11 października 2012

IV

4. Chcę nazwać smak, którym dysponują Twoje wargi. Nadać miano zapachu muzyce Twojego oddechu.




Perspektywa Zayn'a.

Wyszedłem z kuchni z dwoma filiżankami i ciastem od mamy. Nie muszę chyba nakreślać, jak ułożony na talerzu smakołyk wyglądał. Udało mi się pokroić wypiek niezwykle niezgrabnie. Julie zajęła miejsce na sofie i poczęła bez skrępowania rozglądać się po odrobinę niechlujnie urządzonym salonie. Czego się spodziewała? Tapety w kwiaty i mahoniowych mebli? Zająłem miejsce obok niej i podałem jej herbatę. Nie zwykłem zapraszać dziewczyn do siebie, ale ona zdawała się być na swój sposób wyjątkowa. Odsunęła z policzka kosmyk włosów i uśmiechnęła się pogodnie. Zapach jej perfum przywodził na myśl maki. Jasne, długie włosy swobodnie opadały na wątłe ramiona skryte pod materiałem beżowego swetra. Usta kusiły krwistą czerwienią, nie rozstawały się ze szminką. Wciąż jednak miałem na uwadze fakt, że to kuzynka Perrie. Prawie-jak-siostra Perrie. Być może właśnie dlatego, tylko dlatego zwróciła moja uwagę? Być może żywiłem nadzieję, że Edwards poczuje... coś, gdy zobaczy nas razem? W mojej głowie echem odbijały się słowa Eleanor. Nie byłem aż takim dupkiem.

- Zawsze chciałam poznać Cię bliżej. - powiedziała z uśmiechem i ujęła w dłoń filiżankę. - Perrie Cie nie doceniała.
Zaśmiałem się.
- Ach, tak? - spojrzałem na nią.
- Owszem. Ty byłeś zaangażowany, a ona spędzała czas z Tom'em.
Krew, która nagle przyśpieszyła biegu zacisnęła moje dłonie w pięści. Nieprzyjemny odruch.
- Pieprzę to. - syknąłem.
- Mh, jasne. - uśmiechnęła się czule. Czyżby powątpiewała?


Daj mi miłość, zanim moja krew utonie w alkoholu.


Gdy blondynka skończyła herbatę, odprowadziłem ją do drzwi. Pożegnała się subtelnym pocałunkiem w policzek. Nie wiedziała, że już się nie spotkamy. Nie wiedziała, że choć nic cielesnego nas nie łączyło, dołączyłem ją do swojej kolekcji. Uśmiechnąłem się z satysfakcją wiedząc, że Julie obdarzyła mnie uczuciem. Być może delikatnym, ale jednak. Czy to dowód na to, że nie ma na tym świecie ( a przynajmniej w tym mieście ) dziewczyny, która potrafiłaby mi się oprzeć? To co najmniej dziwne. Że też wcześniej tego nie wykorzystywałem.

Nagle poczułem, ze Perrie już nic dla mnie nie znaczy. Była jak wspomnienie o jednym z wielu przelotnych romansów. Julie? Jej obecność była mi zbędna. Dotarło do mnie, że jest ktoś kogo naprawdę potrzebuję. Ktoś o kim zdarza mi się myśleć. Ktoś kogo nie miałem. Wyjąłem z kieszeni telefon i pośpiesznie wystukałem wiadomość.

" Els, będę u Ciebie za 10 minut. "

" Dziś nie mogę, Zayn. Idę z Lou na koncert x "

Fuck.


Perspektywa Harry'ego.

Zajęcia artystyczne miały być przyjemną alternatywą na spędzenie piątkowego popołudnia. Wahałem się. Zgraja nieznanych mi muzyków, malarzy i poetów miała wymieniać poglądy na temat sztuki i bycia twórcą. Bleh, niedobrze mi na myśl o cudzych interpretacjach. Louis obiecał Eleanor wspólne wyjście, więc postanowiłem wrzucić swoje wybujałe ego na dno szuflady i pójść na te zajęcia. Ostatnimi czasy moja twórczość błaga o zainteresowanie. Powinienem wrócić do systematycznego szkicowania.

