koniec grudnia, Paryż
Perspektywa Harry'ego.
Mama była taka szczęśliwa. Przytulała to mnie, to Louis'a, zupełnie bez powodu. Mój chłopak był tym zachwycony, a ja uważałem, że to po prostu urocze. Nigdy nie dawałem jej zbyt wiele swojej bliskości. Kochałem ją, ponad życie, ale nie czułem potrzeby przytulania jej, czy żegnania się pocałunkiem w policzek. To wszystko nagle się zmieniło, a ona doskonale o tym wiedziała i postanowiła skrzętnie to wykorzystywać. Wciąż czułem wokół te cholerne święta.
Zapach ciasta ze śliwkami sparaliżował mnie intensywnością, gdy wszedłem do kuchni by zobaczyć jak mojemu ukochanemu idzie parzenie herbaty. Był w tym mistrzem, jak twierdził, nie wiem więc dlaczego widok rozbitej filiżanki nie był dla mnie zaskoczeniem.
- To Twoja wina! - krzyknął z udawana pretensją i przykucnął przy rozbitym naczyniu.
- Oczywiście. - pokręciłem głową z uśmiechem. - Co nie zmienia faktu, że to Twoje dłonie przesadnie drżą. Co się dzieje?
- Nic. - wzruszył ramionami, zagarniając kilka ostatnich ostrych kawałków na szufelkę.
Emanował chłodem, którego wcześniej nie znałem, ale nie miałem ochoty wgłębiać się w to wszystko. Byłem typem człowieka, który nie znosił się wtrącać, nawet w sprawy swojej bratniej duszy. Byłem zdania, że gdyby chciał, opowiedziałby mi wszystko. W końcu nie jesteśmy dziećmi, prawda? Wie, że może na mnie polegać. Nie mamy przed sobą tajemnic.
- Els opowiadała o swoich planach, na ostatni wiecżór tego roku? - spytałem po chwili, ujmująć w dłoń swoja filiżankę.
- A jak myślisz, hm? Malik, Słonko, noc z Malikiem.
- Ach. - zamyśliłem się. - Jest szczęśliwa.
- Tak, a ja nie wiem dlaczego. - fuknął pod nosem, po czym niezdarnie zajął miejsce na kuchennym blacie.
- Wariat. - zaśmiałem się, otulając go czułym spojrzeniem. - A Ty dlaczego jesteś szczęśliwy?
- Curly, Ty jesteś cudowna osobą. Zayn jest...
- Chamem? - wtrąciłem się.
- Też. I arog-
- Arogantem?
Skinął głową.
- A pamiętasz kim ja byłem, gdy mnie poznałeś? Zakochałeś się w dupku, Tomlinson, a teraz dziwi Cię wielce stosunek Eleanor do faceta, który potrafi być czuły i Ty wiesz o tym najlepiej. Znasz go prawie całe życie. - wyjaśniłem spokojnie i zagarnąłem łyk herbaty.
- Martwię się. - szepnął niepewnie i zrzucił spojrzenie na swoje dłonie.
- Niepotrzebnie. On nie jest z kriminalistą, o którym nic nie wiesz. Zayn jest Twoim przyjacielem, ciut więcej zaufania? - uniosłem brwi i uśmiechnąłem się pocieszająco.
Szatyn skinął tylko głową.
- Dzieci?
Wywróciłem oczyma, słysząc głos mamy.
- Wychodzę do Pani Bonnet. - oznajmiła z entuzjazmem.
Trzymała w dłoni francuskiego szampana. Zgadywałem, że noc będzie długa.
- Dobrze, mamo. Poradzimy sobie. - syknąłem cicho, ukradkiem zerkając na rozbawionego Louis'a.
Nie zwykłem spędzać nocy sylwestrowych w towarzystwie kogoś bliskiego, więc najzwyczajniej w świecie nie wiedziałem, co należy robić. Mogłem zaproponować film lub po prostu posiedzieć z nim na kanapie. Nigdy nie przywiązywałem wagi do szczegółów, naprawdę się zmieniłem.
- Je t'aime. Tu es le sens de ma vie, tu sais?* - szepnąłem z uśmiech, patrząc na szatyna.
- Zrozumiałem tylko pierwszą część. - zmarszczył nos.
- Nie szkodzi. - usiadłem obok na sofie i uważnie spojrzałem na jego twarz.
- Wyjdziemy, ciut przed północą? Chcę zobaczyć jak ludzie całują się pod Wieżą Eiffl'a.
- Dziwna zachcianka. - zaśmiałem się cicho. - Ale tak.
Wieczór minął nam przy winie, na rozmowach o niczym. Płynący w żyłach alkohol wykrzywiał usta mojego chłopaka w nienaganny uśmiech. Czułem się swobodnie, miałem pewność, że jest szczęśliwy. Prawda była taka, że oddałbym duszę, za jego szczęście. Nigdy nie czułem tam brutalnego wręcz przywiązania. On był moim powietrzem, nie potrafiłem definiować tego inaczej. Czułem się uzależniony tak bardzo, jak tylko było to możliwe.
Pół godziny przed północą wyszliśmy z mieszkania, chwiejąc się odrobinę. Musieliśmy wyglądać naprawdę zabawnie, ale miałem to gdzieś. Większość z osób które mijaliśmy spacerując chodnikiem miała wypieki na twarzy, spowodowane zbyt wielką ilością alkoholu. Najważniejsze było to, że byliśmy tutaj razem. Dobiegliśmy pod Wieże Eiffl'a w sama porę. Gdy łapałem oddechu, tłum swawolnie odliczał ostatnie dziesięć sekund starego roku.
- Dix, neuf, huit...
- Louis chciałbym, żebyś wiedział, że jestem boleśnie szczęśliwy. - powiedziałem spokojnie, patrząc w turkusowy ocean jego tęczówek.
- Sept, six, cinq...
- Nigdy nie czułem się bardziej spełniony, wiesz o tym...
- Quatre, trois, deux...
- Kocham Cię ponad własne życie.
Zanim w powietrze wzbiły się pierwsze korki od szampana, Louis docisnął wargi do moich, hamując tym samym potok słów, które dla niego przygotowałem. Po chwili można było usłyszeć pierwsze huki fajerwerków, a niebo rozlśniło całą gama kolorów. Nasz pocałunek trwał dłuższa chwilę, zupełnie odciąłem się od tego, co działo się dookoła. Gdy nasze usta się rozłączyły, spojrzałem na zarumienione policzki mojego ukochanego i westchnąłem bezwiednie.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Harry.
Och tak, będzie cholernie szczęśliwy.
Londyn
Perspektywa Zayn'a.
- Dlaczego siedzisz tutaj sama, kilka chwil przed północą? - zerknąłem na szatynkę, która odpalała właśnie papierosa. Wyglądała seksownie.
- W środku było za gorąco. - uśmiechnęła się delikatnie, po czym zacisnęła wargi na filtrze.
Zająłem miejsce obok, na ośnieżonej ławce. Usłyszałem wrzaski i głośne odliczanie w tle.
- Ten rok był...
- Przełomowy. - dokończyła za mnie.
- Zdecydowanie.
Wplotła palce wolnej dłoni w moją, nie odrywając spojrzenia od mojej twarzy. Całowanie kogoś na przełomie północy to podobno coś naprawdę ważnego. Zresztą, kochałem ją. Byłem jednak zbyt wielkim tchórzem, by powiedzieć o tym wprost. Postawa skurwysyna porządnie wbiła mi się w skórę, wszelkie uczucia zeszły na boczny tor. Czułem coś cholernie wyjątkowego, ale nie potrafiłem ubrać tego w słowa. Eleanor jakby znając moje myśli, uśmiechnęła się pokrzepiająco i wypuściła z palców tlący się wciąż niedopałek.
