16 września 2012

Rozdział XI

Rozdział 11
Kiss me.

polecam do słuchania podczas czytania 
*klik*



Harry.
Je suis un idiot. Chciałem go pocałować. Nie dlatego, że pachniał malinami, nie dlatego, że był jedynym mężczyzną w pokoju, nie dlatego, że patrzył na mnie jakbym był najpiękniejszą jednostką jaka kiedykolwiek stąpała po ziemi. Chciałem go pocałować, bo to Louis. Bo jego jasne tęczówki muskały moją twarz jak nigdy dotychczas. Bo jego kasztanowe włosy układały się tego wieczoru wyjątkowo niekorzystnie. Bo jego usta zdawały się być stoworzone do pocałunków. Do moich pocałunków. Nigdy wcześniej się tak nie czułem, okey? Nigdy nie myślałem o kimś tak dotkliwie, tak często, tak.. czysto. Zazwyczaj jeśli kogoś chciałem - dostawałem go. Żegnaliśmy się nad ranem bez słowa. Teraz jest inaczej. Może dlatego, że z góry założyliśmy, że będziemy przyjaciółmi? To takie małe wyzwanie. Zdążyłem go poznać. Nauczyć się melodii jego oddechu, dostrzegać kiedy jest zażenowany moją postawą, domyślać się co go bawi, a co zasmuca. Był pierwszym facetem, którego polubiłem. Nie dlatego, że podarował mi gorącą noc, bo przecież między nami nic nie było. Louis był fenomenem. Kurwa.
Wyszedłem z domu Els, uprzednio zamykajac drzwi na klucz, który niedawno dostałem. Nie popierałem tego bezgranicznego zaufania, którym mnie obdarzyła, ale ona twierdziła, że tak jest dobrze. Przedpołudnia spędzała w pracy, tak samo jak Louis. Odpaliłem papierosa, a wolną dłoń pośpiesznie upchnąłem w kieszeni dopasowanych spodni. Pozbawiony deszczu dzień wypadałoby odpowiednio wykorzystać. Nie miałem jednak ochoty na spędzanie czasu na świeżym powietrzu, o ile takowe w Londynie w ogóle istniało. Owszem, Paryż również nie był naturalny. Sam nie wiem więc dlaczego moja dusza należała do stolicy Wielkiej Brytanii. To uczucie było zupełnie bezpodstawne, ale odwzajemnione. Spacerowałem wolno wzdłuż Agnes Avenue, na której końcu znajdowała się cukiernia w której pracował mój przyjaciel. Minąłem budynek poczty i odruchowo przyśpieszyłem kroku. Potrzebowałem się z nim zobaczyć. Potrzebowałem wiedzieć jak się czuje i jak wygląda. Miałem gdzieś, że był dopiero na półmetku swojej zmiany. Miałem ochotę na kawę w jego towarzystwie. Po kilku minutach stanąłem przed niewielkim budynkiem skąpanym w barwie delikatnego beżu. Wielka wystawa pełna ciast i deserów zapraszała do wstąpienia na moment. Pchnąłem szklane drzwi, a mały, zawieszony nad nimi dzwoneczek rozbrzmiał cichutko. W cukierni nikogo nie było. Za ladą stała tylko drobna, rudowłosa dziewczyna w koszuli w pastelowe paski. Miała na głowie białą chustkę. Uśmiechnęła się czule, gdy podszedłem nieco bliżej. Zanim zdążyłem wypytać o szatyna, jego głos wypełnił powietrze. Uniosłem kąciki ust ku górze, gdy wyszedł zza maszyny do lodów, ubrany w łososiowe spodnie i pasującą do nich koszulkę. Jego biodra okalał biały fartuszek. Miałem ochotę się roześmiać. Tomlinson zauważył moją minę i automatycznie skarcił mnie spojrzeniem.
- Idziemy na kawę. - powiedziałem spokojnie, a chłopak uniósł tylko brwi, jak gdyby chciał mi przypomnieć, że jest w pracy. Westchnąłem i wsparłem łokcie na białej ladzie, przy której wciaż stała współpracownica Lou. Zawstydziła się gdy spojrzałem w jej zielone oczy.
- Laleczko, mogłabyś zastąpić mojego przyjaciela na kilka chwil? - dziewczyna zawahała się, ale po chwili skinęła głową zerkając porozumiewawczo w stronę szatyna. On tylko dotknął dłonią czoła i wyszedł. Po krótkiej chwili wrócił w swoim ubraniu i bez słowa minął mnie w drzwiach. Uśmiechnąłem się i wolno ruszyłem za nim, w międzyczasie odpalając papierosa.
- Nie zachowuj się jak dupek, Styles. - warknął w moim kierunku i zatrzymał się na moment. - Nie jesteś pępkiem świata.
- Tęskniłęm za Tobą, Louis. - powiedziałem powoli, a on przez dłuższą chwilę patrzył w moje tęczówki. Złość powoli z niego uchodziła, ustępują miejsca czemuś na kształt spełnienia wymieszanego z odrobiną satysfakcji. Brytyjczyk usiadł przy jednym ze stolików na chodniku, tuż przed kawiarenką, w której po raz pierwszy jadłem lody miętowe z Els. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie, po czym zająłem miejsce tuż obok.
- Dwa razy cynamonowe latte. - krzyknął w stronę wysokiej kelnerki, a ona przyjaźnie machnęła dłonią i zniknęła w drzwiach. Wciąż miałem w myślach tę sytuację, kiedy prawie pocałowałem swojego przyjaciela. Louis odchrząknął zauważając, że na ułamek sekundy się w czymś zatraciłem.
- Moglibyśmy pójść dziś do kina? - spytałem półszeptem, a szatyn skinął głową i spojrzał na swoje dłonie. Był zakłopotany, nie trudno było się domyślić. Odniosłem wrażenie, że boi się mojej obecności, jakbym potrafił go skrzywidzić samym spojrzeniem.
- Harry. To co było wtedy, wieczorem to..
- To nic. - dokończyłem za niego, a on zacisnął uchylone przed sekundą wargi. Patrzył na moją twarz, doszukując się w niej szczerości. Byłem idealnym kłamcą odkąd tylko pamiętam. Gdy kelnerka podała nam naszą kawę, od razu umoczyłem w niej wargi, a Louis spojrzał na zergarek zdobiący jego nadgarstek. Wziął łyk ciepłego napoju i wstał.
- Powinienem wracać. Potrzebuję tej pracy. - posłał w moją stronę wymuszony uśmiech i poprawił skrawek materiału koszulki, który delikatnie się podwinął. - Widzimy się wieczorem. - dodał na odchodnym i po chwili zniknął za rogiem. Poczułem, że właśnie zepsułem coś wartościowego. Przyjaźń, próbą pocałunku i coś głębszego, przyjaźnią. Jestem kretynem.


Louis.
Skończyłem swoją zmianę w cukierni z wielkim trudem. Wciąż miałem w głowie słowa Harry'ego. Czułem do niego ogromne przywiązanie. Był.. czasem był wszystkim. Zapach jego skóry doprowadzał moje zmysły do szaleństwa. Jego aroganckie spojrzenie przyprawiało mnie o dreszcze. Wszystko w nim było jak magia, której pragnąłem się nauczyć. Był najistotniejszym pierwiastkiem mojego życia, którego dotychczas mi brakowało. Tęskniłem za czymś, czego zupełnie nie znałem, a teraz, znając to.. tęsknię jeszcze bardziej. Przyjaźń; definiowałem ową więź na różne sposoby. Nie sądziłem jednak, że można uzależnić swoją egzystencję od drugiej osoby i wciąż określać tego kogoś mianem przyjaciela. Pogubiłem się. Co, jeśli Harry chciał po prostu poczuć smak moich ust, a potem wrócić do kumplowania się? Nigdy nie byłem w związku z facetem przez strach. Bałem się reakcji moich znajomych, którzy byli jednocześnie moją rodziną. Teraz, kiedy wszyscy już wiedzą kim naprawdę jestem, nadal się boję. To przytłaczajace wiedzieć, że Curly nigdy nie przyzna się do tego, co naprawdę czuje. Heterycy mówią, że między kobietą a mężczyzną nigdy nie będzie prawdziwej przyjaźni, bo w końcu któraś ze stron poczuje coś więcej. Czy tak samo to wygląda w świecie homoseksualistów? To absurd. Nie zasługuję na niego, bo od samego początku był dla mnie kimś nieosiągalnym. Był kuzynem mojego przyjaciela, był artystą, był aroganckim gburem, do którego nikt nie potrafił dotrzeć. Teraz? Jest moim powietrzem.
Wszedłem do swojego pokoju, po niezbyt smacznym obiedzie przyrządzonym przez mamę, która ostatnio wciąż ma kiepski humor. Trudno, zjem coś na mieście. Za pół godziny wychodzę z Hazzą, więc wypadałoby wziąć prysznic i pozbyć się tego słodkiego zapachu pączków i kremu waniliowego, który chodzi za mną od samego rana. Ująłem w dłoń koszulkę i spodnie, po czym wszedłem do swojej łazienki, by zamknać się w niej na kilka chwil. Wziałem szybki prysznic, wysuszyłem i ułożyłem włosy, założyłem czystą koszulkę i ulubione spodnie. Przypiąłem jeszcze szelki i nasunałem na ramiona ciemny sweter. Miałem kilka minut, ale postanowiłem że spotakmy się w połowie drogi, więc wyszedłem z domu. Chłodne powietrze otuliło moje policzki. Było naprawdę zimno. Na granatowym niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Władał mną smutek. Popsułem naprawdę wyjątkową przyjaźń i choć Harry o niczym nie wie, już wszystko stracone. Westchnąłem niespokojnie, ale już po chwili uśmiechnąłem się lekko dostrzegając w oddali Francuza i wątłą szatynkę, która ochoczo maszerowała u jego boku. To urocze, że zaproponował Els wyjście z nami. W końcu ze sobą mieszkają. Przywitałem się z nią delikatnie pocałunkiem w kącik warg, a szatyn tylko spojrzał na mnie tymi wstrętnie pięknymi, zielonymi tęczówkami i uśmiechnął się zachęcająco. Czuliśmy między sobą pewien dystans. Beztroska swoboda umknęła gdzieś pośpiesznie. Czułem, że straciłem kogoś naprawdę ważnego, choć ten ktoś stał tuż obok. To straszne uczucie.
- Na co właściwie idziemy? - spytała rozbawionym tonem El, chwytając pod ramię zarówno mnie, jak i Harry'ego. Miałem nadzieję, że Curly znalazł jakiś odpowiedni film. Ja zupelnie o tym nie pomyślałem. Od kilku godzin trzymam w głowie coś zupełnie innego.
- Myślałem o tym nowym dramacie, który podobno jest totalną porażką. - szepnął cicho i spojrzał uważnie na Eleanor, a później na mnie. Uniosłem tylko brwi, chcąc zapytać dlaczego chce obejrzeć film, którego nikt nie poleca. On jednak doskonale wiedział, co chodzi mi po głowie. - Nie chodzę na filmy, które podobają się większości. Staram się odnaleźć coś wartościowego w czymś, co nie przykuwa zbyt wielkiej uwagi innych.
- Okey. - szatynka skinęła głową, a ja tylko lekko się uśmiechnąłem. Że też się nie domyśliłem. Po kilkuminutowym spacerze byliśmy już w centrum, w którym znajdowało się kino. Do seansu zostało zaledwie kilka minut, więc w pośpiechu kupiliśmy bilety i wbiegliśmy na salę, by odnaleźć swoje miejsca. Nie trudno było się domyślić, że Els siedziała między nami. Przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że Harry zrobił to umyślnie. Że chciał się niejako ode mnie odsunąć, nie dać nam sposobności do dotyku, nawet zupełnie błahego. Nie wiedziałem tylko, czy chroni siebie przede mną, czy mnie przed sobą.
Zerkałem na niego co kilka chwil. Był wpatrzony w ekran. Eleanor upychała w policzkach popcorn, wydając przy tym zabawny dźwięk. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Gdy odwróciłem spojrzenie, szatyn spojrzał w moją stronę i także się uśmiechnął. Chyba powinniśmy ze sobą porozmawiać. Szczerze, o wszystkim. To głupie, bo zachowujemy się jak dzieci. Żałuję jednak, że nie mogę wejść do jego głowy i znaleźć interesujących mnie przemyśleń. To byłoby zbyt łatwe, prawda? Cóż, film był nudny. Niestety należałem do większości, która ową produkcję potępiła. Curly także nie wyglądał na zbyt zadowolonego. Po seansie wpadliśmy do małej kawiarenki po lody, by umilić sobie drogę powrotną czymś słodkim. El wciąż mówiła, a ja i Harry milczeliśmy. Czuł się tak samo jak ja, wiedziałem o tym.
- Dlaczego obaj jesteście tacy struci? - dziewczyna odwróciła się do nas przodem, wciąż jednak powoli maszerując. Bałem się, że upadnie. Curly przysunął się do mnie delikatnie, wyjął z kieszeni kurtki chłodną dłoń i wplótł palce w moją. Zadrżałem mimowolnie i spojrzałem na profil jego twarzy. Uniósł kąciki warg delikatnie ku górze.
- Nie wiem. - szepnął spokojnie i zacisnął dłoń na mojej nieco mocniej. Spojrzałem na swoje buty, tłumiąc wszelkie emocje. Musimy sobie poradzić. Musimy walczyć, bo jeśli nie my, to kto? Pragnałem tylko znać jego pogląd na tę sprawę. Jeśli chciał się ode mnie znaczaco odsunąc, musiałem to usłyszeć. Szatynka zerknęła na nas podejrzliwie, po czym uśmiechnęła się ciepło.
- Wiecie co? Na śmierć zapomniałam! Muszę się śpieszyć, mój serial zaczyna się za kilka minut! - wrzasnęła zabawnie i podeszła do nas, otulając nas wątłymi ramionami. Ucałowała nasze policzki i pobiegła przed siebie.
- Ale El! Co jest.. - krzyknąłem za nią, a ona odwróciła się i pomachała w moją stronę, by już po chwili zniknąć w mroku. Dziwna sytuacja. Wiedziałem jednak, że zrobiła to specjalnie. Gdy tylko jej sukienka po raz ostatni zafalowała pod wpływem chłodnego wiatru, Harry odwrócił mnie w swoją stronę i odsunął z mojego czoła grzywkę. Zuepłnie jak wtedy, w poniedziałek. Spojrzałem ze smutkiem w jego oczy, a on ujął w dłonie moje nadgarstki i ułożył moje dłonie na swoich biodrach. Wciąż tonąłem w jego szmaragdowych tęczówkach, które mimo wszechobecnej ciemności wyglądały niezwykle. Były jeszcze piękniejsze. Jeszcze bardziej wyjątkowe. Westchnąłem i spuściłem spojrzenie. Curly widząc, że nie jestem skłonny do jakiejkolwiek rozmowy, ujął w dwa palce mój podbródek i nakazał na siebie spojrzeć. Szczerze? Było mi wszystko jedno. Jeśli ma złamać mi serce, niech zrobi to teraz.
- Puis-je vous embrasser? - szepnął spokojnie, patrząc mi w oczy. Jego dłoń, która uprzednio trzymała mój podbródek teraz spoczęła na moim policzku. Przeszedł mnie dreszcz. Zmarszczyłem brwi.
- Co? - spytałem cicho, a on uniósł kaciki warg wyżej i ostrożnie przysunał się jeszcze bliżej. Objął mnie wolną dłonią jakby się bał, że mu ucieknę. Zamiast wyjaśnić mi, co znaczyło ów francuskie stwierdzenie, szepnął je po raz kolejny, tym razem jeszcze ciszej. Prosto w moje uchylone wargi. - Puis-je vous embrasser.. - wiedziałem co chce zrobić. Wiedziałem, że szarga nim potrzeba dotknięcia mnie w ten jakże błahy dla ludzi sposób. Dlaczego więc czułem, że władają mną nerwy? Niczego się nie obawiałem, a jednak czułem, że mogę zrobić coś nie tak. Harry był delikatny. Przypisałbym mu brutalnosć i chęć zaspokajania tylko własnych potrzeb, gdyby ktoś spytał mnie o jego bliskość. Był jednak przeciwieństwem mojego wyobrażenia o nim. Był subtelny. Na każdym kolejnym kroku który stawiał, dawał mi możliwość zejścia z tej wspólnej drogi. Mogłem więc po prostu uciec. Odsunać się.
- Je t'aime.. non seulement pour ce que tu es mais pour ce que je suis quand nous sommes ensemble. - szeptał niepewnie, wciąż patrząc w moje oczy. Powinienem był bardziej się przykładac do nauki francuskiego. To zabawne, byłem pewien, że ten język do niczego mi się nie przyda. Gdy opuszek palca Harry'ego nakreślił dotykiem moją kość policzkową, westchnąłem odruchowo.
- Curly.. ja nie wiem o czym mówisz. - wyszeptałem bezradnie, a on czule się uśmiechnął. Wsunął swoją dłoń w moje włosy by mieć pewność, ze już mu nie umknę. Nasze usta dzielił zaledwie milimetr. Czułem jego przyśpieszony oddech, a z nim każdą obawę, każdą myśl, każdą pewność. Zanim nasze usta złączyły się w pocałunku, w pierwszym, wyjątkowym pocałunku, Francuz podzielił się ze mną znaczeniem wcześniej wypowiedzianych słów.
- Kocham Cię nie tylko za to, jaki jesteś, ale za to kim jestem kiedy jeteśmy razem. - gdy sens wypowiedzianych przez niego słów do mnie dotarł, wzdrygnąłem się delikatnie i uważnie spojrzałem w jego oczy. Harry skierował w moją stronę coś tak odważnego? Coś tak szczerego? To było jak sen, zupełnie nierealne. Później poczułem już tylko jego smak. Jego usta, delikatnie naciskające na moje. Bez pośpiechu, bez przesadnej natarczywości. Poczułem smak i zapach mięty i bez zastanowienia uznałem ów fakt za wyjątkowy, choć miałem świadomosć, że to tylko guma do żucia.

13 komentarzy:

  1. Przychodzi taki moment w życiu człowieka, kiedy ma do czynienia z jakąś sytuacją, a jej ogrom sprawie, że nie potrafi wydusić z siebie słowa. Tak jest dzisiaj, w moim przypadku. Cóż mogę Ci powiedzieć? Chłonę każde Twe słowo jak gąbka wodę, to już mówiłam nie raz. Ten rozdział jest definicją subtelności. Każde słowo uzupełnia się z kolejnymi, to wszystko tworzy piękną mozaikę zdań. Z zapartym tchem śledziłam kolejne linijki tekstu, a moje serce waliło jak młotem. Do tej pory drżą mi dłonie. Nie potrafię znaleźć określenia dla Twojego talentu. Nazwanie Cię moją mentorką, było jak najbardziej trafnym określeniem, a uwierz - nie wypowiedziałam go jeszcze nigdy. Z pozoru banalna scena pocałunku, w Twoim wydaniu okazała się najpiękniejszą sceną, jakby wyjętą z Hollywoodzkiego filmu. Tak prosta czynność, jak picie herbaty, za pomocą Twoich słów staje się arcydziełem. Jesteś niesamowita i będę to powtarzać do końca życia. Nie masz pojęcia, ile radości mi sprawiłaś tym, co stało się między Harry'm, a Louis'im. Do tego ta piękna piosenka w tle. Rozpłynęłam się. Dziękuję, życzę weny i czekam na kolejną część. Kocham nad życie. X

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy10:12 PM

    Zaaaaajebisty, boże przez Ciebie teraz nie zasneę i będę ciągle myśleć o tym wspaniałym rozdziale... Ach. kocham tą historię, twój sposób pisania i w ogóle wszystko ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. pierwszy pocałunek.
    jestem radosna. po prostu jestem radosna. ten rozdział jest tak piękny, tak pięknie to opisałaś, że nie mogą mną władać inne emocje poza szczęściem. Harry jest idealny. nic innego nie przychodzi mi do głowy. cieszę się, że wreszcie jestem świadkiem, gdzie Oni zdają sobie sprawę, że ich uczucia są jasne i sprecyzowane.
    i wiesz co sobie jeszcze teraz myślę? że ta wstawka z Niall'em, w tej chwili daje o sobie poznać, tak moim skromnym zdaniem. pokazuje, że dla Harry'ego, Louis jest szczególny, nie jest jak inni, z którymi żegnał się nad ranem. jest właśnie Jego Louisem, dla niego idealnym.
    co mogę jeszcze napisać. po raz kolejny jestem zauroczona i dziękuje, że mogę czytać tak piękne słowa. wiesz, że zniecierpliwiona czekam na kolejny rozdział.

    PS Eleanor jest urocza! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brakuje mi słów, naprawdę. Dlaczego wszystko, co piszesz musi być takie idealne?
    Siedzę tak teraz już od blisko sześciu minut i zastanawiam się, od czego zacząć. Bo jest tak wiele rzeczy, o których chciałabym napisać, a zapewne komentarz jak zwykle skończy się na kilku bezsensownych zdaniach.
    Po scenie przy kawie, kiedy Harry uznał, że 'to nic' myślałam, że wszystko stracone. Że chce stłumić swoje uczucia, czy coś w tym rodzaju. Kto wie, co w tej jego głowie siedzi? Później kolejne sceny. Byłam pewna, że do kina wybiorą się we dwójkę. A Harry zabrał jeszcze Eleanor. Rozumiem, nie obiecywał żadnej randki, ani niczego w tym rodzaju. Ale to nie zmienia faktu, że byłam trochę zawiedziona. A fakt, że Eleanor siedziała w sali kinowej pomiędzy nimi sprawił, że było mi już autentycznie smutno.
    Aż nagle Harry chwyta Lou za rękę. Splata ich palce. El mówi, że musi iść(co było niesamowicie urocze i kochane z jej strony). I wiedziałam (tak, przyznam że obrazek ponad rozdziałem i jego tytuł wiele mi pomogły), że ten rozdział będzie moim nowym ulubionym.
    A najlepsze jest to, że odrobinę znam francuski i... wiedziałam, o czym mówi Harry. I z każdą chwilą pragnęłam ich pocałunku bardziej. A Ty zaspokoiłaś moje pragnienia i mam ochotę Cię za to naprawdę mocno wyściskać :)
    Pozostaje mi się teraz tylko zastanawiać, jak będzie wyglądała relacja chłopaków po tym całym wydarzeniu.

    I wiem, że powtarzam to przy każdej okazji, ale jesteś wspaniała i niesamowita. Taka jest prawda i możesz spodziewać się ode mnie takich słów dopóty, dopóki będziesz tutaj dla nas. Pisząc i zaspokajając nas wytworami swojego ogromnego talentu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moment kiedy chcę napisać coś sensownego, ale wątpie, że mi się to uda.
    Mam 10 minut do wyjścia do szkoły, ale siedzę tu twardo, tródno spóźnie się najwyżej.
    Dobrze wiesz jak uwielbiam to co piszesz, lecz to przeszło moje oczekiwania.
    Czegoś mi przez ostatni czas w życiu brakowało, zapełniłaś moją pustkę.
    Twoje piękne słowa tak idealnie koją duszę i wszelkie uczucia.
    Jestem Twoją odwieczną fanką i pozostanę nią na zawsze xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie zajebiste xD
    Najbardziej podobała się mi końcówka jak Hary po francusku mówił :D
    Czekam na nn Pozrowienia xxx

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy2:40 PM

    brak słów... tak bardzo uwielbiam twoje opowiadania ! <333

    OdpowiedzUsuń
  8. chyba z 10 minut już zastanawiam się co tu napisać..
    brak mi słów. chciałabym być w tym momencie Louisem! zdecydowanie!
    i dzięki Tobie dziś poczułam miętę.. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zbierałam się za komentarz od wczorajszego wieczora, ale jak widzisz dalej nie potrafię napisać tutaj nic sensownego. Siedzę z rozdziawioną buzią i chociaż wiem, że to niekulturalne, brakuje mi słów by ocenić twoje powyższe słowa. To chyba najlepszy rozdział, jak dotąd. I nie urągając twojemu kunsztowi literackiego, pragnę powiedzieć, że rozdział XI wywrócił moje życie do góry nogami. Każde zdanie; każde słowo, to po prostu czysta poezja. Długo czekałam na ten moment chcąc odpowiednie go skomentować, i kiedy w końcu nadszedł mój zasób słów okazał się ubogi. Przepraszam cię za to, kochana. Obiecuję się poprawić i następnym razem napisać coś bardziej godnego twojej uwagi.
    JBluvsBabycakes
    Love xx

    OdpowiedzUsuń
  10. kochany jest ten rozdział... taki w pewnym sensie "prawdziwy" nie mogę czytać takich nierealnych, które są totalnie wymyślone i bez sensu. ten jest kochany i piękny, tak jak całe opowiadanie. dziękuje

    OdpowiedzUsuń
  11. najsłodszy rozdział jaki czytałam ostani też był genialny ale ten był kwintesencjom :D czyżby twoim sercem i umysłem zawładnął romantyzm ? cudnie mam nadzieje że dodasz jak najszybciej ciąg dalszy tego romantycznego cuda na które bardzo długo czekałam oby było goręcej i goręcej :D lova lova :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy7:28 PM

    ów fakt że ten rozdział rozwalił system swoją słodkością nie da się ukryć i jest jednym z najlebpszych ba najlepszym jaki się do tej pory tu pojawił :D


    zauroczona arcydziełem miłości

    OdpowiedzUsuń
  13. Cóż. Ciężko opisać co teraz czuję. Jestem pod wpływem szalonych emocji , które targają mną za każdym razem kiedy widzę jakieś słowo ... zdanie .. rozdzial który wyszedł spod twoich rąk. To Jak to piszesz ... wprawia człowieka w natłok .myśli ... kim naprawdę jesteśmy .. czego oczekujemy. To jak to piszesz jest kwintesencją subtelności .. delikatności i perfekcji .. To jak to piszesz wprawia mnie w kompleksy bo dopiero wtedy uświadamiam sobie jak beznadziejną pisarką jestem.
    (www.my-own-way-to-heaven.blogspot.com) nawet nie powinnam zapraszać na swojego bloga, bo czego oczekuję?
    To tylko stek niepasujących do siebie słów.
    Kocham to jak piszesz. Kocham cię za to że piszesz.

    OdpowiedzUsuń