16 stycznia 2013

XV

15. Wybacz mi kiedyś.




Perspektywa Louisa.

Od kilkunastu dni każda chwila otulała się szarością. Wszystko było takie samo, a moje myśli wydawały się obce. Uśmiech nie gościł na moich wargach od dłuższego czasu, a wszystko co dotychczas dawało mi szczęście, było pisane innym językiem; nie rozumiałem tego. Nie potrafiłem cieszyć się z drobiazgów. To jakbym wydoroślał na przestrzeni tygodnia lub spadł z wielkiej wysokości i mimo bólu miał świadomość, że to był dobry krok. Trudno było mi kontaktować się z kimkolwiek, a jedyną osobą, której nie potrafiłem wyrzucić ze swojej głowy była Eleanor.
- Lou - szepnęła czule i zapewne uśmiechnęła lekko. - powinieneś założyć ten szary sweter. Twój ulubiony.
- To tylko kolacja... - wyjęczałem do telefonu, a po drugiej stronie ktoś ciężko westchnął.
- Założysz jeszcze cholerną, białą koszulę i wyjmiesz z szuflady najładniejszy uśmiech, jasne?
Stęknąłem odruchowo.
- Jak ma się Harry? - spytała po chwili.
- Cóż, emm... W porządku.
- Coś nie tak?
- Jest ok. Krząta się po całym domu bez celu. Najzwyklejszy dzień. - wzruszyłem ramionami, jakby mogła to zobaczyć.
- Widzimy się u Liama!

Stanąłem przed lustrem by starannie dopiąć dwa ostatnie guziki wymiętej koszuli. Poczułem znajomy oddech na swoim karku, więc uśmiechnąłem się delikatnie, by jego właściciel mógł to zobaczyć. Miał na sobie jasnozielony sweter, który podkreślał znacząco kolor jego tęczówek. Kasztanowe włosy sterczały w każdym możliwym kierunku, a blade wargi drżały delikatnie, drażnione przesadnie szybkim oddechem. Był sobą, może nieco słodszym niż zazwyczaj. Odwróciłem się do niego przodem, by mógł ugładzić mój kołnierzyk. Znałem na pamięć zapach jego perfum i sposób, w jaki stara się trzymać w myślach nienaganny porządek. Nie wiem ile minut udało nam się ze sobą spędzić. Nie wiem jak bardzo udało mi się go w sobie rozkochać. Sęk tkwił w tym, że drżałem gdy wyznawał mi miłość.

Dotarliśmy do domu Liama chwilę po szóstej. Już w przedpokoju natknąłem się na mamę Harry'ego, która wyglądała na niebywale podekscytowaną. Przytuliła mnie mocno, szepcząc coś po francusku. Liam i Danielle parzyli herbatę w kuchni. Zayn opowiadał Eleanor o jakimś nowym filmie, który chciałby zobaczyć. Niall rozmawiał z Alice, co kilka chwil podbierając z  jej niewielkiego talerzyka plasterki marchewki. Czułem się cudownie z tym ludźmi. Byli moją rodziną, choć nasze drogi odrobinę się rozeszły.

Po kolacji wszyscy moczyli usta w cierpki winie, a ja miałem ochotę wykrzyczeć całemu światu, co dzieje się wewnątrz mnie. Nie czułem się sobą, nie byłem sobą, nie chciałem być sobą. Harry patrzył na mnie z czułością, nie zapominając oczywiście o nikłej dozie troski, której nie potrafił się wyzbyć nawet w chwilach, gdy nie potrafiłem zapanować nad śmiechem. Eleanor zerkała na nas podejrzliwie. Jej morelowa, idealnie dopasowana sukienka podkreślała nienaganną figurę, a czekoladowe fale otulały ramiona i plecy. Na przestrzeni kilku najbliższych sekund zrobiło mi się niedobrze. Niezdrowy gorąc zawładnął moim ciałem i pobladłem zapewne. Wstałem, ująłem dłoń Francuza i pociągnąłem za sobą upewniając go wcześniej lekkim skinieniem głowy, że utrzymam się na własnych nogach. Gdy wyszliśmy na zewnątrz przeraźliwie chłodne, ale przyjemne powietrze uderzyło o moją skórę, dając ukojenie. Harry otulił mnie uważnym spojrzeniem.
- Chciałbym porozmawiać. - wydusiłem po chwili milczenia, a on na ułamek sekundy zacisnął wargi.
- Ja również - szepnął spokojnie. -  o nas.
- Otóż to. - uniosłem ku górze palec wskazujący, a szatyn lekko się uśmiechnął. - Ostatnio mało ze sobą rozmawiamy, nie sądzisz?
- Tak. Ja byłem zabiegany, sporo malowałem, a Ty musiałeś pracować.
- Nie w tym rzecz. - pokręciłem głową. - Miałem na myśli fakt, że nie mamy o czym rozmawiać.
Harry ściągnął brwi.
- Nie chcę Cię oszukiwać, ok? - uniosłem bezradnie ramiona. - Wypaliłem się.

Słyszałem jak pęka jego serce. Maleńkie, kryształowe kawałeczki rozbiły się o wnętrze jego ciała z cichym stukotem. Dlaczego w tej chwili nie miało to dla mnie wielkiego znaczenia? Nie dalej jak miesiąc temu, nie pozwoliłbym go jakkolwiek zranić, a teraz sam zadawałem mu ból, na dodatek patrząc prosto w jego oczy. Byłem pieprzonym sadystą, ale czułem, że tak musi być. Zmieniłem się w jakimś sensie, potrzebowałem czegoś, czego Harry nie rozumiał. Nie chciałem go narażać na obłudę. Uznałem, że szczerość powinna górować na wszystkim. Związki się kończą, prawda? To naturalne. 

- Co masz na myśli? - spytał ochrypłym głosem.
Jego źrenice błagały o natychmiastowe wyjaśnienia.
- Jesteś cudowny, ale wszystko jakoś zubożało i-
- Nie. - przerwał mi stanowczo. - nie zaserwujesz mi gadki w stylu "jesteś dobrym facetem, to moja wina..."
- Harry, posłuchaj.
- Co ty... co ty w ogóle wygadujesz? - pokręcił głową z niedowierzaniem. - Tak nagle wszystko gdzieś umknęło? Uczucia?
- To źle, że mówię ci prawdę? Wolałbyś karmić się moimi kłamstwami?
- Nie, do cholery. Ludzie od tak nie przestają kochać, Louis. I wie o tym nawet taki dupek, jak ja. Tak się nie postępuje, rozumiesz?! - pchnął mnie delikatnie, starając się powstrzymać cisnące się do oczu łzy.
Po raz pierwszy widziałem go w takim stanie. Harry Styles zawsze był wściekły, przesadnie pewny siebie, ewentualnie zażenowany. Nigdy nie widziałem go tak bardzo przerażonego i zranionego, zarazem. Poczułem silne ukłucie w klatce piersiowej, gdy wplótł palce w swoje loki. Był zły, szargał nim ból, a ja... ja po prostu na to patrzyłem.
- Powiedz, że to żart. - zaśmiał się cicho. - Dam ci w twarz, ale będzie w porządku.
- Co się dzieje? - cichy, słodki głos dotarł do naszych uszu.
Zanim zdążyłem się odwrócić, szatynka stała już przy Harry'm. Jej wyczucie czasu było godne pozazdroszczenia. Cóż, troszczyła się o Francuza. Był jej przyjacielem, był ważną częścią jej życia.
- Dlaczego? - spytał, a ja ostrożnie zerknąłem na twarz Eleanor.
Przełknąłem ślinę, gdy kolana zatrzęsły mi się mimo woli. Teraz albo nigdy, szepnąłem w myślach, by dodać sobie otuchy. Spojrzałem w jego zaszklone, szmaragdowe oczy i lekko rozchyliłem usta.
- Nie rozumiemy się, Harry. Tak będzie lepiej. - wyszeptałem stłumionym głosem.
- Nie będę tego słuchał. - załkał i po raz ostatni spojrzał na moją twarz.
Wyjął z kieszeni spodni małe, granatowe pudełeczko, wcisnął je w moją dłoń i odszedł.
Tego wieczoru, widziałem go po raz ostatni.


Perspektywa Eleanor.

Byłam pewna, że Harry zechce zrobić to przy nas wszystkich. Zdziwił mnie więc fakt, gdy razem z Louisem opuścili salon. Władało mną przesadne podekscytowanie. Gdy wyszłam z domu miałam nadzieję, że moje oczy ujrzą coś na kształt... kwintesencji szczęścia. Serce na moment przestało mi bić, gdy zobaczyłam jak Harry ociera z policzków łzy. Prawda była taka, że nigdy nie widziałam, by płakał. To swego rodzaju przełom, niezwykle jednak nieprzyjemny. Podbiegłam do nich szybko, nie zważając na to, że może wcale nie powinnam.

Gdy Harry pośpiesznie zniknął za rogiem zadecydowałam, że za nim pobiegnę. Louis jednak chwycił mnie za rękę, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Błagalnie spojrzał w moje oczy, doszukując się w nich choć odrobiny zrozumienia.
- Poradzi sobie. - wszeptał.
- Kretyn. - pokręciłam głową z niedowierzaniem. - On chciał Ci się oświadczyć.
Szatyn otworzył ostrożnie pudełko i wstrzymał powietrze, gdy jego oczom ukazała się obrączka. Była jeszcze piękniejsza w świetle Księżyca. Dopiero teraz do niego dotarło, o czym Harry chciał z nim porozmawiać. Pod jego przymkniętymi powiekami zebrało się kilka łez. Zanim spłynęły w dół policzków, ja biegłam już chodnikiem. Po krótkiej chwili dotarłam do swojego domu. Drzwi były otwarte. Wbiegłam na górę i zajrzałam do sypialni mojego przyjaciela. Wrzucał do torby swoje rzeczy, starając się utrzymać na nogach. Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. To wszystko wyglądało jak jakiś koszmar. Nie chciałam wiedzieć, jak odczuł to sam Harry, który naprawdę sowicie się zaangażował.
- Hey, spokojnie. - podeszłam niepewnie i dotknęłam jego ramienia. - Koszule się pomną jeśli tak je wrzucisz i-
- Mam to gdzieś. - rzucił chłodno, nawet na mnie nie spoglądając.- Wracam do Paryża.
- Co? - spytałam zaskoczona. - Twoja mama jest tutaj...
- Mieszkanie wciąż jest nasze. Nie udało się, ok? - odwrócił się w moją stronę i uniósł bezradnie ręce. - Nie udało.
- To nie znaczy, ze musisz odchodzić.
- Odwieziesz mnie na lotnisko?
- Harry, ja...
- Czy powinienem zadzwonić po taksówkę?
- W porządku, chodźmy.

Nie mogłam zrobić nic, by poczuł się lepiej. Nic, by zrozumiał, że świat nie kończy się na Louisie. Sęk tkwił w tym, że Tomlinson był jego powietrzem i... Czy Harry w tej chwili po prostu się dusił? Chciała mu ulżyć, nawet jeśli dozna ukojenia na pokładzie samolotu lecącego do Francji. To nie miało znaczenie. Potrzebował odejść, chciał odejść, bez słowa. Po prostu wsiedliśmy do samochodu, a potem pożegnaliśmy, gdy zbliżała się godzina wylotu.



***



To ostatni rozdział. Przygotowałam jednak jeszcze coś na kształt epilogu. Pojawi się niebawem.

pytania - ask
twitter

22 komentarze:

  1. Boże. Nie wiem, co powiedzieć. Wow. Rozpłakałam się, cholernie ryczę. Ten rozdział jest przepiękny, chociaż tak smutny. Zajebiście mi przykro, że Louis zerwał z Harry'm, ale przynajmniej był szczery. Boże, powtarzam się, ale no płaczę i nic nie widzę, ale kurwa. Ty nie potrafisz nic zjebać, wiesz? Nawet, jeśli ten rozdział złamał mi serce, to i tak jest doskonale napisany. Cierpliwie czekam na epilog, nic więcej nie mogę powiedzieć. Kocham Cię. x

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje serce płacze, ponieważ natrafiłam na to opowiadanie i co widzę? Rozdział w którym Louis łamie Harry'emu serce. Ojej, nie wiem co napisać, bo to jest... idealne. W swoim smutku idealne. Nie mogę się doczekać, aż przeczytam ten ostatni rozdział. Jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądał... Cudo.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie kończ tego...

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy9:30 PM

    Popłakałam się, Harry znów ma złamane serce.. z jednej strony wiem co miał na myśli Louis tyle, że dziwne było, że jemu to przeszkadzało, a Harremu nie.. a miało być tak pięknie.. cóż, prawdziwe życie.. smutne. nie mogę się doczekać tego epilogu, ale nie chcę też, żeby ta opowieść się kończyła.. eh..

    @prettyfooods x

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy9:40 PM

    Ej, a ja jakoś nie mogę tego zrozumieć. Dla odświeżenia sobie historii przeczytałam kilka wcześniejszych rozdziałów i nadal nic! Jest to dla mnie wielkie zaskoczenie, że w tamtym rozdziale i poprzednich było wspaniale, Lou nie miał wątpliwości, a tu nagle BACH zrywa z Harrym. Może mi ktoś to wytłumaczyć? Nie wiem, może nie doczytałam czegoś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W rozdziale 13. opisałam ich pierwszy raz. To było 1 stycznia. W rozdziale 14. nie napisałam nic na temat tego, co myśli i czuje Louis. W ostatnim rozdziale mamy już luty, więc... to że czegoś nie opisałam, nie znaczy, ze tego nie było :)

      Usuń
    2. Anonimowy9:45 PM

      No tak, ale jestem po prostu w szoku, że Lou z nim zrywa i nie mogę odgadnąć dlaczego. Mam nadzieję, że wyjaśni się w epilogu:) Ale rozdział i tak dobry mimo, że miałam ochotę zabić Louisa.

      Usuń
    3. Chciałam Was po prostu zaskoczyć, dlatego nie pisałam nic o tym, że Louis przestał darzyć Harry'ego specyficznym uczuciem. To miał być, właśnie, szok.

      Usuń
  6. Jejku przecież miało być tak pięknie.
    Byłam taka podekscytowana tymi oświadczynami, a tym czasem Louis złamał nie tylko serce Harry'ego, ale także moje.
    Mam cichą nadzieję, że w epilogu coś się zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy10:45 PM

    Jak moglas?! Mimo że złamałaś mi serce tym rozdziałem to i tak jest fantastyczny. Xx

    OdpowiedzUsuń
  8. O Boże! Nie, nie, nie! To nie tak miało się skończyć! Wyję jak głupia i nie wiem co powiedzieć... Przecież oni razem tworzyli całość. Wszystko było takie jakie miało być... Dlaczego? Przecież nie można się tak po prostu odkochać... Przez tak długi czas kibicowałam im obojgu, a gdy Harry postanowił się oświadczyć... Boże, przepraszam... Nie dam rady napisać nic więcej. Wciąż mam nadzieję, że to tylko zły sen...

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy12:36 PM

    Łzy same cisną się do oczu... Czy to musi się tak kończyć?? Totalne zaskoczenie. Lecz opowiadanie tak czy tak cudowne. Mam nadzieję, ze zaczniesz tworzyć coś nowego. Uzależniłam się od tego;p
    Dziękuję Ci, że w jakimś stopniu urozmaiciłaś moje zasrane, nudne życie;)
    Dziękuję xx

    OdpowiedzUsuń
  10. nie wierze , po prostu nie wierzę, że to się tak szybko rozpadło, że Louis tak po prostu przestał go kochać. Powiedz, że to się tak nie skończy.
    Przez ciebie płaczę...buuu.
    Zapraszam do mnie na pierwszy odcinek, jeśli masz ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy5:39 PM

    o... znaczy...w sumie to nie wiem co napisać .
    Trafiłam na twoje opowiadanie trzy dni temu ... czytałam od początku i...nie spodziewałam się takie końca ... (znaczy wiem że to nie jest KONIEC koniec bo jeszcze epilog -no ale ...zastanawiam się czy JESZCZE coś się zmieni....). Uwielbiam Cię !!. Przez te trzy dni jeśli tylko miałam dostęp do kompa - poświęcałam czas na czytanie twojego opowiadania . I nadal uważam że nie zmarnowałam tego czasu . :)
    Ps: Bardzo dziękuje...przez ciebie rozmazałam sobie makijaż .

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy9:07 PM

    Ja... nie wiem, co napisać. Czytałam to i poprzednie opowiadanie od początku, jednak nie komentowałam co rozdział, za co przepraszam. Brak czasu, ale mniejsza o to. Co do tego rozdziału. Zdziwiło mnie to. Myślałam, że chociaż tu będzie "happy end", niby jest jeszcze epilog, więc nic nie wiadomo, ale... dziękuje za ten rozdział. Smutny, co prawda, to prawda. Mój nastrój i czytanie tego rozdziału w tym samym czasie nie było dobrym rozwiązaniem, bo płakałam, jak bóbr, ale to było potrzebne. Więc, cóż, powinnam być ci wdzięczna i naprawdę jestem ciekawa, co się stanie w epilogu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonimowy11:13 AM

    O boże, mam złamane serce... Rozdział był jak zwykle świetny pomimo smutnego końca. Teraz cały dzień nic tylko płakać :'( Czekam na epilog x

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy12:14 PM

    szczerze? zjebałaś. przez całe opowiadanie tworzyłaś wątek miłości, jeden z najlepszych jakie czytałam i teraz tak po prostu chcesz je skończyć? mam nadzieję że jeszcze jakoś to naprawisz bo szkoda by było gdybyś to zmarnowała w ten sposób. myślałam że zakończysz to opowiadanie happyendem, lub przynajmniej czymś neutralnym ale nie miałam pojęcia że aż tak przesadzisz. wiem, że to ty decydujesz o losach bohaterów ale może jednak...
    czekam na epilog z nadzieją ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy5:48 PM

    WRESZCIE JAKIEŚ OPOWIADANIE, KTÓRE NIE MA HAPPYENDU. NO NARESZCIE.
    Życie to nie bajka, nie wszystko kończy się szczęśliwym końcem. Zwłaszcza w miłości.
    Może kiedyś to dojdzie do ludzi.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Twój blog został nominowany do Liebster Awards na blogu www.my-own-way-to-heaven.blogspot.com . Mam nadzieję , że będąc na blogu pozostawisz po sobie komentarz . Mówiąc szczerze strasznie chciałabym usłyszeć Twoją opinię, to wiele dla mnie znaczy.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Pierwszy raz nie wiem co powiedzieć. Wnioskuję, że mój mózg po przeczytaniu tego rozdziału, przestał funkcjonować i przez długi czas nie wróci do normalności. To był dla mnie szok kiedy zrozumiałam co się stało pomiędzy tą wspaniałą dwójką. Zdania o kończącym się związku sprawiły, że nie tylko Harry uronił łzy. Płakałam jak nienormalna, z resztą słone krople nadal goszczą na moich policzkach. To co opisałaś było takie piękne i prawdziwe. Tysiące wyrazów napisane przez ciebie złamały moje serce. Nie wiem kto je teraz pozbiera ale myślę, że już nigdy nie zapomnę o tym opowiadaniu. Domyślam się, że epilog zaskoczy mnie równie mocno co rozdział. Naprawdę jesteś utalentowana i nie mogę doczekać się kolejnego opowiadania, które stworzysz ( bo oczywiście nie doprowadzam do siebie myśli, że wraz z tą historią skończysz ze swoja pasją ). Wcześniej raczej nie komentowałam Twoich rozdziałów ale tym razem nie mogłam sobie odpuścić. Nigdy nie znajdowałam czasu by napisać, chociaż parę pochlebnych słów ale mam nadzieję, że po przeczytaniu tego komentarza mi wybaczysz i zrozumiesz jak bardzo jestem zakochana w tym opowiadaniu. Urzekłaś mnie nim. Nie zostaje mi nic innego jak Ci podziękować i czekać na już ostatnią część.

    Dziękuje x

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja pierdole, płaczę.

    OdpowiedzUsuń