Niebo wiszące nad Londynem przybrało na szarości, a chłodny wiatr targał kolorowe liście. Lubiłem taką jesień. Każdy dzień pozbawiony deszczu był na wagę złota i zapewne nie tylko ja tak uważałem. Po kilkuminutowym spacerze dotarłem do budynku, w którym miały odbyć się zajęcia. Na schodach siedziało kilka zażarcie o czymś dyskutujących osób. Wszedłem do środka i skierowałem swe kroki do odpowiedniej sali. Zająłem jedno z wielu wolnych miejsc. Poczułem się jak na wykładach we francuskiej uczelni. Zakląłem w myślach. Na samo wspomnienie przymusowego przystosowywania się do innych i wykonywania poleceń wykładowcy, który narzucał mi swą wolę, robiło mi się niedobrze. Po cholerę więc w to wszystko się wkopałem? Co najgorsze, dobrowolnie. Louis ma na mnie dziwny wpływ.


Szepcz; Chcę być Twoją perfekcją. 


Każdy z nas był inny; wyodrębniłem dwie podstawowe grupy: Ci, którzy wyglądali na wziętych artystów i tacy, których nie można by posądzić o żadną twórczość. Trudno było mi przypisać siebie do którejś z tych grup, bo choć wyglądałem zupełnie normalnie, moje loki przykuły uwagę siedzącego obok chłopaka. Jego włosy były wręcz mandarynkowe. Lewe przedramię zdobiła masa kolorowych tatuaży. Dodatkiem do całości było hipnotyzujące spojrzenie i odrobinę niechlujny wygląd. Tak, on zdecydowanie należał do tej pierwszej grupy.

- Ed. - szepnął spokojnie i wysunął ku mnie dłoń.
- Harry. - mruknąłem cicho.
- Paranoja, co?.
- Hm?
- Absurd. - stęknął. - Stek bzdur.
Miał rację. Wykład był niewątpliwie nużący i mało ciekawy.
- Idziemy na szluga? - spytał po chwili.
Wstałem i jak gdyby nigdy nic wyszedłem z sali. Ed pospiesznie do mnie dołączył. Minęliśmy długi korytarz przyozdobiony spora ilością fotografii i rysunków i wyszliśmy przed budynek. Świeże powietrze zrobiło mi dobrze. Jakkolwiek to brzmi.
- Co Cię tu sprowadza, Harry? - mój towarzysz spojrzał na mnie uważnie. Uśmiechnąłem się.
- Ciekawość. - odparłem. - Niestety mnie zawiodła.
Chłopak skinął głową.
- Jesteś... ?
- Muzykiem. - powiedział szybko. - Piszę, komponuję i śpiewam.
Westchnąłem z aprobatą.
- A Ty?
- Trochę bazgrzę. - skrzywiłem się i przytknąłem do warg szyjkę plastikowej butelki wypełnionej wodą.
- Okey. - zamyślił się na moment. - Pokażesz mi prace.
- Nie zwykłem przesadnie się nimi dzielić. - wyjaśniłem.
Ed uśmiechnął się zachęcająco.
- Masz. - podał mi swój telefon. - Wpisz kontakt.

Jego zuchwałość bez dwóch zdań przypadła mi do gustu. Był pewny siebie, ceniłem to. Zresztą, miałem potrzebę wymiany myśli z kimś, kto rozumie potrzebę tworzenia czegokolwiek. Louis jest doskonałym partnerem do rozmów, ale nie chcę wpychać go w coś, co według niego jest zupełnie błahe. Poza tym, skoro jesteśmy dla siebie kimś więcej, może warto byłoby znaleźć nowego przyjaciela? Nie wierzę, że myślę o czymś takim. Gdzie do cholery podziała się moja godna pozazdroszczenia niezależność? Nigdy nikogo nie potrzebowałem. Czy ja właściwie jestem jeszcze sobą? A może.. dopiero teraz jestem?


Perspektywa Eleanor.

Louis przyszedł po mnie ciut przed siódmą. Nie miałam zbytniej ochoty na to wyjście, cały zapał umknął gdzieś pośpiesznie. Wiadomość od Zayn'a odrobinę mnie zmartwiła. Może coś się stało? Może potrzebował mojej pomocy? Chyba nie powinnam tak przesadnie się o niego troszczyć. Jest już dużym chłopcem, a przynajmniej powinien nim być. Czasem miałam co do tego wątpliwości, bo co jak co, ale znam go lepiej niż ktokolwiek inny. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że wiem o nim więcej niż Perrie. Swoją drogą, wciąż nie wiem dlaczego zraniła Zayn'a. Chyba powinnam przestać starać się wszystko rozumieć.


Każdy miał duszę z porcelany. Piękną, ale nie nieśmiertelną. 


- Aleś Ty śliczna. - wyszeptał wprost do mojego ucha i otulił moją talię dłońmi.
- Lou, dobrze się czujesz?
- Jak nigdy! - oburzył się znacząco.
Spojrzałam w lustro i szybko upięłam kilka kosmyków z tyłu, by wiatr nie targał ich nazbyt przesadnie. Narzuciłam na ramiona płaszcz i spojrzałam na swojego przyjaciela, który wyglądał na wyraźnie zniecierpliwionego. To dziwne, że on i Harry nie spędzają wieczoru w swoim towarzystwie. To ich początki, tak? O ile można to tak nazwać. Jestem zdania, że mieli się ku sobie już od pierwszego dnia, ale nie mnie to oceniać.
- Chodźźź... - stęknął żałośnie, a ja roześmiałam się cicho, po czym ufnie wplotłam palce w jego dłoń.

Louis wyglądał nienagannie. Rubinowa koszula leżała na nim idealnie. Inaczej niż zazwyczaj ułożone włosy podkreślały jego delikatną twarz. Tylko uśmiech był ten sam, dzięki Bogu. Jego jasne tęczówki co kilka chwil muskały moją twarz, jakby coś miało się wydarzyć. Cóż, tak to już między nami jest. Ja przesadnie się o wszystkich martwię, ale ludzie zawsze odwzajemniają tę troskę. Można to lubić, ja po prostu przywykłam. Sądzę, że moi przyjaciele także.

Czułam się odrobinę skrępowana. Uwielbiałam, gdy Louis trzymał mnie za rękę, nie było w tym głębszego sensu, po prostu to lubił. Ludzie jednak przyglądali nam się z rozczuleniem, jakbyśmy byli młodym małżeństwem zażywającym wieczornego spaceru. Brakowało jeszcze gratulacji ze strony przypadkowego przechodnia. Szatyn zauważył, że jestem odrobinę onieśmielona. Puścił moją dłoń i objął mnie, wtulając w swój bok. Miałam poczuć się lepiej? Nie pomogło.
- To nieważne. - powiedział z uśmiechem, patrząc przed siebie. - To ich myśli.
Zgodziłam się z nim subtelnym skinieniem głowy.
- Wiesz, że Cię kocham. - dodał i zwrócił ku mnie swe spojrzenie. - Jestem pewien, że znajdzie się ktoś odpowiedni i wiem, że Ty także nie masz co do tego wątpliwości. Ba, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że ten KTOŚ jest całkiem blisko.
- Słucham? - uniosłam brwi.
- Els, kogo chcesz oszukać? - zerknął na mnie z politowaniem. Zarumieniłam się. - Tę chemię między Wami czuć na kilometr.
- Jesteśmy zupełnie inni. Uważasz, że mogłabym być z nieodpowiedzialnym egoistą?
- Przeciwieństwa się przyciągają. - wzruszył ramionami.


Tylko on mógł zaszczepić w niej szczęście / Tylko on mógł zatrzymać jej serce.


Jestem mu wdzięczna za ten wieczór. Gdyby nie Lou, zapewne siedziałabym teraz w piżamie i puchatych skarpetach i raczyła umysł jakąś niewygórowaną lekturą albo przeciętnym serialem telewizyjnym. Cieszę się, że miał dla mnie czas, choć powinien być z Harry'm. Zazdroszczę im. Wszystkiego, dosłownie. Ludzie mówią, że najcudowniejszy jest okres poznawania drugiej osoby. Pełen wątpliwości i nieodpowiednich czasem myśli. Później wszystko jest monotonne. Pierwszy pocałunek jest niepowtarzalny. Później pragniemy czegoś innego, zatracamy się w przyzwyczajeniach. Pytanie tylko, czy to prawda? Czy naprawdę rutyna niszczy nawet najtrwalsze więzi? Nawet jeśli, pragnę tego doświadczyć na własnej skórze; uczyć się na błędach, krztusić rozczarowaniem, łkać z nadmiaru bólu. Nikt nigdy nie powiedział, że miłość jest łatwa. Jest  natomiast niezbędna. Działa jak używki. Na początku odrobinę onieśmiela. Pragniemy ją poczuć, zasmakować, bo większości daje to szczęście. Kiedy już się zachłyśniemy, nie potrafimy przestać. Uzależnienie.

Koncert był bardzo przyjemny. Potrzebowałam odrobiny spokojnych melodii. Niestety, wieczór przybrał na melancholijności. Perspektywa samotnej nocy brutalnie zdzierała z moich warg subtelny uśmiech. Ja naprawdę jestem samotna. Lou odprowadził mnie pod sam dom. Harry stał przed drzwiami. Ściskał między wargami papierosa. Uśmiechnął się serdecznie na nasz widok i podszedł powoli. Przywitał się ze mną pocałunkiem w policzek, po czym stanął przed Louis'em i delikatnie musnął jego wargi. Westchnęłam czule, nie kryjąc uśmiechu.
- Jak koncert? - spytał spokojnie.
- Okey. - odparłam. - Louis jest doskonałym towarzyszem.
Harry zacisnął wargi, by się nie uśmiechnąć. Spojrzał tylko na swojego chłopaka jak gdyby przekazując mu za pośrednictwem spojrzenia, że to wspaniale. Ta telepatia między nimi była odrobinę przerażająca. Nienaturalna i raczej niespotykana.
- Na kolejny wybierzesz się z nami. - zaznaczył Lou, po czym porwał mnie w swoje objęcia.
Uniósł mnie ku górze z wielką łatwością i obrócił się kilka razy dookoła. Odruchowo wtuliłam nos w zagłębienie jego szyi by stłumić pisk. Na nic zdały się palce zaciśnięte na jego ramionach. On po prostu był głupi. Czasem.
- Zjemy coś? - zaproponował Harry, a Louis spojrzał na niego podejrzliwie.
- Nie powiesz mi, ze przygotowałeś kolację..
- Oszalałeś? - zaśmiał się. - Zamówimy coś co nas nie zabije.

9 komentarzy:

  1. Tak, Zayn i El, tak długo czekałam, aż to się w końcu stanie. Okej, może nie do końca to (dlaczego nie można użyć kursywy w komentarzach?!), ale w końcu chyba uświadamiają sobie swoje uczucia i niezmiernie mnie to cieszy.
    Więź między Louisem i Harrym jak zwykle mnie zadziwia i fascynuje.
    Doskonale, jak zwykle.

    Ściskam x

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam szczerze, że dziękuję Bogu, iż Zayn nie zrobił nic głupiego z Julie, gdyż pokusiłabym się o wymierzenie mu w twarz. Dołączył ją do swojej kolekcji i dopiero potem uświadomił sobie, że Eleanor jest dla niego ważna. Cóż, lepiej późno, niż wcale. Cieszę się, że to do niego dotarło. Gdy czytam o Harry'm na uczelni, czuję się jak ja na studiach. Oboje "uczymy się" tego, co kochamy. On i sztuka, ja i dziennikarstwo. A jednak, zajęcia nas nużą, nie cierpimy podporządkowywać się wykładowcom i słuchać interpretacji innych. To nienormalne, iż czuję się tak ściśle związana psychicznie z nim. Dlatego uwielbiam jego perspektywę - moje odbicie lustrzane. No i poznał Ed'a - cóż więcej można chcieć? Ten duet da jeszcze nieźle popalić. Jestem zachwycona tym, że Louis znalazł odrobinkę czasu dla przyjaciółki. Els wyraźnie potrzebowała męskiego towarzystwa. Skoro oboje z Zayn'em już sobie uświadomili wszystko, zdołają chociaż ze sobą porozmawiać? Sposób, w jaki kreujesz Eleanor sprawia, że mogłabym się w niej zakochać. Czekam cierpliwie na kolejny rozdział, w którym - jak zawsze - zachwycisz nas czymś, czego się nie spodziewamy. Weny, najdroższa! xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie! Nareszcie się doczekałam na moment, w którym Zayn uświadomi sobie, że El jest kimś wyjątkowym. A muszę przyznać, że w twoim opowiadaniu jest taka kochana, że aż żal mi serce ściskał gdy widziałam jaka jest samotna wśród tych wszystkich par... I znów ledwo przeczytałam rozdział, a już nie mogę się doczekać następnego ;) Jak ty to robisz? Sprawiasz, że wracam codziennie i sprawdzam, czy jest coś nowego. Harry i Lou... Kibicuje im całym sercem i sama nie wiem dlaczego, ale jakoś dziwnie się poczułam, gdy pojawił się Ed... Może mam jakieś złe przeczucia... Nie wiem. Tylko coś w tym spotkaniu mi nie pasuję... Kolejny powód, by z niecierpliwością wyczekiwać kolejnego rozdziału ;) Tak więc pozdrawiam i życzę kolejnych wspaniałych pomysłów.

    @KateStylees

    ( http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/ )

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy9:49 PM

    wspaniały rozdział! ^^ podoba mi się to coś między Zayn'em i Eleanor. <3 nie mogę się doczekać! :3 & jeszcze zastanawiam się czy może informujesz o nowych rozdziałach ? :o

    OdpowiedzUsuń
  5. Zayn i El <3 hmm myślę, że będą moją ulubioną parą, jeśli będą razem of course :) mam do nich słabość, chyba większą niż do Harrego i Lou.. nie chyba jednak tak samo wielbie obie pary. :)
    i podoba mi sie postać Eda. nie wiem czemu, ale właśnie tak go sobie wyobrażam normalnie..

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy7:54 PM

    Jakie to cudowne rozdzial zadzialam na mnie dosc melancholijnie i na przykladzie El jak moje zycie jeet bez sensu i do dupy :-( coz poracze ale na szczescie twoje perelki tworzacy dla mnie naszyjnik jest cudowne i te slodkie momenty poprostu aww<3 hahha mam nadzieje ze szybko dodasz nowy i bedzie tam wiele ale to wiele Larry moments <3 tak zeby cieplutko sie w serduszku zrobilo <3 wiec tak w skrocie, poprosze przeslodki przeromantyczny przeczuly rozdziql tylko o. Larrym hahahha ach te moje wymagania


    OdpowiedzUsuń
  7. Apocraphex.2:46 PM

    Piękne. Po prostu piękne. Kocham. To przecież wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
  8. wiem o czym zapomniałam napisać w ostatnim komentarzu - o stylu i przekazie, ale właściwie co ja mogę więcej powiedzieć. zaznaczę na pewno fakt, iż czytając kwestie danego bohatera czuję jakby opowiadałby mi on to oko w oko. wszystko w głowie widzę niczym film, wszystko idealnie zarysowane, ale to nie dzięki mojej dużej wyobraźni, a dzięki idealnemu doboru słów przez Ciebie. wszystko idealnie. nie spróbuj się nie zgodzić.
    Zayn i El - choć długo miałam nadzieję, że Zayn jednak mimo wszystko wróci do Perrie, teraz pogląd zmienił mi się na dopingowanie znajomości Eleanor z Zaynem. właściwie nie mam nic przeciwko by połączyła ich miłosna więź. mam nadzieję, że dziewczyna go naprawi. Ona ma na niego duży wpływ.
    turuturu. 4:20.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne opowiadanie. Uwielbiam ten sposób w jaki dobierasz słowa.
    Zayn z Eleanor WOW!!

    Zapraszam również na swojego bloga :D xx
    http://maybewewill.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń