszem, minęło sporo czasu odkąd mnie zraniła. Wciąż jednak miałem do niej żal. Zniszczyła coś naprawdę wartościowego, ale najwyraźniej tylko ja nadawałem naszej więzi takie miano. Z jej perspektywy wyglądało to tak, że nie byłem wystarczajaco dobry. Nie mogłem być lepszy, dawałem jej wszystko. Co za paranoja. Doszło do tego, ze kalkuluję to po raz setny sam nie wiem po jaką cholerę.


Zwycięzcą jest tylko ten, kto potrafi pokonać samego siebie.


Niestety, podczas drogi powrotnej natknąłem się na jej tęczówki. Jasne, przepełnione lekkością i prawdą tęczówki. Ich właścicielka wyrwała mi serce i zakopała je w swoim ogródku tuż przy białych różach. Jej pewny siebie uśmiech zbił mnie z pantałyku. Odwzajemniłem go jednak, starając się ignorować tę idiotyczną maskę, którą miała na twarzy. Rozmowa była nieunikniona.
- Wyglądasz doskonale. - zacząłem spokojnie. - Piękniejesz z chwili na chwilę.
- Cóż, dziękuję. - szepnęła. - Ty niesamowicie zmężniałeś. Do twarzy Ci z tym przesadnym zarostem.
Stała przede mną; moja Perrie. Piękna, niebywale delikatna, w tej pieprzonej, czerwonej sukience, którą jej kupiłem. Wszystkie myśli sprzed chwili spłonęły, by ustąpić miejsca tęsknocie i sporej dawce podziwu. To jakbym.. na nowo się w niej zakochał, tym razem bez udziału serca. To było po prostu bardzo mechaniczne. Inaczej mówiąc, miałem ochotą ją mieć. Tutaj.
- Jak się masz? - spytała po chwili. Zrobiłem krok w jej stronę, by spojrzeć prosto w jej oczy.
- Wybornie. - uśmiechnąłem się i ująłem w wolną dłoń jej, nieco drobniejszą. Splotłem nasze palce.
Miałem cholerną ochotę ją pocałować. Co się kurwa dzieje?
- Perrie? - świeży, słodki głos dotarł do moich uszu i poruszył mięśniami. Zerknąłem przez ramię.
- Els. - powiedziałem jak gdyby z ulgą. Szatynka uśmiechnęła się nieśmiało.
Chciała podejść i zapewne przywitać się z blondynką. Uniemożliwiłem jej to jednak. Rzuciłem na chodnik tlącego się jeszcze papierosa. Gdy czekolada tęczówek Calder wtopiła się w moją, nieco bardziej gorzką, ugięły się pode mną kolana, a twarz Perrie, którą nie dalej jak przed sekundą uwielbiałem ponad wszystko, nagle wypadła z moich myśli.
- Co robisz? - Els uniosła brwi. - Chcę się z nią przywitać.
Uśmiechnąłem się kpiąco. Chciała przejść, odepchnęła mnie delikatnie.
- Malik, o co Ci chodzi? - syknęła po chwili.
Bez zawahania ułożyłem dłonie na jej talii i bez większego problemu uniosłem jej ciało ku górze. Wsparłem je na swoim torsie i ostrożnie przerzuciłem przez ramię. Kusa sukienka odsłoniła jej wątłe uda, więc pośpiesznie na powrót nakryłem je czarnym materiałem. Ruszyłem powoli w stronę mieszkania, ignorując jej piski i pięści, którymi okładała moje plecy. Żałuję tylko, ze nie mogłem zobaczyć miny Perrie.


Perspektywa Harry'ego.

Usiadłem na ławce przed moim obecnym domem. Lubiłem to miejsce; ogródek, huśtawkę, altanę. Byłem spełniony, w jakimś sensie. Mieszkanie z Lou będzie zapewne czymś wspaniałym, ale nie jestem do końca pewien, czy tego potrzebujemy. Im więcej czasu ludzie ze sobą spędzają, tym szybciej mają siebie dość. Niestosownie byłoby myśleć, że z nami będzie inaczej. Skąd te obawy? Dlaczego sieję w swojej głowę same negatywy, zamiast rozmyślać o tym jak cudownie byłoby budzić się codziennie u jego boku, patrzeć jak je śniadanie i wychodzi do pracy? Stałem się przesadnie sentymentalny. To jakbym.. poza Louis'em nie widział już nikogo innego. W pewnym sensie tak właśnie było.

Ed wysunął w moją stronę zaproszenie na jutrzejszy podwieczorek. Musiałem je odrzucić, ponieważ Louis bierze jutro udział w meczu. Nie sądziłem, że potrafi grać w piłkę. Nie poskąpiłbym sobie możliwości zobaczenia go w krótkich spodenkach, biegającego za piłką z grupą innych. To ma w ogóle jakiś sens? Nigdy nie przepadałem za sportem. We wszystkim doszukiwałem się sensu, a piłkarze po prostu biegali za piłką. Wszyscy. Jak owce, jeden za drugim. Jednak to Lou, a dla niego takie drobiazgi mają znaczenie. Razem z Eleanor będziemy należycie mu kibicować.


Delikatność jego myśli pachniała poziomkami. 


Skrzywiłem się, gdy moje myśli zmącił właśnie głos szatynki. Były to raczej krzyki przepełnione złością. Doszukałem się w powietrzu także drugiego głosu, bardziej zachrypniętego i ( o dziwo ) spokojniejszego. Po chwili zza rogu wyłonił się Zayn trzymający drobną Els. Dziewczyna uderzała pięściami w jego plecy i gryzła jego ramię w przerwach między kolejnymi, niezbyt przyjemnymi epitetami. A im o co znowu poszło?



***


Dobry wieczór.
Dziękuję Wam za cierpliwość i przepraszam, że musieliście tak długo czekać na nowy rozdział. Zrekompensuję Wam to jednak, gdyż przygotowałam ciekawy jednopart, który będziecie mogli przeczytać już niebawem. Ponad to zapraszam wszystkich, którzy łakną odrobinę bardziej mnie poznać na http://vous-etes-la-prochaine-victime.blogspot.com/ . Pozdrawiam i dziękuję x


11 komentarzy:

  1. Wspaniałe, jak zwykle. Mam wrażenie, że wszystko układa się tak, jak najlepiej tylko może. I tak niesamowicie mnie to cieszy. Szczególnie zachowanie Zayna. A jeszcze parę rozdziałów temu uważałam go za kompletnego dupka. Cóż, jeszcze się zobaczy, jak to dokładnie będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. chciała bym już na nastepny rozdział uwielbiam to opowiadanie jest w pierwszej trójce najlepszych LARRY *___*

    OdpowiedzUsuń
  3. Najbardziej podobała mi się perspektywa Zayna, aż mi sie mordka zacieszyła, po tej akcji z El :D Jeśli możesz, prosiłabym o zalajkowanie tego zdjęcia, to ważne dla mnie i mojego przyjaciela, każdy głos się liczy: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=496753803682887&set=a.496752683682999.119116.335617433129859&type=1&theater z góry dziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zepsułam samoczynnie moje oczekiwanie na miętowy poniedziałek. Zgubiłam gdzieś samą siebie pośród natłoku obowiązków. Nie mogę za to przeprosić. Mogę spróbować błagać cię o zrozumienie. Trwałam tutaj. Przebywałam. Czytałam.
    Z ciekawym i intrygującym opowiadaniem jest tak, że trzeba na nie wpaść zupełnie przypadkowo. Takie historie zwykle pieszczotliwie zwałam nazywać perełkami. Zwykle szukałam opowiadań po części odzwierciadlających moją osobowość, stan ducha, czy humor, jeśli w danej chwili potrzebuję czegoś, co pokrzepi moją duszę i zszargane nerwy. Niestety rzadko kiedy się tak zdarza, więc powinnam aplikować każdy rozdział tej historii powili, dobitniej i prawdziwie. Uczyniłam coś zupełnie odwrotnego. Straciłam swoją magię, ale powoli znów ją odszukują, bo każde z zapisanych powyżej słów daje mi siłę. Nie mam zamiaru rozpisywać się na temat błahostek - wystarczy świadomość, że brakuje mi zwięzłych myśli zagłębiając się w czytanie każdego słowa, które wyszło spod twoich utalentowanych paluszków. Karmię się nimi. Łaknę ich. Niekiedy nawet trudno jest mi zrozumieć, skąd biorą się tacy utalentowani ludzie. Te uczucia, które kradną moje serce. Te przemyślenia, ulotne tchnienia nadziei. To wszystko sprawia, że mam chęć czytać coraz to nowsze rozdziały, a niekiedy modlę się tylko o to, aby rozdział ukazał się jak najszybciej. Chyba jestem od niego uzależniona. Zdecydowanie jestem uzależniona. Uzależniona od tej historii.
    Zabarykadowana wysnutymi marzeniami, trwam w oczekiwaniu na kolejne, jeszcze piękniejsze słowa Miętowego Poniedziałku.... ♥
    JBluvsBabycakes
    Love xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Niall i dziewczyna? Cóż, zaskoczyłaś mnie, ale miło. Cieszę się, że chłopak oderwał się na chwilę od Londynu i zażył czegoś spontanicznego w Irlandii. Poczucie wolności wiele nam daje, tak samo - jak podejrzewam - było w jego przypadku. Jestem niezmiernie zaintrygowana, co też postać Ali zmieni w jego życiu, miejmy nadzieję, że na lepsze.
    Jestem niesamowicie podekscytowana, iż Danielle pięknieje wraz z ciążą! Już się bałam, że faktycznie będzie coś nie tak. Ale, jak widać, nasze słoneczko promienieje i bardzo dobrze! Nie mogę doczekać się, by dowiedzieć się nieco o Payne'ie Juniorze.
    Ciarki przeszły mnie po plecach, kiedy Zayn spotkał Perrie. Ten magnetyzm i ponadziemskie przyciąganie między nimi jest chorobliwe i kompletnie destrukcyjne, a jednak jest. Podejrzewam, iż gdyby nie Eleanor, Malik zdecydowanie pocałowałby Pers. To kobieta pewna siebie, a co za tym idzie - cholernie seksowna. To jedna z rzeczy, które kochał w niej Zayn. Scenka z "porwaniem" Els była prze zabawna, ale spodziewam się kłótni. Jak ona się skończy? Nie zostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział.
    Ściskam, całuję i życzę weny. Niech uśmiech nie schodzi z Twojej twarzy, a inspiracja nie opuszcza Twego umysłu. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy9:25 PM

    nic dodać nic ująć nie napisze ci opowiadania jak działa na moje życie ta opowieść bo nie umiem ;/ but moge powiedzieć że porusza moją dusze nic nie poradzę i nie zmusze cię do częstszego dodawania rozdziałów choć bardzo bym chciała mam nadzieje że dobrze ci się żyje i jesteś szczęśliwa :D


    Hope

    OdpowiedzUsuń
  7. I znów rzuciłam się na rozdział niczym łowca na swoją ofiarę ( ale porównanie ;) mi wyszło ) i nic dziwnego, że poczułam się jak po zderzeniu z ciężarówką, gdy nagle okazało się, że to póki co więcej nie ma. Jak zawsze cudownie napisane.

    Zaintrygowała mnie przygoda Nialla i z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych szczegółów z tej znajomości. Czy będzie coś więcej? Póki co, same tajemnice, ale właśnie to sprawia, że nie mogę się oderwać od lektury...

    Spotkanie Zayna i Perrie... O matko, prawie czułam te wyładowania w powietrzu. Już zaczęłam gryźć palce z nerwów, bo... No właśnie. Ja po prostu NIE chcę ich razem! Prawie wyskoczyłam z fotela, gdy pojawiła się El. TAK! I o to chodzi! I nie ważne, że po tym małym porwaniu będzie pewnie wielka kłótnia... Nie ma nic lepszego niż godzenie się po ;) A może już w trakcie wykrzyczą sobie coś interesującego? Jejku, już się nakręcam i jak ja teraz wytrzymam do następnego razu? Biedne te moje paznokcie ;)

    Mało Larry'ego, ale jakoś wyjątkowo mi to nie przeszkadza... Co ty ze mną zrobiłaś? Nie wierzę, że to powiedziałam. Powinnam błagać o więcej. I błagam, ale w następnym rozdziale ;) Mój Harry... Lou w krótkich spodenkach... Też nie mogłabym się temu oprzeć ;) Czym on się martwi? Wspólne mieszkanie to może być początek czegoś pięknego...

    Rozpisałam się, ale w sumie nic konstruktywnego nie napisałam. Powoli mam dość, że każdy komentarz jest taki sam. No bo na ile sposobów można pisać, że coś jest cudowne i chce się więcej? Twoje opowiadanie przyciąga mnie jak magnes. I nie ważne, że dopiero przeczytałam nowy rozdział - już czekam na następny. Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu...

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny <3

    szukam osób, które zainteresuje moja twórczość. jeżeli możesz wpadnij i zostaw kom. z oceną (byłabym wdzięczna) :) http://i-remember-yoou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Łał! Zaczęłam czytać tego bloga dzisiaj w nocy z zapartym tchem i muszę przyznać: Jesteś genialna! Larry jest piękny. Podoba mi się, że robisz wszystko tak powoli, bez pośpiechu... Co do innych bohaterów, strasznie jestem ciekawa jak tam układy między El a Zaynem. Ta para może być interesująca. Okej, dzisiaj krótko, ale następny będzie dłuższy :) Czekam na dalsze rozdziały <3
    @amazaynnie

    OdpowiedzUsuń
  10. Super czekam na następny ;p

    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    http://one-1d-magic-hogwart.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń