12 września 2012

Rozdział X

Rozdział 10
Miętowy poniedziałek.
                                                                                          Malinowy


Louis.
Kolejne dni mijały na swobodzie u boku Harry'go. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Czułem, że stara się obdarzyć mnie zaufaniem. Miałem pewność, że gdy jest ze mną jest naprawdę sobą. Czułem się w jakimś sensie wyróżniony. Sęk w tym, że Francuz od jakiegoś czasu patrzy na mnie w bardzo specyficzny sposób. Jakby chciał po raz kolejny uchronić mnie przed bólem, choć przecież nic złego mi nie zagraża. Jakby pragnął wlać we mnie swoje myśli i sprawić, bym bez zbędnych słów zrozumiał jego uczucia. To moja interpretacja. Jak było naprawdę? Nie mam pojęcia. Czułem jednak, że Curly potrzebuje bliskości. Czegoś między kontaktem cielesnym, a bezgranicznym zrozumieniem. Bądź co bądź jest tylko człowiekiem, a ludzie są bardzo prości w obsłudze. Potrzebujemy drugiej osoby, by prawidłowo funkcjonować. Potrzebujemy jej, by wracać do domu z uśmiechem na ustach, by zarywać nocę dla czułości, by oddychać dla bratniej duszy. By kochać i być kochanym. Jestem ostatnio taki uczuciowy. Co się właściwie ze mną dzieje? Za kilka chwil będzie tu mój przyjaciel. Zaprosiłem go do siebie, powinien spróbować malinowego ciasta zrobionego przez moją mamę. Poza tym potrzebowałem, by tu był. Potrzebowałem by miał świadomość jak wygląda mój dom. Zgodził się bez sprzeciwów. Perspektywa spędzenia z nim przedpołudnia na nicnierobieniu była bardzo kusząca. Jego czuły uśmiech był zaraźliwy, bez względu na to jak bardzo podły miałem nastrój. Był lekiem na całe zło. Gdy usłyszałem pukanie do drzwi wstałem z sofy i skierowałem swe kroki do przedpokoju. Jeszcze zanim otworzyłem drzwi do mojego nosa dotarł zapach jego perfum. Chyba zaczynam tracić kontrolę, to na swój sposób zabawne.
- Cześć, głupku. - szepnął cicho, starając się ukryć przede mną uśmiech, jakbym nie wiedział, że jest szczęśliwy. Odwzajemniłem gest i zaprosiłem go do środka skinieniem ręki. Wyglądał nienagannie. Miał na sobie blado różową koszulkę i szczelnie opinające jego nogi jeansy.
- Cześć, młody. - dotknąłem jego ramienia, a on odruchowo pogładził wierzch mojej dłoni, swoją. W powietrzu unosił sie zapach malin, który Harry od razu wychwycił.
- Ciasto, tak? - spytał by się upewnić i spojrzał na mnie odrobinę niecierpliwie. Skinałem głową, kwitując jego ciekawosć ciepłym uśmiechem. Czasem był jak mały chłopiec, który oddałby wszystko za kawałek czegoś słodkiego. Lubiłem go takiego.
- I herbata. - dodałem po chwil, a szatyn uniósł kąciki ust wyżej. Zaprowadziłem go do salonu, gdzie czekał na nas podwieczorek. Ciasto ułożone w słonecznikowych filiżankach, z bitą śmietaną, startą czekoladą i malinami na wierzchu przyciągnęło znaczną część uwagi Francuza. Zajął miejsce na purpurowej sofie i odważnie rozejrzał się po całym pomieszczeniu. Miałem wrażenie, że otula spojrzeniem każdy drobiazg. Że stara się zapamiętać jak najwięcej. Usiadłem obok i ująłem w dłoń swoją porcję deseru. Po chwili upchnąłem w policzkach łyżeczkę z bitą śmietaną.
- Dziś poniedziałek, a Ty dajesz mi owoce? - spytał z udawanym wyrzutem, a ja zwróciłem ku niemu swe spojrzenie. Uniosłem brwi i wskazałem palcem na maleńki listeczek mięty, który zdobił ciasto. Harry westchnął. - Rujnujesz moją tradycję. - pokręcił głową ze zrezygnowaniem, ale już po chwili spróbował malin. Byłem pewien, że mu smakuje. Był szczery, gdy coś mu się nie podobało, mówił o tym wprost. To także w nim lubiłem.
Po upływie zaledwie godziny skończyliśmy pić herbatę. Zaproponowałem byśmy przenieśli się na górę, gdzie będziemy mogli posłuchać muzyki, a Harry w końcu należycie rozejrzy się po moim pokoju. Był zdania, że sypialnia sporo mówi o człowieku. Że styl w jakim jest urządzona opisuje doskonale charakter jej wlaściciela. Skoro w to wierzył, chciałem go wspierać. Sęk w tym, że mój pokój był nudny. Wdrapaliśmy się po drewnianych schodach. Otworzyłem drzwi i przepuściłem go przodem. Szatyn od razu usiadł na brzegu pościelonego starannie łóżka i lekko się uśmiechnął.
- Spodziewałem się tego. - szepnął spokojnie, a ja zmarszczyłem nos. Jestem aż taki przewidywalny? Miałem nadzieję, że mimo wszystko ma mnie za kogoś kto nie ma nic wspólnego z nudą.
- Lubię prostotę. - wzruszyłem ramionami, a Curly skinął głową. Czułem jego wyjątkowość na każdym kroku. Emanował czymś, czego dotychczas żaden z moich znajomych nie posiadał. Czymś przesadnie pozytywnym.
- Ale białe ściany, Louis? - skrzywił się po chwili i pokręcił głową. - Jak w psychiatryku.
- Siedź cicho. - zaśmiałem się odruchowo i usiadłem tuż obok niego. By zrobić mi na złość, podniósł się gdy tylko moje dłonie spoczęły na chłodnej pościeli. Podszedł do regału z książkami.
- Czytasz? - zdziwił się, przesuwając palcem wskazującym po okładkach kolejnych książek. Westchnałem z rezygnacją. On naprawdę ma mnie za błahego, niewartościowego człowieka, czy tylko uparcie się ze mną droczy?
- Oglądam obrazki. - wysyczałem przez zęby, na co szatyn zerknął w moją stronę i szeroko się uśmiechnął. Po upływie minuty usiadł na powrót na łóżku i spojrzał na mnie uważnie. Zdawało mi się, że jego wzrok bada całe moje wnętrze. Uśmiechał się, był pewny siebie, a ja najzwyczajniej w świecie czułem się odrobinę skrępowany.
- Dobre i to. - powiedział cicho i ułożył dłoń na moim kolanie jakby chciał mnie pocieszyć, choć wcale tego nie potrzebowałem. Uchyliłem wargi, by bezdźwięcznie wypuścić zalegające w płucach powietrze. Harry wciąż na mnie patrzył. Z każdą sekundą coraz natrętniej.
- Hm? - burknąłem odruchowo, a chłopak tylko się uśmiechnął. W jego policzkach pojawiły się małe dołeczki, a tęczówki poczęły nienaturalnie iskrzeć. Był szczęśliwy. Intensywniej niż dotychczas. Nic nie odpowiedział, przysunął się jednak odrobinę, by patrzeć na mnie z bliższej odległości. Jego wzrok był denerwujący, ale z drugiej strony czułem się swodobniej niż przed momentem. Coż za skrajności. Z tej perspektywy widziałem dokładnie jego oczy. Szmaragdowe tęczówki, które bez skrępowania tonęły w moich. Nastała między nami cisza. Wymowna bardziej, niż jakiekolwiek słowa. Nie było krępująco, w tej chwili nie tęskniłem za dźwiękiem jego głosu. Siedzieliśmy obok siebie, chłonąc spojrzeniem siebie nawzajem. Jego lewa dłoń nieustennie spoczywała na moim kolanie. Wolną natomiast uniósł ku górze i odsunął z mojego czoła niekomfortowo układającą się grzywkę. Gdy opuszki jego palców zetknęły się z moją skórą zadrżałem mimo woli. Każdy jego gest działał na mnie bardzo intensywnie, a ja nie miałem na to żadnego wpływu. Jeśli więc nie mogłem pokonać swojego "wroga", postanowiłem się do niego przyłączyć. Dlatego uległem. Moje blade wargi wykrzywiły się w delikatny uśmiech, a powieki na moment opadły w dół. Gdy ponownie je uniosłem, twarz Harry'ego był tuż przed moją. Koniuszki naszych nosów się ze sobą stykały, a z jego twarzy zniknęło nagle całe rozbawienie. Nie byłem do końca pewien co Francuz zamierzał zrobić. Jego spojrzenie nakazywało mi pozostać w bezruchu. Przynajmniej tak właśnie je zinterpretowałem. Nie drgnąłem więc nawet, gdy szatyn przechylił swoją głowę delikatnie w bok. Nasze usta prawie się o siebie otarły, a ja zadrżałem i zakryłem tęczówki wachlarzem orzechowych rzęs. Harry to wyczuł, jego palce nieco mocniej zacisnęły się na materiale moich spodni. Mimo, iż miałem zamknięte oczy wiedziałem doskonale, że się uśmiecha. Gdy jego ciepły, słodki oddech otulił skórę moich warg delikatnie rozchyliłem swoje. Co my właściwie wyprawiamy? Jak to możliwe, że przeszliśmy z taką łatwością od błahej, codziennej rozmowy do czułości i przesadnej bliskości, której dwójka przyjaciół nie powinna znacząco nadużywać? Po krótkiej chwili, która zdawała się trwać wieczność głos Francuza wprawił powietrze w subtelne drganie.
- Pachniesz malinami. - szepnął melodyjnie, a ja zacisnąłem spierzchnięte wargi i uniosłem powieki, by uśmiechnąć się najczulej jak tylko potrafię.

12 komentarzy:

  1. Wait, what.... WHAT?! A GDZIE POCAŁUNEK JA SIĘ PYTAM?! Ej to NIE jest zabawne ._. Tak jak śmiałam się przy tekście '- Czytasz? - Oglądam obrazki." tak teraz mam ochotę cię zjeść. Głupi Lou. Zadrżał. No ja nie mogę. Grrrrr! ;_; Ale rozdział i tak jest świetny, chociaż krótki. Kocham cię okruszku <3 weny!
    [final-souffle]

    OdpowiedzUsuń
  2. EJ! TO NIESPRAWIEDLIWE. Już normalnie zaczęłam się jarać, że będzie pocałunek... Ale nie! Jak tak można. Fsdfas tyle powiem! Wprowadziłaś mnie w taki nastrój, już tylko czekać na zetknięcie ich ust, jednak wolałaś mnie wybić. Dzięki dzięki! Ale dzięki temu wiemy, że wszystko już jest prawie takie, jakie być powinno. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. jak mogłaś? w takim momencie? z każdym słowem moja twarz była coraz to bliżej ekranu i karmiłam się tą wyrafinowaną czułością, którą w taki piękny sposób opisałaś. podoba mi się Malinowy Poniedziałek, podoba mi się to, że Lou wprowadza 'swoje korekty' w życie Harry'ego, dzięki czemu to ich do siebie zbliża. piekielnie podoba mi się również ich relacja. nie jest Ona nakłuta zbędnymi słowami czy niepasującymi do Nich sytuacjami - jest idealna w swojej prostocie, choć w gruncie rzeczy jest wręcz dość zakręcona. Zadowala mnie też fakt, że Harry widocznie otwierając się, nie zatraca siebie i jest w tym idealny. boję się kolejnego rozdziału, ale wiesz, że Ci ufam i wiem, że powalisz mnie na łopatki.
    znów piszę od rzeczy? przepraszam. te trzy rozdziały to paradoksalnie chyba za dużo na jedną noc, choć przecież mogłabym czytać Twoje słowa w każdej minucie swojego życia. weny kochana Ci życzę i czego jeszcze potrzebujesz, a przy okazji sobie cierpliwości, bym jakoś wytrzymała do kolejnego rozdziału. kocham Cię i dziękuje z całego serca.

    OdpowiedzUsuń
  4. No ale to naprawdę nie było okej! Wiesz, ja tutaj siedzę, cieszę się z kolejnego rozdziału, później dokładasz jeszcze tę scenę i... urywasz ją. Mimo wszystko to było tak cholernie niesamowite, że mam zamiar dodać ten komentarz i przeczytać to szybko jeszcze raz. I może kolejny.

    Pamiętaj, że jesteś niesamowita x

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy2:42 PM

    Dopiero przeczytałam a już nmg się doczekać następnego rozdziału ;*
    Coraz bliżej pocałunku, bliżej, bliżej i nie ma :(
    ale i tak boski, tak jak każdy :D
    Uwielbiam cię <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Osobiście mam ochotę Cię teraz udusić, bo moja seksualna frustracja nie minęła, ale jak tak dłużej się zastanowić, to dobrze, że jednak pocałunku nie było. Uwielbiam ich razem. Louis jest taki wrażliwy przy Harry'm, a ten z kolei jest czuły jak dziecko. Obaj są tacy delikatni i między nimi czuję się niesamowitą więź. Kocham sposób, w jaki to opisałaś, pełen emocji i szczegółów, czułam się jakbym była obok nich. Dziękuję, moja mentorko. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest cudowne. Subtelne, delikatne.
    Dziękuję, you make my day.
    Nie potrafię powiedzieć nic więcej.
    Ja po prostu to kocham x

    OdpowiedzUsuń
  8. poczułam zapach malin!

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże!!
    Ty mnie nie kochasz!! Rozdział świetny, że sie jaram bardziej niż Hazza liczbą 69, ale w takim momencie? ;_; Mam ochotę cię udusić, ale po przemyśleniu olśniło mnie, że w tedy nie przeczytam kolejnego rozdziału, więc... uduszenie odpada ;P
    Dobra kij! Ide do sklepu po maliny, może taki Larry mi sie zjawi na chacie, bo wyczuje zapach. (!?)
    Omnomnomnom.
    Czekam na next i zapraszam do siebie:
    show-me-the-lovee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. bhjvlehjrsbfjkerfbhjkesbfyuregfhjrebvrhuerbfhj omg zajebiste

    OdpowiedzUsuń
  11. oooo jejciu jejciu jakie to romantyczne awww na maksa pragne, co ja gadam łaknę więcej

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy3:27 PM

    kocham to w jaki sposób piszesz :D i to jak ukazujesz uczucia i romantyczne scenki co niezmiernie mnie cieszy :D że mogę czytać twoje dzieła

    OdpowiedzUsuń