18 stycznia 2013

Epilog

Epilog


Sklepowe witryny odstraszały mnie nadmiarem czerwieni. Przedwczresne celebrowanie "święta zakochanych" było dla Paryża takie typowe. Nie mogłem wybrać sobie lepszej pory na powrót do wcześniejszego życia, co za ironia. Cóż, cały ogrom winy leży po mojej stronie, prawda? Kąciki ust drgnęły delikatnie, gdy znajomy zapach marmolady różanej zagarnął mnie w swoje objęcia. Gdy byłem mały, spędzałem sporo czasu z nosem przyklejonym do szyby cukierni. Mama uważała, że muszę dbać o zęby, a ja nie miał zbyt silnej woli by trzymać się z daleka od wszystkich słodkości. To chyba ostatnia obietnica, której dotrzymałem. Każda kolejną łamałem z niebywałą łatwością. Z każdym kolejny miesiącem swojego życia upewniałem się w przekonaniu, że chcę żyć jak najdalej od ludzi i każdej ich błahostki. Pragnąłem stworzyć coś odrębnego. Moja wyobraźnia tworzyła niesamowite obrazy do chwili... w której spotkałem Louisa. Nie sądziłem, że ktoś będzie w stanie skrzywdzić mnie dotkliwiej niż Antoine. Okazało się, że pewien niepozorny Brytyjczyk uderzy moim sercem o ceglastą ścianę. Dlaczego o tym myślę? Tamten Harry nie miał serca, a przyjemność sprawiał mu tylko alkohol. Już drugiego dnia pobytu w Londynie skupiłem swe myśli na malowaniu. Byłem wtedy niezwykle czymś przejęty. Powietrze w tym miejscu było lżejsze, oddychało się nim z przesadną łatwością. Tego poranka poznałem człowieka, który odmienił moje życie i sprawił, że już nigdy nie będę sobą. 

- *Puis-je vous aider? - Je veux dire .. Przepraszam. W czym mogę Ci pomóc?
- Ja.. Jesteś Harry, tak? Witaj, jestem Louis. Ten, którego wczoraj brakowało. Pomyślałem, że wpadnę by poznać Cię dzisiaj. Przyszedłem nie w porę?
- Ależ nie. Wybacz mi ten... bałagan. Wejdź. Ciocia powinna niebawem wrócić. Zabrakło jej konfitury.
- Rozumiem. W porządku. Zadomowiłeś się? .
- Yup. Z samego rana zabrałem się za malowanie. 

Wszedłem do mieszkania, w którym się wychowałem. Rzuciłem lichy bagaż na łóżko w swoim pokoju. Nic tutaj nie uległo zmianie. Zacisnąłem wargi czując, jak ból na nowo szarpie moimi ścięgnami. Uchyliłem okno i odpaliłem papierosa, by stłumić wszystko w zarodku. Nie pozwolę wyjść temu na wierzch. Wszystko wróci do mojej stosowności. Powinienem skupić się na swoich pracach. Ból może tworzyć niesamowite szkice. Czasem moja dłoń poruszała się sama; ulubiony ołówek kreśli wszystko bez mojej ingerencji. Byłem pewien, że to wróci, gdy tylko usiądę przy swoim biurku i wyjmę z szuflady czysty papier. Zamiast wartych zapamiętania obrazów panoramy Paryża, w moich oczach pojawiły się łzy, które już po chwili starłem pośpiesznie z kpiącym śmiechem. Czasem byłem taki żałosny. Wspomnienia powinny być pierwszą rzeczą, z którą muszę się zmierzyć. Jeśli wyrzucę z siebie kolor jego tęczówek, zapach jego skóry, uśmiech... będzie mi łatwiej. Czy to przypadkiem nie naiwność z mojej strony? Kurwa, czułem się jak na lekach, które zamiast pomagać znacząco pogarszały sytuację. Brakuje mi sił, by puścić to wszystko w niepamięć. Upadłem i tym razem do końca się nie podniosę. Zgasiłem niedopałek na szarym parapecie i zamknąłem okno. Wyjąłem z torby kilka przedmiotów, które w pośpiechu udało mi się zagarnąć z domu Eleanor.  Na przestrzeni najbliższych dwudziestu minut powinienem spodziewać się telefonu od mamy. Dlaczego miałem nadzieję, że On napisze choć jedno słowo? Nie wierze, że czuł się cholernie doskonale po tym jak dotarło do niego, co zamierzałem zrobić. Jeśli jednak nie władają nim żadne negatywne emocje, to już nie wiem, kim on właściwie jest. Mój Louis nigdy nie doprowadziłby mnie do takiej ruiny. Może ja po prostu... miałem do wykonania stosowne zadanie? Miałem pojawić się w jego życiu, uchronić go od bólu w dosłownym tego słowa znaczeniu, dać mu tyle ile mogłem, a potem po prostu odejść? Gdybym miał wybrać między nieznaniem go i jego cierpieniem lub nawet śmiercią, a tym, co się wydarzyło, czyli uratowaniem go i daniem mu szansy na kolejnych kilka chwil egzystencji, to bez wahania wybrałbym te druga opcję. To głupie myśleć, że czułbym ból wywołany jego śmiercią, nic o nim nie wiedząc.

- Wpadłeś pod kosiarkę?
- Jesteś kretynem, wiesz? Jak mogłeś postąpić w ten sposób? Bałem się, że Cię stracę, rozumiesz?
- Zrobiłbyś to samo, uwierz. Miałem zaledwie ułamek sekundy na podjęcie decyzji. Uznałem, ze Twoja egzystencja jest cenniejsza. Jestem teraz w centrum uwagi, tsa?
- A czego się spodziewałeś, Curly? Alice od razu poinformowała Twoją mamę o tym co się stało, ale udało jej się wybłagać u siostry pozostanie we Francji. Wracasz, gdy tylko Cię wypiszą, prawda?
- Oczywiście.
- Eleanor zmieniała mnie na warcie. Martwiła się o Ciebie równie mocno, co ja. Siedzieliśmy przy Tobie na zmianę.
- Chcesz powiedzieć, że spędzałeś tutaj wolny czas? Louis..
- No co? Tutaj czułem się dobrze. Przyniosłem Ci nawet miętowego batonika, ale.. ale go zjadłem.
- Zjadłeś mojego batonika, Ty egoisto?
- Przepraszam, ale spałeś, więc..  O patrz, mam miętówkę, chcesz?

To jedyna dobra rzecz, którą zrobiłem w swoim życiu.Wyszedł ze mnie bohater. Tego wieczoru byłem człowiekiem, nie kreatura pozbawioną uczuć, która wybudowała dookoła siebie wielki, ciężki mur. Co z tego, że Louisowi udało się go zburzyć? Byłem zabawką w jego rękach. To smutne, że on sam nie wiedział, jak wszystko się potoczy. Nie wiedział, że jego serce przestanie bić dla mnie w najmniej odpowiednim momencie. Czuję się oszukany, ale chyba bardziej przez los, nie przez Niego. Skierowałem swe kroki do niewielkiej kuchni, by przygotować herbatę. Nie miałem na nią zbyt wielkiej ochoty, ale uraczenie żołądka czymś ciepłym wydawało się takie rozsądne. Musiałem wybrać się na drobne zakupy, choć jedzenie nie było mi do niczego potrzebne. Tak naprawdę miałem zamiar zaopatrzyć się jedynie w papierosy i coś, co "odświeży" mój umysł. Otuliłem szyję ulubionym szalem i zarzuciłem na ramiona płaszcz. Tegoroczna zima wydawała się tutaj o wiele łagodniejsza niż tam, w Wielkiej Brytanii. O mało co nie potknąłem się o kamień leżący na chodniku, a osoba która mnie przytrzymała, przyozdobiła powietrze cichym przekleństwem. Uniosłem spojrzenie na twarz mojego "wybawcy" i zamarłem.
- Antoine. - szepnałem mimowoli, a szatyn tylko się uśmiechnął.
- No proszę, Harry. Kolejne niefortunne spotkanie.
Wywróciłem młynka oczyma.
- Wróciłeś, huh? - spytał, a jego wargi wygięły się w pewny siebie uśmiech.
- Na stałe. - skinąłem głową, a on zagwizdał niepokojąco.
- Zawód miłosny? Ach, coś o tym wiem.
- Nie wątpię. - zaśmiałem się pogardliwie i odsunąłem z czoła kilka drobnych loków.
- Co powiesz na kilka wspomnień dotyczących przeszłości? W moim towarzystwie, naturalnie.
- Wiesz... z wielką chęcią.

Nie uczymy się na błędach, a czas nie leczy ran. 
Brniemy w to co destrukcyjne, bo potrzebujemy czuć ból, pod każdą postacią. Warto kochać bez opamiętania chociażby przez chwilę. Nieważne z jakiej wysokości później upadniemy, nieważne jak wiele wylejemy łez i stracimy krwi. Nieważne, że pożegnamy się z nadzieją i nigdy już nie dotkniemy zaufania. Chwila, w której kochamy i czujemy się kochani jest sekundą, która doceniamy dopiero gdy upłynie. Później, stajemy się kimś zupełnie innym.








koniec.

* - Mogę w czymś pomóc? To znaczy...


***



Musze napisać kilka słów. Cóż, chciałam Wam podziękować za każdy miesiąc tutaj. Za to, że mogłam dla Was pisać, za każde ciepłe słowo i opinię. Nie mogłam sobie wymarzyć cudowniejszych czytelników. Dziękuję przede wszystkim @JustineAvenue za nieustające wsparcie, za każdą wspólnie spędzoną chwilę i za każdy uśmiech. Dziękuję kochanej @JBluvsBabycakes za ciepłe słowa i upewnianie mnie w przekonaniu, że potrafię pisać. Dziękuję @CassieMint za rozmowy. Mam nadzieję, że niebawem się zobaczymy!
"Miętowy poniedziałek" jest dla mnie bardzo ważny, zawsze będzie. Nie ukrywam jednak, że chciałabym coś jeszcze dla Was napisać. Wpierw muszę jednak skupić się na pisaniu czegoś poważniejszego. Zaczęłam i chcę spokojnie skończyć.
Jeszcze raz bardzo bardzo bardzo dziękuję. Kocham Was xxx
Jeśli macie pytania - ask
Jeśli ktoś chce utrzymywać ze mną kontakt - twitter

19 komentarzy:

  1. Nawet nie umiem opisać co teraz czuję. Wewnątrz mnie jest niewyobrażalna pustka, wiesz ? Stworzyłaś coś co całkowicie mną zawładnęło , przejęło nade mną kontrolę. Podobało mi się to . Minty Monday wszedł do harmonogramu mojego dnia. Jestem cholernie dumna z tego że poznałam ten blog, bo to zmieniło mój pogląd na inne historie . Dzięki tobie nie czytam już .. powiedzmy ... byle czego . Postawiłaś poprzeczkę wysoko. W tym momencie ciężko jest mnie zadowolić. Ale to nic. Mam tę świadomość że uniosłam się wyżej. Dzięki tobie. Dzięki Minty Monday.
    Kończę już , bo chyba bym nie skończyła. Jest tyle co bym chciała ci jeszcze przekazać . Nie umiem ... poprostu nie da się tego wyrazić słowami.
    Kocham cię Peppermint ,
    Cherry Coke

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy10:39 PM

    Why ???????????????????? ...

    OdpowiedzUsuń
  3. To już koniec ... nadal trudno mi w to uwierzyć. Ostatnia część tego epilogu poruszyła mnie doszczętnie. Nie wie co tu napisać. Po prostu to wszystko było wyjątkowe i chociaż na chwilę pozwoliło mi uwolnić się od równie bolesnej rzeczywstości, którą przedstwiłaś powyżej.
    x

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko się kiedyś kończy, prawda? Liczyłam na szczęśliwe zakończenie, ale ostatnim rozdziałem pogrzebałaś moje nadzieje. Mimo wszystko, tak też jest dobrze. Przynajmniej pokazałaś, że nie każda historia może zakończyć się szczęśliwie. Dziękuję za każde napisane przez Ciebie słowo. Naprawdę miło było wchodzić tutaj i przeżywać dobre oraz złe chwile z wykreowanymi bohaterami.
    Trzymaj się:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że nie czytałam ostatnich rozdziałów na bieżąco. Cały czas brakuje mi czasu.
    Mimo że uwielbiam wszystko, co piszesz, wolałabym cofnąć czas i nigdy nie zacząć czytać tego opowiadania. Za bardzo się do niego przywiązałam, żebym mogła dopuścić do siebie myśl o takim a nie innym zakończeniu. Nie wiem, może przerasta mnie wiedza, że jest takie prawdziwe.
    Chyba nie napiszę tu nic więcej. Smutno mi.

    Dziękuję za wszystko x

    OdpowiedzUsuń
  6. Właściwie zawsze wiedziałam, że "Miętowy poniedziałek" kiedyś musi się skończyć, ale tak jak czasem nie wierzymy, że człowiek musi umrzeć, tak miałam w tym przypadku. Miałam gdzieś w środku nieodparte wrażenie, że ta historia będzie trwać wiecznie, choć zawsze powtarzam, że autorki idealnie kończą opowiadania, w bardzo odpowiednim miejscu i w odpowiedni sposób.
    Ja nawet nie znam tylu słów by opisać perfekcyjność tej historii, słońce. Każde twoje słowo, każde zdanie, każdy bohater, każda scena, chwila, każde uczucie, emocje, wszystko to charakteryzuje moje pojęcie "najlepsze polskie opowiadanie". Nie trudno nazwać Twoje pisanie darem, bo sposób, w który dobierasz słowa, stwarzasz napięcie sytuacji, kreujesz swoich bohaterów jest anielskie.
    Nie wiem jak mogę Ci podziękować za te wszystkie rozdziały, które niejednokrotnie, a raczej za każdym razem - umilały mi wieczory lub nawet noce i były jednymi w niewielu miłych akcentów tamtych dni.
    A tak poza tym, to mam nadzieję, że to wszystko wiesz. Piszesz genialnie. Dziękuje, kochana, za "Miętowy poniedziałek", smutno mi, że to koniec, choć jednocześnie jestem podekscytowana i.. do zobaczenia niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja...
    W zasadzie nie mam pojęcia co napisać.
    Może na początku podziękuję Ci za to, że tworzyłaś coś, co bezapelacyjnie uwielbiałam.
    Miętowy Poniedziałek był jednym z pierwszych czytanych przeze mnie opowiadań i to tak naprawdę dzięki Tobie zaczęłam pisać.
    Nie dopuszczam do siebie myśli, że to już koniec.
    Kiedy zaczynałam to czytać, wiedziałam, że wszystko kiedyś się skończy, ale teraz jest to tak mega trudne...
    Cóż, mam jedynie nadzieję, że niedługo wrócisz do nas z nowym opowiadaniem.
    Dziękuję..
    Do zobaczenia.

    Evil.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ryczę jak głupia. Jak tak można. Nigdy nie czytałam czegoś co tak mocno mną wstrząsnęło. Boże czuję się tak okropnie że nie wiem co powiedzieć. Przeczytałam wszystkie rozdziały i nie mogę uwierzyć że tak to się potoczyło. Jesteś świetną pisarką, a to teraz rzadko spotykane. Po prostu płaczę i nie przestaję bo to już koniec.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy12:31 PM

    Nie, nie, nie.. Matko, co zrobiłaś? To nie miało się tak kończy. Ja płacze. Chryste Panie, nawet nie wiem co napisać, bo po prostu nie potrafię skonstruować żadnego zdania, które byłoby w stanie oddać moje uczucia względem tego co piszesz. CHOLERA JASNA! Jesteś niesamowita i to opowiadanie również takie było i to boli, bo myślałam, że skończy się szczęśliwie i tak się nie stało i uh.. To trudne, muszę jakoś ogarnąć.
    Dziękuje za "Miętowy Poniedziałek"
    Do zobaczenia, najwspanialsza autorko na świecie!

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja chcę Tobie podziękować za każdą wylaną łzę, za każdy uśmiech za każdy krzyk który wyszedł ze mnie podczas czytania Tego opowiadania. Poprzednią historię, którą napisałaś, przeczytałam przez jedna noc, tą śledziłam z zapartym tchem, niezależnie od tego czy powodowała u mnie palpitację serca lub miałam ochotę wyskoczyć przez okno. Jesteś genialna i mogłabym czytać tylko Twoją twórczość do końca swoich dni. Czułam wszystko co odczuwał Harry, można powiedzieć, że tylko z nim się utożsamiłam. Chciałam Ci też podziękować za to, że Ty byłaś z nami, niezależnie od tego co działo się w Twoim życiu. Będę wracać do tego opowiadania bardzo często, ponieważ mimo, iż łamie me serce za każdym razem to '...potrzebujemy czuć ból, pod każdą postacią.' Kocham Cię i dziękuję x (@JulsHoran)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak, jak Ci wczoraj powiedziałam, Miętowy Poniedziałek nie mógł zakończyć się inaczej. Epilog jest wisienką na torcie, zwieńczeniem tej przepięknej historii. Pokochałam ją od pierwszych słów i nadal, z wielką chęcią, będę do niej wracać. Uczucia, emocje, słowa i myśli Harry'ego sprawiły, że poczułam się, jakbym widziała swoje odbicie w lustrze. Niespodziewane spotkanie z Antoine i znów wszystko obraca się o 180 stopni. A może nie? Może tak właśnie miało być? Może dopiero teraz świat Stylesa wróci do normy? Na te pytania odpowiadać możemy sobie sami, bo Miętowy Poniedziałek już więcej nie nastąpi.
    Dziękuję Ci za to opowiadanie. Dzięki niemu poznałam Ciebie, jedną z najcudowniejszych osób pod słońcem. Do końca życia będę dziękować Bogu za dzień, w którym napisałaś do mnie, w odpowiedzi na komentarz: "To kiedy się spotykamy?". Dziękuję Ci za wszystko, co tutaj napisałaś, co przekazałaś i jakimi metaforycznymi myślami mnie karmiłaś. Zawsze byłaś, jesteś i będziesz moją mentorką. Kocham Cię najmocniej na świecie, okruszku. Dziękuję. x

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie podoba mi się to zakończenie, ale co na to poradzę. Nie lubię nieszczęśliwych zakończeń. Mam nerwa na ciebie, i ogólnie nie przyjmuje do wiadomości jak to się zakończyło. Ogólnie opowiadanie było świetne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonimowy5:48 PM

    Uh, zakończenie jest.. No, cóż, wcale mi się nie podoba ale przecież nie wszystko kończy się wspaniale, prawda? Jakoś przeżyje ten smutny koniec, bo ogólnie całe opowiadanie było niesamowite i bardzo Ci za nie dziękuje :) Mam nadzieje, że niedługo zaczniesz coś nowego (LARRY, LARRY LARRY!) i znów będę mogła się rozkoszować Twoim pisaniem, plus mam nadzieje, że tym razem spotka mnie szczęśliwe zakończenie. Do zobaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy2:38 PM

    To zakończenie jest tak magiczne i cudowne... Jest przepiękne. Czuję się naprawdę wzruszona i wdzięczna, że poprowadziłaś tę historię do końca. Mimo że jestem raczej zwolenniczką happy endów, to jednak tutaj opisałaś to tak pięknie, ze nawet nie mogę się na Ciebie złościć choć trochę w środku, pomimo tego że nie zakończyło się to tak "szczęśliwie". Dziękuję za każdy moment, jaki spędziłaś pisząc to opowiadanie jest piękne, inspirujące, wzruszające. Pokochałam to opowiadanie od samego początku i nadal je kocham nawet, gdy już się skończyło. Myślę, że często będę do niego wracać, bo jest tak idealne.A może to tylko ideał dla mnie przez to jaka jestem? Może i tak, więc tym bardziej Ci dziękuję za napisanie go i doprowadzenie do końca.
    Na bloga natrafiłam dopiero, gdy zaczął się 3 sezon. Byłam raczej cichą czytelniczką. Napisałam tylko z 2 czy 3 razy jako anonim. Serdecznie Cię za to przepraszam. Często nie było to też moja wina, ale przynajmniej mogłam się postarać by skrobnąć jakąś wiadomość dla Ciebie.
    Na bloga natrafiłam dopiero, gdy była połowa 3 sezonu. Nie żałuję żadnej chwili spędzonej na czytaniu tego opowiadania. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę powodzenia w pisaniu nowego opowiadnia, a także by poszczęściło Ci się w życiu prywatnym. xx ~~Ą.

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy2:57 PM

    uważam, że opowiadanie jest wyjątkowe i ubolewam nad końcem...

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy3:38 PM

    Na początek powiem, że masz wspaniały talent i nie zaprzepaść tego. Słowa które piszesz i to w jaki sposób je dobierasz są jak narkotyk. Przeczytałam całe opowiadanie i szczerze mogę powiedzieć, że wywarło na mnie ogromne wrażenie. Doznałam miliony uczuć i to właśnie było wyjątkowe. Byłam zaintrygowana, zaciekawiona, rozczarowana, zdziwiona, rozbawiona, podekscytowana, a nawet przygnębiona. Epilog jest wręcz piorunujący, ryczałam jak bóbr. Teraz czuję pustkę, zamierzam czytać Twoje drugie opowiadanie. Dziękuję, M. xx

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy1:22 PM

    Dlaczego taki koniec?! Ja i tak zmieniłam to na szczęśliwe zakończenie, bo niczego inngo sobie nie wyobrażam...

    OdpowiedzUsuń
  18. Anonimowy11:37 PM

    Miałam twój blog w zakładkach od kilku miesięcy(ogrom ludzi to polecało) i nigdy nie potrafiłam zabrać się za przeczytanie ''Miętowego Poniedziałku''. Zawsze coś mi wypadało,zapominałam. Ostatnimi czasy zebrałam się w sobie i zaczęłam czytać. Czytanie poszło mi strasznie szybko. Jestem tym tak zafascynowana... nie wiem nawet co napisać. Ogółem przeważnie nie piszę komentarzy więc jestem w tym trochę beznadziejna. Piszesz przepięknie, każde słowo jest jak najlepsza kawa rano,każdy rozdział był swego rodzaju wyśmienity,każdy opisywał coś co mnie poruszało,żaden mnie nie znudził. Uwielbiam to opowiadanie,wiesz? Ostatnie rozdziały strasznie mnie przybiły, boże, w życiu się nie spodziewałam,że to sie tak skończy. Mam ochotę przytulić Harry'ego. Masz talent który się pragnie.Jest w Twoich słowach magia którą powinnaś dzielić się z ludźmi każdego dnia. Dziękuje

    OdpowiedzUsuń
  19. Anonimowy10:15 PM

    Zepsułaś mnie tym ;_;
    Cóż mogę powiedzieć... Najlepsze opowiadanie jakie czytałam. ROOM 317, Porcelain czy inne opowiadania, które są okrzyknięte 'wielkimi' nawet się z tym nie równają. Boże.. Fantastyczne zakończenie, nie spodziewałam się tego. Myślałam, że to będzie kolejne oklepane opowiadania z happy endem c:
    Moje serce jest teraz w kawałkach.
    Dziękuję
    ~ W.N.

    OdpowiedzUsuń