- Nic nie mów. - szepnęła. - Po prostu mnie pocałuj.
Nasze wargi złączyły się w czułym pocałunku. W tej samej chwili niebo rozbłysło w znajomy sposób, a krzyki wiwatujących gości wypełniły chłodne powietrze. Jej usta były mieszanką papierosów, z czymś niemiłosiernie słodkim. Czułem się spełniony. Eleanor była kwintesencją wszystkie. Bez względu na to jak bardzo nienawidziłbym ludzi, jak bardzo gardziłbym samym sobą... ona zawsze będzie powodem, dla którego wciąż zechce oddychać. Chyba zawsze tak było, nasza przyjaźń była lekka, ale mogliśmy na siebie liczyć. Teraz nadszedł czas, w którym to przestało nam wystarczać. Byłem pod wrażeniem tego, jak bardzo Harry zmienił się pod wpływem Louis'a. Ze mną działo się dokładnie to samo i nie wiedziałem już, czy powinienem się tego bać, czy przywitać to z otwartymi ramionami.
Po krótkiej chwili wróciliśmy do reszty. Salon pachniał mocnym alkoholem i tytoniem. Niall przygladał się nam uwaznie i wiedziałem, że chce o coś spytac. Usiadłem obok blondyna, sadzając szatynkę na swoich udach tak, by było jej wygodnie. Irlandczyk zagwizdal pochlebnie.
- Pieprzyliście się? - spytał starając się ukryć przesadne zainteresowanie.
Wybuchnąłem śmiechem.
- Jasne. - rzuciła luźno Els. - Nic innego nie robimy.
- Cool. - zachichotał głupawo Horan i wrócił do przeciągłego romansu ze swoim drinkiem.
- Nie miałbym nic przeciwko... - zacząłem szeptem do jej ucha.
- Wiem. - uśmiechnęła się. - Wiem, Idioto. Pamiętasz co mówiłam? To nie będzie takie łatwe. Ale Ty wiesz, co należy zrobić.
Paryż
Perspektywa Louis'a.
Upojenie alkoholem poluźniło nagle swój uścisk. Tylko Harry zdawał się być powodem mojej kiepskiej koordynacji. Jego uśmiech upewniał mnie w przekonaniu, że to idealna noc. Niebo wciąż emanowało kolorowym światłem, a ja patrzyłem na to wszystko jak na najpiękniejszy widok na świecie, choć widywałem odważniejsze fajerwerki. Dlaczego więc czułem, że to chwila warta zapamiętania? Miałem ochotę żyć tak, jak jutra miało nie być. Władały mną obawy, ale musiałem wyplenić je z głowy, na rzecz upajania się pozostałością noc. Do świtu wciąż było daleko.
Powoli kroczyliśmy wąska uliczką, prowadzącą prosto do kamienicy w której znajdowało się mieszkanie Pani Styles. Już przed drzwiami nie szczędziliśmy sobie czułości. Czułem silną potrzebę zbliżenia się do niego nawet jeśli ceną miało być przekroczenie wszelkich granic. Wiedziałem, że on patrzy na to wszystko podobnie. Czasem reagowaliśmy jak jeden organizm. Uwielbiałem tę synchronizację.
Zdarłem z niego marynarkę, by już po chwili pozbawić go także karmelowej koszulki. Alkohol niczego nie potęgował, byłem pewien, że już zupełnie nami nie władał. Poczułem jego palce, zgrabnie wyszarpujące pasek z moich spodni. Weszliśmy do mieszkania nie przestając zachłannie się całować. Nigdy nie czułem tak wielkiej potrzeby posiadania kogoś. Byłem pod wrażeniem tej różnorodności, jaka między nami panowała. Potrafiliśmy postawić wszystko na czułość i subtelność, by zaledwie kilka chwil później oddać się w ramiona brutalnego pożądania. Liczyła się tylko ta noc i my, w stolicy kojarzonej powszechnie z miłością.
* Kocham Cię. Jesteś sensem mojego życia, wiesz?
***
Cieszę się, że udało mi się skończyc ten rozdział dzisiaj. Nie jestem z niego zadowolona, cóż.
Bawcie się dziś dobrze. Dziękuję Wam za każdy miesiąc tego roku, robaczki .x
ask
Taki cudowny rozdział na zakończenie roku!!! Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńGdy przeczytałam, że chłopcy odwiedzili mamę Harry'ego nie mogłam przestać się uśmiechać... Bo to w sumie taki ważny krok odwiedzić przyszłą teściową ;) A poza tym mogę sobie tylko wyobrażać, jak szczęśliwa musi być teraz Annie. Czy może być coś piękniejszego niż szczęście dziecka?
A potem nie mogłam przestać się uśmiechać, gdy Harry, używając naprawdę sensownych argumentów, próbował przemówić Louisowi do rozsądku ;) Kto by się spodziewał?
Nowy Rok... Paryżu... Wieża Eiffla... Pocałunek o północy... Normalnie nie wiem czy płaczę z zazdrości, czy może cieszę się ich szczęściem...
Zdecydowanie ten rozdział należy do Harry'ego... Tyle pięknych słów pada z jego ust, że chyba nic tego nie przebije. A pamiętam dzień, w którym zaczęłam czytać twojego bloga... pamiętam tamtego Harry'ego... Boziu, dlaczego znów ryczę?
Żebym już całkiem zalała się łzami, to oczywiście jest jeszcze Zayn przyznający, że kocha Els... Może póki co tylko w myślach, ale ta jego troska... Ona to wie.
No i na koniec (albo początek) znów mogłam się przekonać jak wielka bliskość łączy Lou i Harry'ego... Mam nadzieję, że jękiem rozkoszy przywitają Nowy Rok :) A potem wyznanie miłości i można spać do południa ;)
Nie wiem jak ty to robisz (wiem, ciężko na to pracujesz), ale każdy kolejny rozdział jest idealny... Kocham twoje opowiadanie i po prostu dziękuję za to, że mogę je czytać :)
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
Pięknie :)
OdpowiedzUsuńŻyczę udanego nowego roku!
Rozdział jest fantastyczny !!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNie mogłam doczekać się tego rozdziału. Idealne zakończenie roku, naprawdę. Dziękuję Ci za to. Louis i Harry są... Nie chcę się znowu powtarzać, ale są po prostu jednym ciałem, jedną duszą i jednym sercem. Mam wrażenie, że czytają sobie w myślach, zdecydowanie tak jest. Uwielbiam ich i nienawidzę jednocześnie, bo są zbyt idealni.
OdpowiedzUsuńNie mogłabym zapomnieć o mojej ulubionej parze. Zayn i Eleanor to kwintesencja wszystkiego, co można łączyć w związek. Kocham sposób, w jaki Zayn o niej myśli, mówi. Nie wiem, co napisać, mam gorączkę. Rozdział jest fenomenalny, więc chyba skończę się kompromitować i po prostu napiszę, że kocham i tęsknię za Tobą. Szczęśliwego 2013, słonko. xx
Jednak przy tym rozdziale też chcę coś napisać, choć właściwie nie wiem jak dobrać idealnie słowa, nigdy mi się nie udaje, wybacz. Rozdział był przepełniony szczęściem, śmiem nazwać to uczucie w ten sposób. Zarówno wątek Harry'ego z Louisem jak i Eleanor z Zaynem to coś niesamowitego. Mogę jedynie marzyć o tak dobrym opisie relacji, bohatera i uczucia. Ty robisz to perfekcyjnie. Wiesz, że jestem pod wrażeniem za każdym razem. Teraz nic innego mi nie pozostaje jak przejść dalej do rozdziału, jak mniemam - pełnego namiętności. Dobrze, że mam go z zasięgu ręki i nie muszę czekać choćby minuty.
OdpowiedzUsuń